Dla przedsiębiorców zaskakujące jest tempo prac nad propozycją oskładkowania zarobków ?z kilku umów-zleceń. Racjonalnym kompromisem była propozycja, by te składki były płacone do poziomu minimalnego wynagrodzenia. Zaproponowane ostatnio przez Ministerstwo Finansów podniesienie od 2015 r. podstawy oskładkowania do 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia, a docelowo od wszystkich przychodów ze zleceń, nie było konsultowane z pracodawcami, a już za chwilę może trafić jako rządowy projekt zmian do Sejmu i za kilka miesięcy wejdzie w życie. Przypomnę tylko, że partnerzy społeczni mają 30 dni na konsultacje zmian. Wszystko wskazuje na to, że zostaną one wprowadzone bez pytania nas o zdanie.

Wyższe składki odbiją się na kieszeniach zleceniobiorców albo zatrudniających ich przedsiębiorców. Nikt nie będzie chciał pracować ?za mniejsze pieniądze. Przedsiębiorców nie będzie zaś stać na podwyższenie wynagrodzeń zleceniobiorców ?o składki, jakie trzeba będzie zapłacić od zleceń po zmianach.

Patrząc na to, co rząd zrobił ostatnio z Otwartymi Funduszami Emerytalnymi, nie mam jednak pewności, że te dodatkowe składki przyniosą ?w przyszłości wyższe emerytury. W krótkiej perspektywie zleceniobiorcy stracą jednak realne pieniądze, które po zmianach nie trafią do ich kieszeni. A na zmianach wzbogaci się wyłącznie budżet państwa.

Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że w ten sposób najczęściej są zatrudniane osoby przyjmowane do firm ochroniarskich. Są to często emerytowani mundurowi, dla których płacenie składek do ZUS nie ma najmniejszego sensu.

Liczymy na to, że premier pamięta o swoim zapewnieniu, że będzie ostrożnie wprowadzał reformy, tak by nie spowodowały wzrostu bezrobocia. Obawiam się, że projekt stopniowego podwyższania kwoty przychodów, od których mają być potrącane składki ZUS, spowoduje zwolnienia i wzrost bezrobocia.

—oprac. mrz

Autor jest ekspertem BCC