W jakich sytuacjach gmina może udzielić zamówienia publicznego z wolnej ręki w trybie in-house?
Odpowiedź na to pytanie wymaga szerszej perspektywy. W moim przekonaniu samo spełnienie czysto formalnych przesłanek wskazanych w art. 214 ust. 1 pkt 11 Prawa zamówień publicznych nie jest wystarczające. Przepisy te mówią o tym, że aby było w ogóle możliwe rozpatrywanie udzielenia tzw. zamówienia in-house, konieczne jest spełnienie trzech warunków. Po pierwsze, zamawiający (tu gmina) powinien sprawować nad wykonawcą kontrolę podobną do tej, jaką sprawuje nad własnymi, wewnętrznymi jednostkami. Można powiedzieć, że chodzi o formę kontroli, którą można określić jako administracyjną. Po drugie, wykonawca, któremu zamawiający zamierza udzielić takiego zamówienia, ma wykonywać w okresie ostatnich trzech lat co najmniej 90 proc. działalności na jego rzecz. Po trzecie, całość kapitału tego wykonawcy ma być w rękach zamawiającego (tu gminy). Wszystkie te formalne wymagania mają na celu wykazanie, że taki wykonawca jest uzależniony od zamawiającego i działa w zasadzie w ramach jego struktury (choć jest formalnie wyodrębniony). Inaczej mówiąc, taki wykonawca stanowi wewnętrzną służbę (jednostkę) zamawiającego i nie dysponuje autonomią w podejmowaniu decyzji dotyczących swojego funkcjonowania. Jest to zatem bardzo specyficzna forma organizacyjna, która – moim zdaniem – wymaga odrębnego uregulowania w przepisach. Powtórzę, że są to jednak czysto formalne przesłanki, a na tę sytuację trzeba patrzeć szerzej.