Szef nie może montować kamer, gdzie mu się podoba. Ograniczenia wynikają z RODO, kodeksu pracy, a nawet z konstytucji. Jednak przetwarzanie wizerunku pracowników w związku z monitoringiem wizyjnym jest częstym powodem skarg na pracodawców .Tak wynika ze sprawozdań UODO. W tym obszarze wciąż dochodzi do nieprawidłowości.
Oczywiście pewna kontrola pracodawcy jest wpisana w sam stosunek pracy. Pracownicy wykonują swoje zadania pod kierownictwem oraz w wyznaczonym miejscu i czasie. Jednak szefowie powinni powściągnąć zapędy do inwigilacji podwładnych.
Czytaj więcej:
Kamery można zamontować, gdy są niezbędne do realizacji jednego z czterech wskazanych w przepisach celów: zapewnienia bezpieczeństwa pracowników, ochrony mienia, kontroli produkcji i zachowania tajemnicy pracodawcy. Pracodawcy nie powinni zbierać o pracownikach więcej informacji, niż to niezbędne. Kamery nie mogą np. służyć do monitorowania wydajności pracowników czy do weryfikacji godzin wykonywania obowiązków.
Kodeks pracy jednoznacznie wskazuje miejsca, w których monitoring jest niedopuszczalny. Chodzi nie tylko o toalety, ale też o szatnie czy pomieszczenia udostępnione związkowcom. Kamera nie może również zaglądać pracownikom do talerza – do zakazanych miejsc zaliczono stołówki.
Pracownik też ma prawo do prywatności. Jeśli to nie stanowi argumentu, niech będą nim sankcje. Prezes UODO może nakładać milionowe kary za najpoważniejsze naruszenia RODO. Więcej na temat monitoringu w pracy można przeczytać w tekście "Nagrywanie rozmów pracowników tylko po należytym uregulowaniu".
Zapraszam do lektury Tygodnika Kadrowych.