Pokolenie X ma ponoć poczucie obowiązku i odpowiedzialności za powierzone zadania. Milenialsi dorastali w atmosferze zachwytu pracowitością. A pokolenie Z jest leniwe.

Nie wiem, ile lat mają osoby, które odpowiadają na służbowe maile wieczorem lub w weekendy, ale jest ich wiele. Powszechność pracy w niestandardowych godzinach zaskakuje. Co z tego, że w biurowcach nie gasi się już światła o 23:00. Praca po godzinach przeniosła się do domów. Sprawdzanie skrzynki mailowej i odpowiadanie na zapytania klienta dla wielu pracowników stały się nawykiem, towarzyszącym także w dni wolne od pracy i w sytuacjach prywatnych.

Można tłumaczyć, że pracujący wieczorami i w weekendy mają zadaniowy czas pracy. Pracodawca ma jednak obowiązek tak wyznaczać zadania, aby były możliwe do wykonania w ciągu ośmiu godzin na dobę i przeciętnie w ciągu 40 godzin tygodniowo przez przeciętnie pięć dni w tygodniu w przyjętym okresie rozliczeniowym.

Szef powinien zainteresować się, kiedy są wykonywane obowiązki pracownicze i jak dużo czasu trzeba na nie poświęcić. Praca w dni wolne jest bowiem ściśle uregulowana i wymaga właściwej kompensacji. W przeciwnym razie może przynieść więcej szkody niż pożytku. Również dla pracodawcy. Więcej na ten temat w artykule pt. "Sobota przy biurku, niedziela z laptopem. Jak zrekompensować pracę w dni wolne?"

Mam jednak wrażenie, że na pracę po godzinach jest społeczne przyzwolenie. Zwłaszcza, gdy wykonuje się ją zdalnie. Jeśli przejawem lenistwa pokolenia Z jest brak zgody na pracę w czasie wolnym i egzekwowanie swoich praw pracowniczych, należy mu tylko przyklasnąć.

Zapraszam do lektury Tygodnika Kadrowych.