Zniszczyć reputację i usunąć ze stanowiska. Taki cel przyświeca osobom stosującym tzw. staffing, czyli odwrócony mobbing. Czy podwładni mogą gnębić szefa? Oczywiście! Robią to lekceważąc jego polecenia, ośmieszając, podważając kompetencje, a nawet rozpowszechniając plotki. Mogą zbuntować załogę przeciwko przełożonemu. Tak jak w przypadku zwykłego mobbingu, metody działania mogą być wyrafinowane. Są celowym uderzeniem w godność szefa. Częstym przejawem staffingu jest kierowanie nieuzasadnionych, fałszywych skarg na przełożonego, np. dotyczących rzekomego stosowania przez niego mobbingu. Niesłuszne oskarżenia w poważny sposób zakłócają jego odbiór przez współpracowników jako osoby kompetentnej, godnej zaufania oraz cieszącej się autorytetem.

Gdy działania podwładnych są skierowane wobec pracodawcy, nie mamy do czynienia z mobbingiem w rozumieniu przepisów kodeksu pracy. W konsekwencji pracodawca nie będzie mógł np. żądać zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę. Ma jednak w ręku najmocniejszy oręż – możliwość zwolnienia.

Trudniejsza jest sytuacja, gdy ofiarą staffingu jest przełożony, będący jednocześnie pracownikiem. Wówczas teoretycznie zastosowanie mają przepisy kodeksu pracy dotyczące mobbingu. Istnieje jednak bariera psychiczna – kierownikowi może być trudno przyznać przed pracodawcą, że stał się ofiarą swoich podwładnych. Dla wielu byłoby to przyznanie się do porażki. Od osoby zarządzającej zespołem wymaga się więcej niż od szeregowego pracownika. Powinien być bardziej asertywny, zaradny, silniejszy. Musi umieć rozwiązywać konflikty.

Reklama
Reklama

Pamiętajmy jednak, że to na pracodawcy ciąży obowiązek przeciwdziałania mobbingowi. Jeśli więc w przypadku staffingu można mówić o porażce, ma ona wielu ojców.

Więcej na ten temat można przeczytać w artykule pt. „Gdy podwładny staje się prześladowcą”. Zapraszam do lektury Tygodnika Kadrowych.