Dzisiejszy system obliczania akcyzy od paliw, gazu, energii elektrycznej jest dość prosty w porównaniu ze skomplikowanymi regułami, jakie władze UE chcą wprowadzić w ciągu kilku najbliższych lat – ostrzegał Tomasz Barańczyk, doradca podatkowy i partner w firmie PwC, na zorganizowanym wczoraj w Warszawie seminarium o szykujących się zmianach w dyrektywie energetycznej. Otóż tzw. dyrektywa energetyczna (2003/96) ma być poważnie zmodyfikowana. Zamiast dzisiejszej akcyzy od nośników energii ma wprowadzić podatek zależny od emisji CO2 i od kaloryczności danego nośnika. Co więcej, nowy podatek ma być nie tylko obliczany w skomplikowany sposób, ale też relatywnie wyższy.
Na dodatek nowa danina miałaby objąć nie tylko sprzedawców paliw czy prądu, ale też wiele innych branż, uważanych za „narażone na znaczące ryzyko ucieczki emisji". Komisja Europejska już zakwalifikowała do nich m.in. producentów cukru, ciągników rolniczych, alkoholi i szkła, a nawet wydobywców gliny i przetwórców ryb.
Wprawdzie nowe przepisy dyrektywy jeszcze nie zostały zatwierdzone przez władze UE, ale planuje się, że będą wchodziły w życie stopniowo w latach 2013 – 2025. Wprawdzie rozszerzenie podatku na sektory o „znaczącym ryzyku emisji" ma nastąpić już od przyszłego roku, ale do 2021 r. mają one być objęte ulgą. Zakres tej ulgi prawdopodobnie będzie zależał od uznania rządów państw członkowskich UE.