Rz: Czy o podatkach można mówić w kategoriach konkurencyjności?
Jacek Kędzior: Oczywiście inwestorzy nie wybierają danego kraju wyłącznie ze względu na otoczenie podatkowe. Nie trzeba być rajem podatkowym, aby stać się dla nich krajem atrakcyjnym. Nie zmienia to faktu, iż z perspektywy inwestorów zagranicznych – tak samo zresztą jak polskich podmiotów gospodarczych, które inwestują poza granicami naszego kraju – otoczenie podatkowe jest ważne. Inwestorzy zwracają uwagę na to, jaka jest efektywna stawka podatku i na ile system podatkowy jest przewidywalny i stabilny. Tak naprawdę to są najistotniejsze kryteria brane pod uwagę podczas wyboru lokalizacji. Jeżeli mowa o konkurencyjności systemu podatkowego, to przede wszystkim powinniśmy się zastanowić nad tym, czy wysokość obciążeń w Polsce – na tle innych krajów europejskich – jest porównywalna i czy jesteśmy lub możemy być pod tym względem bardziej atrakcyjni. Niesłychanie ważną kwestią z punktu widzenia przedsiębiorców jest praktyka stosowania prawa podatkowego. To mianowicie, czy inwestor może uzyskać interpretację przepisów na czas i czy faktycznie jest ona zgodna z obowiązującymi przepisami. Ważne jest też, aby interpretacja dawała gwarancję bezpieczeństwa. Musimy zatem cały czas konkurować z innymi państwami jakością naszej administracji podatkowej i jakością obsługi podatnika. Konkurencyjność to wreszcie polityka podatkowa. Stąd pytanie, czy są jakieś obszary, które uważamy – z perspektywy interesu państwa – za warte wspierania poprzez preferencyjne opodatkowanie. Czy np. chcemy, aby w Polsce były lokowane struktury holdingowe albo czy widzimy szanse na to, żeby nasz kraj stał się miejscem, w którym będą powstawały centra finansowe czy usługowe? Na te i inne pytania trzeba sobie odpowiedzieć, gdyż specyficzne regulacje podatkowe w różnych krajach są starannie analizowane i oceniane przez inwestorów.
Dużo mówi się o przyjaznym aparacie skarbowym. Czy pana zdaniem, takie probiznesowe podejście jest zauważalne?
Dzisiaj probiznesowe i proinwestycyjne podejście prezentują przede wszystkim samorządy, którym bardzo zależy na tym, aby przyciągnąć na swój teren jak najwięcej inwestorów. Z tego względu zastanawiają się nad tym, co mogą zrobić, aby zachęcić przedsiębiorcę do lokalizacji inwestycji w ich regionie. Patrzą na inwestycje przez pryzmat miejsc pracy w określonej miejscowości. Stąd zaangażowanie czy to władz specjalnych stref ekonomicznych, czy samorządów jest coraz bardziej zauważalne i doceniane.
Co możemy w takim razie zrobić, aby to zmienić? Czy widzi pan jakieś możliwości dla naszego kraju, konkretne działania?
Nie będę pewnie oryginalny, jeśli powiem, że nie jest konieczne myślenie o zasadniczej reformie systemu podatkowego. Na przykład o napisaniu nowej ustawy o podatku od towarów i usług. Nie ma się co oszukiwać – nowa ustawa nie będzie krótsza od obecnej ze względu na poziom skomplikowania życia gospodarczego i regulacje europejskie. Moim zdaniem powinno się myśleć raczej o konkretnych rozwiązaniach, które odpowiadają konkretnym potrzebom. Innymi słowy, przepisy ustawowe na bieżąco powinny być analizowane i oceniane pod względem ich skutków, zgodności z realiami gospodarczymi oraz w tym kierunku nowelizowane. W ten sposób, wyciągając wnioski z dotychczasowego stosowania przepisów, tworzy się coraz lepsze prawo. Tak też zrobiono np. w rządowym projekcie nowelizacji ustawy o VAT, w którym zaproponowano m.in. rozliczenie importu poprzez deklarację podatkową, zniesienie 30-proc. sankcji za nieprawidłowe rozliczenie podatku, wprowadzenie kwartalnych deklaracji podatkowych czy uproszczenia dla magazynów konsygnacyjnych. To są konkretne rozwiązania, które sprzyjają biznesowi i eliminują niektóre bariery. Jeżeli natomiast mielibyśmy rozważać przyjęcie rozwiązań, które miałyby na celu uczynienie z Polski kraju, w którym są lokowane centra finansowe czy holdingowe, to odpowiednie regulacje podatkowe powinny być pochodną szerszej strategii. Jeśli strategia taka byłaby ponadpartyjna i realizowana dłużej, niż funkcjonuje jeden rząd, to mamy szansę, iż regulacje podatkowe mogłyby przyciągać odpowiednich inwestorów.
Jakichś zmian w prawie należałoby jednak dokonać…
Prace w zakresie zmiany przepisów ustawy o VAT nie budzą szczególnych kontrowersji i powinny być realizowane. Jeśli zaś chodzi o podatek dochodowy od osób prawnych, to z pewnością powinniśmy pomyśleć o nim w kategoriach efektywnej stawki podatku. Przede wszystkim należy zastanowić się nad tym, czy i które kategorie wydatków powinny być nadal wyłączane z kosztów uzyskania przychodów i czy w obecnym otoczeniu gospodarczym utrzymywanie niektórych wyłączeń jest uzasadnione.
Wiele mówi się też o podatku liniowym. Czy jest on lekiem na całe nasze zło w postaci niejasnego prawa?
Idea podatku liniowego jest, w mojej ocenie, wyrazem oczekiwań co do uproszczenia systemu podatkowego. Wyraźnie trzeba jednak powiedzieć, że to nie liczba stawek podatkowych komplikuje system. To, co przede wszystkim sprawia, że podatek dochodowy od osób fizycznych jest mało przejrzysty, to liczne ulgi i zwolnienia. Dyskusja o podatku liniowym powinna być punktem wyjścia do dyskusji o administracji skarbowej. Poprawa funkcjonowania administracji, która powinna móc szybko i sprawnie wyjaśnić podatnikowi także skomplikowane przepisy, przyczyni się do większej akceptacji regulacji podatkowych. Tym bardziej że nie ma dziś żadnych dowodów naukowych na to, iż jedna stawka sprawi, że nagle zacznie szybciej tętnić życie gospodarcze. Owszem, obniżenie opodatkowania wraz z krytycznym przeglądem i pewnie eliminacją przynajmniej niektórych ulg podatkowych, sprawnie działająca administracja skarbowa w istocie doprowadzą do tego – a nie sama stawka.
A zmiany w ordynacji podatkowej?
Krytycznie oceniam te projekty, które pojawiły się kilka tygodni temu. Odpowiadając na oczekiwania społeczne…
Chyba bardziej urzędników…
No właśnie, te zmiany były tak naprawdę wbrew idei, która – jak rozumiem – przyświecała ich opracowaniu. Bo jeśli chodziło o to, aby nie płacić od razu kwot wynikających z nieostatecznych decyzji podatkowych, to propozycja, która została przygotowana (nawiasem mówiąc, niestarannie), prowadziła do tego, że w praktyce każda decyzja będzie egzekwowana albo zabezpieczana. Innymi słowy, zmiany proponowane według pierwotnych projektów doprowadziłyby do sytuacji gorszej niż obecnie. Szczęśliwie w ostatnich dniach ministerstwo przedstawiło nową propozycję, która w mojej ocenie pozbawiona jest większości wad pierwotnego projektu. Po dopracowaniu ma szansę realizować związane z nią oczekiwania. To, co rzeczywiście wymaga zmiany w przepisach ordynacji, to regulacje dotyczące przedawnień. Po to, aby podatnik wiedział, kiedy przedawniają się zobowiązania podatkowe (z czym m.in. wiążą się terminy przechowywania dokumentów), a organy nie mogły różnymi swoimi działaniami przesuwać terminu przedawnienia.
A co z interpretacjami podatkowymi?
To temat rzeka. Moim zdaniem dwie kwestie są zasadnicze. Pierwsza – to ich sprawne wydawanie. Druga – to budowanie kompetencji administracji podatkowej, która sprawi, że interpretacje nie będą reprezentowały krótkoterminowego interesu fiskalnego, ale będą uwzględniały realia gospodarcze, w jakich funkcjonuje podatnik, i jego zamierzenia. Interpretacje podatkowe to obszar, którego nie możemy tracić z pola widzenia, bo on daje podatnikom komfort działania i bezpieczeństwo prawne. Nie można przy tej okazji nie wspomnieć o kwestii uprzednich porozumień cenowych. Do tej pory Ministerstwo Finansów zawarło ich kilka. Dziś przeciętny czas oczekiwania na załatwienie sprawy wynosi 9 – 10 miesięcy. To stosunkowo długi okres. Owszem, w innych krajach procedura ta trwa dłużej, ale tam też postępowania obejmują zwykle kilka krajów. Nie zmienia to jednak faktu, iż sprawna administracja w tym obszarze i przyśpieszenie tego procesu poprzez ciągłe budowanie i wzmacnianie zespołu ministerialnego powinno przyczynić się do szybszego zawierania uprzednich porozumień cenowych. Dopóki bowiem nie będziemy mieli podatkowych grup kapitałowych w takim rozumieniu, jak one funkcjonują w zachodniej Europie, dopóty porozumienia będą istotną gwarancją, że polityka cenowa firmy jest akceptowana przez administrację skarbową.
Ostatnio wiele mówi się o przyjaznym aparacie skarbowym. Czy z pana perspektywy jest to widoczne?
Nie lubię określenia “przyjazna administracja”. Relacje powinny być partnerskie, gdyż takie nie stwarzają ryzyka przekroczenia granicy, jaką powinien być profesjonalizm funkcjonowania aparatu skarbowego. W naszym kraju jednak funkcjonuje dość powszechne przekonanie, że prawem można wszystko załatwić, czyli jak zmienimy ustawę, to na pewno będzie lepiej. Oczywiście zmiany legislacyjne mogą mieć istotny wpływ na postawy obywateli, ale nie są wystarczające. Sądzę, że nie chcemy administracji “przyjacielskiej”, ale takiej, która jest zdolna pełnić w pewnym sensie usługową funkcję dla podatników. Takiej administracji, która będąc kompetentną, jednocześnie na bieżąco sprawdza i pilnuje, aby podatnicy wywiązywali się ze swoich obowiązków. Oznacza to konieczność wzmocnienia kompetencji kontroli skarbowej, która powinna móc przeciwdziałać zjawiskom uchylania się od opodatkowania. I to tak naprawdę jest wyzwanie.