Bezpośrednia konfrontacja to spora szansa na wyjaśnienie sprawy i bezbolesne jej zakończenie. Chyba że faktycznie pomyliliśmy się w rozliczeniu.
Korespondencję z urzędu odbieramy raczej niechętnie. A wezwanie w sprawie błędu w zeznaniu rocznym może przyprawić o drżenie niejednego podatnika. Z reguły z samego pisma za dużo nie wynika, ale adnotacja "nieprawidłowo obliczono zobowiązanie podatkowe" może solidnie wystraszyć. Jednak unikanie kontaktów z fiskusem na dłuższą metę nie popłaca. Lepiej wyjaśnić wątpliwości od razu.
Jedno jest pewne - trzeba jeszcze raz przeanalizować rozliczenie i dobrze przeczytać przepisy. A potem zadzwonić do urzędu i wysondować, o co chodzi. Mimo wyraźnego zaproszenia na osobistą wizytę okazuje się, że niektóre wątpliwości można wyjaśnić telefonicznie.
Jeśli przez telefon się nie uda, idziemy do urzędu uzbrojeni w przepisy i kalkulator. Osobista wizyta daje większe szanse na przekonanie do swoich racji. Oczywiście trochę to potrwa. Najtrudniej jest osobom aktywnym. Takim, które jednocześnie prowadzą działalność (i są VAT-owcami), pracują na etacie, grają na giełdzie, korzystają jeszcze ze starych ulg itd. Muszą odwiedzić kilka działów i w każdym przekonać rozmówcę, że jest właściwą osobą do rozstrzygnięcia naszej sprawy. A z komunikacją w urzędach jest różnie. Pracownik działu merytorycznego może być bezradny, gdy nie ma informacji z księgowości o wpływach na konto. I odwrotnie - osoba z księgowości nic nam nie pomoże, gdy nie ma tzw. przypisu z komórki merytorycznej.
Musimy się też przygotować na to, że urzędników nie zawsze przekonują interpretacje Ministerstwa Finansów, wyroki sądów i prasowe publikacje. "Pomaszerowałem do urzędu z "Rzeczpospolitą" i pismem Ministerstwa Finansów w ręku" - pisze czytelnik, którego sprawę omawialiśmy niedawno na łamach. "Pani rozpatrująca moją sprawę przeczytała artykuł oraz pismo, po czym stwierdziła, że nie jest to dla niej wyznacznikiem. Czuję się bezradny, choć wiem, że mam rację".
To, niestety, dość częsta sytuacja. Nasze argumenty na nic się zdają i musimy albo ustąpić, albo walczyć. Jeśli zgodzimy się z urzędem, korygujemy deklarację. Gdy mamy zaległość, powinniśmy ją zapłacić z odsetkami za zwłokę (chyba że ich kwota nie przekracza 6,60 zł). Razem z korektą trzeba złożyć pisemne uzasadnienie, czyli wyjaśnić, dlaczego poprawiamy deklarację. Jeśli to zrobimy, nie grozi nam grzywna z kodeksu karnego skarbowego.
masz pytanie do autora, e-mail: p.wojtasik@rzeczpospolita.pl
Są trzy warianty postępowania:
- asertywny - próbujemy cierpliwie wyjaśniać i przekonywać do swoich racji;
- zachowawczy - pokornie na wszystko się zgadzamy i poprawiamy PIT;
- agresywny - walczymy do ostatniej kropli krwi, stając się wrogiem urzędu.
Na początkowych etapach polecam pierwsze rozwiązanie. Wybór między drugim a trzecim zależy od stanu faktycznego i prawnego sprawy oraz cech naszego charakteru.