Jest szansa, że już wkrótce osoby fizyczne będące udziałowcami spółek przestaną być karane przez fiskusa za swoje proinwestycyjne podejście. Chodzi o dochody przeznaczone na podwyższenie kapitału zakładowego osoby prawnej, co wiąże się z interpretacją art. 24 ust. 5 pkt 4 i art. 23 ust. 1 pkt 38 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych (PIT). Do niedawna wśród organów podatkowych dominował pogląd, że aby móc zaliczyć do kosztów zbycia udziałów wydatki na ich nabycie, niezbędne jest wydanie posiadanych przez siebie środków. Tak nabyte udziały przy sprzedaży umożliwiały odliczenie kosztów. Sprawa się komplikowała, gdy udziałowiec decydował o niewypłaceniu sobie dywidendy, ale w zamian postanawiał o przesunięciu funduszy w ramach spółki z kapitału zapasowego na zakładowy. Przy sprzedaży tak otrzymanych udziałów koszty stanowiły problem. Nie do pomyślenia była sytuacja, aby osoba fizyczna mogła do nich zaliczyć wydatek, którego – jak twierdziła skarbówka – w ogóle nie poniosła. Nie wydała środków, bo dokapitalizowanie dokonało się poprzez przesunięcie pomiędzy funduszami w spółce.

O tym, że takie działanie nie zyska zrozumienia u urzędników, przekonał się podatnik, który będąc jedynym wspólnikiem spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, zdecydował, że wypracowany przez spółkę zysk nie zostanie wypłacony w postaci dywidendy, lecz zostanie zainwestowany w rozwój firmy. To znaczy, pieniądze z kapitału zapasowego zostaną przesunięte na kapitał zakładowy. W wyniku tej operacji objął nowe udziały w spółce. Kłopoty zaczęły się, gdy kilka lat później, sprzedając te udziały, chciał zaliczyć poniesiony na ich objęcie wydatek do kosztów uzyskania przychodów. Okazało się, że nie może tego zrobić, bo – jak uznały organy podatkowe – dokonane przez spółkę na zlecenie podatnika przesunięcie pomiędzy funduszami sprawiło, że to nie on poniósł wydatek, lecz spółka. Nie może więc zaliczyć tego „wydatku” w swoje koszty uzyskania przychodów. Dla skarbówki nie miał znaczenia fakt, iż wcześniej pieniądze przeznaczone na podwyższenie kapitału zostały – dla celów podatkowych – potraktowane jako dochód podatnika, od którego płatnik (spółka) odprowadził zryczałtowany podatek dochodowy.

– Skoro pieniądze z zysku spółki zostały uznane pod względem podatkowym za dochód podatnika, to przy ustalaniu kosztów nie można pomijać tego faktu. W konsekwencji nie można też twierdzić, że podatnik nie poniósł wydatku i nie ma prawa do zaliczenia go do kosztów uzyskania przychodów – podkreśla Marek Jarocki, doradca podatkowy w Ernst & Young.

Na takim stanowisku stanął też Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Uznał, że w rozumieniu ustawy o PIT, słowo „wydatki” ma znacznie szerszy sens niż w rozumieniu potocznym. – Takie stanowisko sądu zasługuje na aprobatę. Wskazuje, że przepisy podatkowe należy interpretować znacznie szerzej i wnikliwiej, niż to wynika z pobieżnej analizy – podkreśla Marek Jarocki. I dodaje: – To ważny i w pewnym sensie precedensowy wyrok. Wpisuje się w linię orzecznictwa, które odchodzi od zbyt ścisłej literalnej interpretacji na rzecz wykładni językowej, pozostającej w spójności z logiką systemu i celem przepisu.