Wygranie publicznego przetargu nie oznacza, że zwycięska firma musi sama zrealizować zamówienie. Może skorzystać z pomocy podwykonawców po zawarciu z nimi umowy o podwykonawstwo.

Często się zdarza, że duże firmy – główni wykonawcy – nie wywiązują się z obowiązków wobec podwykonawców i nie płacą im wynagrodzenia, nawet gdy w terminie otrzymują pieniądze od zamawiających. Dla małych firm może to oznaczać kłopoty czy też bankructwo.

Aby ograniczyć skutki takich przypadków, podwykonawcy mają generalnie prawo domagać się zapłaty od zamawiającego. Nie zawsze jest to jednak możliwe. Przede wszystkim podwykonawca może żądać pieniędzy, gdy zamawiający zaakceptował umowę o podwykonawstwo, której przedmiotem są roboty budowlane (usługi, dostawy).

W praktyce zwykle bywa tak, że inwestor nie dostaje umowy z podwykonawcą, a pomimo tego zdaje sobie sprawę z tego, kto jest podwykonawcą i jakie roboty wykonuje. W takich przypadkach może zostać on zobowiązany do wypłaty wynagrodzenia podwykonawcy. Sąd Najwyższy podkreślał wielokrotnie, że należy brać pod uwagę samo wyrażenie zgody inwestora na umowę z podwykonawcą, (treść umowy nie musi być mu znana). Zgoda może być wyrażona np. przez tolerowanie obecności podwykonawcy na placu budowy, dokonywanie wpisów w dzienniku budowy, odbieranie wykonanych przez niego robót.

W praktyce często zdarza się jednak, że gdy umowa z podwykonawcą nie była przedstawiona inwestorowi do akceptacji, zamawiający próbują uniknąć odpowiedzialności z tytułu wypłaty wynagrodzenia na rzecz podwykonawcy. Wskazują, że ich zachowanie na placu budowy nie oznaczało wyrażenia zgody na umowę z podwykonawcą. Tak właśnie było w sprawie, która trafiła do Sądu Okręgowego w Krakowie.

W związku z koniecznością usunięcia skutków powodzi gmina udzieliła zamówienia publicznego dużej firmie. Ta, część prac zleciła podwykonawcy, który wywiązał się z zobowiązania. Główny wykonawca nie zapłacił jednak mu wynagrodzenia. Po jakimś czasie ogłosił upadłość. Podwykonawca zwrócił się o zapłatę do zamawiającego. Powołał się na art. 6471 kodeksu cywilnego. Zgodnie z nim do zawarcia przez wykonawcę umowy o roboty budowlane z podwykonawcą jest wymagana zgoda inwestora. Jeżeli inwestor w terminie 14 dni od przedstawienia mu przez wykonawcę umowy z podwykonawcą lub jej projektu wraz z częścią dokumentacji dotyczącą wykonania robót określonych w umowie lub projekcie nie zgłosi na piśmie sprzeciwu lub zastrzeżeń, uważa się, że wyraził zgodę na kontrakt. Tak więc w takiej sytuacji zawierający umowę z podwykonawcą oraz inwestor i wykonawca ponoszą solidarną odpowiedzialność za zapłatę wynagrodzenia za roboty budowlane wykonane przez podwykonawcę.

Zamawiająca gmina odmówiła podwykonawcy wypłaty wynagrodzenia, wskazując, że umowa z podwykonawcą nie została przedstawiona jej do zaakceptowania. Podwykonawca skierował pozew do sądu. Wskazał, że zawarta z nim umowa faktycznie nie była przedstawiona gminie do zaakceptowania. Gmina jednak godziła się na wykonywanie prac przez podwykonawcę. Reprezentujący ją inspektor nadzoru był przy tym, gdy wykonawca przekazywał front robót podwykonawcy i wiedział, jakie prace zostały przez niego zrealizowane.

Sąd nie uwzględnił jednak argumentów podwykonawcy i oddalił jego pozew. W uzasadnieniu stwierdził, że podwykonawca nie wskazał zachowań inspektora, które mogłyby świadczyć o tym, że zdaje on sobie sprawę z obowiązku kontroli rozliczeń wykonawcy z podwykonawcą. Sama wiedza o tym, że dana firma jest podwykonawcą, nie oznacza jeszcze złożenia oświadczenia woli o wyrażeniu zgody na umowę wykonawcy z podwykonawcą. Przede wszystkim ani podwykonawca, ani wykonawca nie wyrazili woli otrzymania takiej zgody, więc milczenie inspektora nadzoru nie może być interpretowane jako udzielenie zgody. Sąd wskazał, że przejawem wyrażenia zgody na umowę wykonawcy z podwykonawcą co do zasady powinno być jakieś aktywne działanie inwestora. A tego nie było.

Wyrok Sądu Okręgowego w Krakowie z 17 lutego 2015 r., IX GC 392/14.