W Polsce od lat narzeka się na to, że nasze firmy mało inwestują w ochronę własnego dorobku intelektualnego. Przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele. Mniejszych przedsiębiorców zniechęca często wysokość kosztów, jakie wiążą się z uzyskaniem patentu i utrzymaniem go w mocy.

Tym bardziej warto pamiętać, że owe koszty można niekiedy zmniejszyć. Zwłaszcza jeden ze sposobów szukania takich oszczędności wydaje się nieco zapomniany – a przecież godny polecenia.

[srodtytul]Ile kosztuje patent[/srodtytul]

Zacznijmy od szybkiego podliczenia kosztów uzyskania patentu w Urzędzie Patentowym Rzeczypospolitej Polskiej. Opłata urzędowa za tradycyjne (papierowe) zgłoszenie wynalazku wynosi 550 zł. Do tego dochodzi opłata za ogłoszenie w oficjalnym publikatorze Urzędu o udzieleniu patentu i druk dokumentów – w wysokości 90 zł plus 10 zł za każdą stronę opisu patentowego powyżej dziesięciu. Po udzieleniu patentu Urząd drukuje bowiem dokumentację patentową. Im owa dokumentacja obszerniejsza, tym druk droższy.

Do tego należy doliczyć opłaty za utrzymanie patentu w mocy. Są one uiszczane nie jednorazowo, lecz w miarę upływu czasu, i wynoszą od 480 zł za pierwsze trzy lata roku ochrony, przez 250 zł za czwarty rok, do 1550 zł za 20. rok ochrony wynalazku. Łatwo więc obliczyć, że za pełne 20 lat zapłacimy 14 630 zł.

Zazwyczaj to jednak nie wszystko. Oprócz opłat urzędowych na ogół trzeba jeszcze zapłacić komuś, kto przygotuje dokumentację zgłoszeniową. W przypadku zagranicznych przedsiębiorców działanie przez pełnomocnika jest obowiązkowe.

Firmy krajowe mogą co prawda występować przed Urzędem Patentowym samodzielnie, wymaga to jednak dość specyficznej wiedzy, jak choćby umiejętność sporządzania opisów patentowych czy znajomość procedury administracyjnej. W każdym razie decydując się na pełnomocnika, w kosztach całego postępowania należy uwzględnić jego wynagrodzenie – a także 17 zł opłaty skarbowej od udzielonego mu pełnomocnictwa.

[srodtytul]Gdzie szukać oszczędności[/srodtytul]

Czy wszystkie te kwoty można w jakiś sposób obniżyć? Oczywiście. Po pierwsze, negocjując wynagrodzenie z pełnomocnikiem.

Należy jednak pamiętać, że rzecznicy patentowi – a tylko im wolno reprezentować stronę w postępowaniu – nie mogą zejść tutaj poniżej pewnego pułapu. Stawki minimalne narzuca im rozporządzenie ministra sprawiedliwości.

Po drugie, przedsiębiorcy wolno podjąć próbę wykazania, że nie jest w stanie ponieść w pełnej wysokości opłaty za zgłoszenie wynalazku. Jeśli mu się powiedzie, Urząd zwolni go z jej części (do 70 proc.). Nie jest to może dużo, biorąc pod uwagę, że opłata ta wynosi – jak wspomniano – 550 zł.

Po trzecie, do rozważenia jest udzielenie tzw. licencji otwartej. W skrócie polega ona na tym, że każdemu wolno będzie korzystać z wynalazku. Oczywiście nie za darmo. Uprawnionemu z patentu przysługuje wówczas opłata licencyjna od każdego z korzystających. Jest ona płatna co miesiąc w wysokości do 10 procent korzyści uzyskanych przez licencjobiorcę w każdym roku korzystania z wynalazku, po potrąceniu nakładów.

Strony nie muszą nawet zawierać pisemnej umowy. Wystarczy, że zainteresowany zacznie z wynalazku korzystać. W takiej sytuacji ma jednak obowiązek przesłać licencjodawcy stosowne zawiadomienie na piśmie.

Skutki licencji otwartej nie zamykają się jednak w możliwości korzystania z wynalazku przez innych przedsiębiorców. To byłoby przecież do załatwienia także w drodze indywidualnych negocjacji. Istnieją też zachęty o charakterze o wiele bardziej wymiernym. Otóż w razie złożenia w UPRP oświadczenia o gotowości udzielenia licencji otwartej o połowę spadają opłaty okresowe za utrzymanie patentu w mocy.

I tak wynoszą one od 240 zł za pierwsze trzy lata ochrony, przez 125 zł za czwarty rok, do 775 zł za 20. rok ochrony wynalazku. Zamiast 14 630 zł za 20 lat ochrony wynalazku możemy więc zapłacić 7315 zł.

[srodtytul]Decyzja nieodwołalna[/srodtytul]

Jak wynika z wyliczeń, oszczędności są spore. Decyzję o udzieleniu licencji otwartej należy jednak dobrze przemyśleć, jest ona bowiem ostateczna i nie może być ani odwołana, ani zmieniona. Oświadczenie o gotowości udzielenia licencji to dokument oddzielny od zgłoszenia patentowego. Wiąże się z dodatkową opłatą w wysokości 100 zł.

[srodtytul]Finansowa pułapka?[/srodtytul]

Przepisy o licencji otwartej nie są, niestety, w pełni klarowne – i co gorsza, dotyczy to pieniędzy. Jak wspomniano, uprawniony z patentu ma prawo do 10 procent korzyści uzyskanych przez licencjobiorcę w każdym roku korzystania z wynalazku. Nie do końca tylko wiadomo, czy chodzi o korzyści z samego wynalazku, czy o korzyści w ogóle.

W tym pierwszym przypadku powstaje przede wszystkim pytanie, jak takie korzyści zdefiniować. Z kolei korzyści w tym drugim znaczeniu upodabniałyby się do zysku w znaczeniu rachunkowym. Łatwiej wtedy wyliczyć wynagrodzenie, ale co np. w sytuacji, gdy korzystający rok w rok ponosi straty?

Ostatecznym instrumentem ograniczenia kosztów patentu jest zaniechanie uiszczania opłat okresowych. Ostatecznym dlatego, że jeśli przedsiębiorca zdecyduje się na taki krok, jego patent wygaśnie. Jeśli zatem wynalazek przynosi dochody, inwestowanie w opłaty nie jest zbyt uciążliwe. W przeciwnym wypadku koszty można przyciąć, po prostu zarzucając ochronę wynalazku.

[ramka][b]Zobacz: [link=http://www.rp.pl/galeria/6,1,541449.html]koszty utrzymania ochrony patentowej[/link][/b][/ramka]

[i]Autor jest rzecznikiem patentowym[/i]