Najważniejsze dla pracodawców rozwiązanie antykryzysowe dotyczące elastycznej organizacji czasu pracy nie może być wprowadzone bez zgody związków zawodowych. Problem w tym, że ustawodawca uznał, iż cel nadrzędny, jakim jest utrzymanie miejsc pracy, może być osiągany bez uwzględnienia konsekwencji okresowego obniżenia zarobków.

– Rozwiązania przyjęte przez Sejm sprawiają, że koszty, jakie załogi poniosą przy ratowaniu firmy, nie ograniczą się do zmniejszenia pensji.

Zatrudnieni stracą także na wynagrodzeniu urlopowym, zasiłku chorobowym i innych świadczeniach uzależnionych od wysokości wynagrodzenia, a to oznacza, że skłonność związków do zawierania porozumień może być mała, jeżeli pracodawca nie zaoferuje w zamian jakichś dodatków wyrównawczych czy dodatkowych świadczeń – mówi Jerzy Langer z Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność".

Zdaniem związkowców niekorzystne porozumienia mogą być natomiast zawierane tam, gdzie negocjują je przedstawiciele pracowników. Bo nie został sprecyzowany sposób ich wyłaniania.

Związkowcy próbowali w Sejmie przeforsować rozwiązania łagodzące niekorzystne skutki obniżenia zarobków. Proponowali, żeby podstawę wymiaru m.in. zasiłku chorobowego, zasiłku opiekuńczego i zasiłku wyrównawczego stanowiło przeciętne miesięczne wynagrodzenie za 12 miesięcy kalendarzowych poprzedzających miesiąc, w którym zostało zastosowane przedłużenie okresu rozliczeniowego, indywidualny rozkład czasu pracy lub obniżony wymiar czasu pracy.

– Niestety, rozwiązanie to, tak jak inne propozycje poprawiające sytuację pracowników, zostało odrzucone. Były zapowiedzi minister Ostrowskiej, że można zmienić odpowiednie rozporządzenia, by pracownicy nie tracili na świadczeniach, których wysokość jest pochodną wynagrodzenia, ale nie wierzymy, że tak się stanie – mówi Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ.

Związkowcom pozostaje więc walka na poziomie zakładu pracy o dodatkowe rozwiązania osłonowe dla załogi w zamian za zgodę na 12- miesięczny okres rozliczeniowy, np. dopłaty do wynagrodzeń urlopowych, wysokie odprawy dla zwalnianych itp.

– Problem w tym, że związki działają pod presją, bo pracodawcy wiedzą, że gdy do porozumienia nie dojdzie, to działacze będą oskarżeni o przyczynienie się do redukcji zatrudnienia – mówi Andrzej Radzikowski.

Liderzy związkowi zapowiadają szkolenia dla działaczy, by w czasie negocjowania porozumienia optymalnie zadbać o interesy pracowników.