Ścisłe stosowanie prawa może być niekiedy zabójcze dla sensownych owego prawa efektów. Dotyczy to w szczególności szeroko pojętego prawa handlowego, któremu sens nadaje przydatność dla sprawnej regulacji operacji gospodarczych. Niestety, system prawny nie jest zorientowany szczególnie praktycznie. Zapewne jest to po trosze cecha wrodzona systemów kodeksowych, ale tym bardziej dotyczy ona systemów nieoswojonych z kapitalizmem, jak polski.

Można odnieść wrażenie, że formalna interpretacja przepisów jest wciąż przyjmowana jako bardziej oczywista.

Różnicę między interpretacją formalną i pragmatyczną najlepiej zilustrować na przykładzie skutków tych wszystkich przepisów, które ustanawiają zakaz dokonywania poszczególnej czynności. Gdyby w tym akurat wypadku system nie opowiedział się wyraźnie na rzecz interpretacji pragmatycznej, formalna interpretacja przepisu, który głosi, że czegoś nie wolno albo że coś jest zakazane, oznaczałaby, że skutkiem takiego przepisu powinna być zupełna niedopuszczalność tak opisanej czynności. Zwłaszcza jej nieważność.

W rzeczywistości w większości wypadków, gdy prawo cywilne mówi, że czegoś nie wolno, ma na uwadze jedynie odpowiedzialność odszkodowawczą tego, który czynność taką wbrew zakazowi wykona. W odniesieniu do całego systemu oznacza to tylko tyle, że poszczególne czynności mogą być wykonywane mimo wyraźnego zakazu zawartego w przepisach prawa, pod tym wszakże warunkiem, że ten, który ową czynność wykonuje, bierze na siebie odpowiedzialność materialną za jej skutki. A jeżeli uważa, że skutków takich nie spowoduje, to owo „nie wolno” nie znaczy dla niego nic.I tak właśnie należy czytać przepisy prawa pod kątem interpretacji pragmatycznej.

[srodtytul]Mało praktyczny mechanizm[/srodtytul]

Przepisy [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=133014]kodeksu spółek handlowych[/link] ustanawiają szereg specyficznych wymogów dotyczących przeniesienia własności akcji. Stwarzają one mało praktyczny z punktu widzenia nabywców akcji mechanizm. Jego ułomność widać zwłaszcza z perspektywy konieczności bezzwłocznego przejęcia kontroli nad spółką przez nabywcę akcji po zawarciu umowy przeniesienia akcji i po zapłacie ceny za akcje.

Dla przeniesienia akcji imiennych kluczowa jest rola zarządu spółki. Zarząd bowiem ma obowiązek prowadzić księgę akcyjną (obejmującą akcje imienne i świadectwa tymczasowe). Ma obowiązek wpisywać dane akcjonariusza, w tym adres lub adres do doręczeń, wysokość dokonanych wpłat, a także, na wniosek osoby uprawnionej, wpis o przeniesieniu akcji na inną osobę wraz z datą wpisu.

Kwestia ta ma o tyle znaczenie zasadnicze, iż w wypadku akcji imiennych wobec spółki uważa się za akcjonariusza tylko tę osobę, która jest wpisana do księgi akcyjnej. W wypadku akcji na okaziciela za akcjonariusza uważany będzie posiadacz akcji na okaziciela (z uwzględnieniem przepisów o obrocie instrumentami finansowymi wprowadzających rozległe wyjątki związane z elektronicznym obiegiem akcji).

[srodtytul]Procedura zmian w księdze [/srodtytul]

Na żądanie nabywcy akcji zarząd dokonuje wpisu o przeniesieniu akcji. Jednakże przed dokonaniem zmian w księdze akcyjnej zarząd zgodnie z art. 341 § 4 k.s.h. powiadamia o swoim zamiarze osoby zainteresowane, wyznaczając im co najmniej dwutygodniowy termin na zgłoszenie sprzeciwu. Powiedzmy raczej – zgodnie z przepisami ma obowiązek to uczynić.I to jest clou ociężałości prawnej omawianej procedury.

Zgłoszenie pisemnego sprzeciwu w tym terminie powoduje wstrzymanie zmiany wpisu, innymi słowy, uniemożliwia przejęcie kontroli nad spółką przez nabywcę akcji. Osobami zainteresowanymi, zawiadamianymi i informowanymi o prawie sprzeciwu są ci, których uprawnienia wpisane w księdze akcyjnej mają zostać wykreślone lub obciążone przez wpis ograniczonego prawa rzeczowego. Innymi słowy, uprawnionym do złożenia sprzeciwu jest przede wszystkim zbywca akcji.

W praktyce zarząd spółki ma zwykle do czynienia z żądaniem dokonania wpisu ze strony osób, które legitymują się bezspornym prawem do akcji lub wręcz samymi akcjami. [b]Uruchomienie procedury powiadamiania i sprzeciwu oznacza pozostawienie faktycznej kontroli nad spółką w rękach akcjonariuszy, którzy nie tylko wyzbyli się akcji, ale zainkasowali z tego tytułu cenę. Jest to rozwiązanie z punktu widzenia nabywcy akcji nieludzkie, by nie powiedzieć – sadystyczne.[/b] W szczególności także i z tego powodu, iż w zdecydowanej większości sprzedający wcale nie życzy sobie przedłużania procedury związanej z ujawnieniem kupującego. W lojalnych stosunkach biznesowych zależy im na satysfakcji kupującego wynikającej z jak najszybszego uskutecznienia wszystkich efektów transakcji.

[b]Przepisy, jak to przepisy, nie przewidują żadnego łagodnego, miękkiego wyjścia z tej sytuacji. W szczególności nie istnieje opcja zrzeczenia się przez pierwotnego akcjonariusza jego prawa do złożenia sprzeciwu.[/b]

[srodtytul]Rozwiązanie dyktowane przez praktykę[/srodtytul]

[b]Jedynym wyjściem z sytuacji jest bezzwłocznie wpisanie przez zarząd nabywcy akcji z pominięciem procedury pozwalającej na sprzeciw pierwotnego, wyzbywającego się swych akcji akcjonariusza.[/b] Na rozwiązanie takie zarząd może sobie pozwolić, zwłaszcza gdy prawo nabywcy akcji nie budzi żadnych wątpliwości. Samo uchylenie się od wdrożenia procedury związanej ze sprzeciwem sprzedającego nie może skutkować jakimkolwiek uchyleniem czy unieważnieniem wpisu. Wpis ma bowiem w założeniu potwierdzić (czyli właśnie zarejestrować) nowy stan prawny.

[b]Jeśli dojdzie na tym tle do sporu sądowego, sąd nie będzie badał kwestii wdrożenia procedury i jej przebiegu, lecz tylko to, komu w rzeczywistości przysługują akcje.[/b] Tylko gdyby się okazało, że wpisanie kupującego jako nowego akcjonariusza było obarczone wadą, wtedy zarząd będzie ponosić odpowiedzialność. Szkoda taka miałaby miejsce, gdyby niewdrożenie procedury dotyczącej poinformowania sprzedającego oraz złożenia przez niego sprzeciwu spowodowało szkodę po stronie sprzedającego będącego dotychczasowym akcjonariuszem.

Takie zdarzenie ma szansę wystąpić niezwykle rzadko. Natomiast problem dla nabywcy akcji, który miałby czekać na przeprowadzenie całej procedury, a zwłaszcza na rozpatrzenie sprzeciwu, wystąpiłby niemalże na pewno. Tylko jest to szkoda, która następuje zgodnie z przepisami prawa, więc w ogóle niczego dochodzić z tej przyczyny nie można.

[b]I tak oto nie pierwszy raz mamy do czynienia z przepisami, których lepiej jest nie stosować, niż je stosować, jeżeli prawidłowo chcemy uwzględnić powody, dla których owe przepisy powstały.[/b]