Aby dobre oferty nie odpadały w przetargach, przepisy umożliwiają uzupełnianie brakujących dokumentów i oświadczeń. Ułatwienie to jest jednak wykorzystywane przez nieuczciwych przedsiębiorców do zawyżania cen. Mechanizm jest prosty. Dwie lub więcej firm (najczęściej powiązanych ze sobą kapitałowo, ale niekoniecznie) składa oferty z różnymi cenami. Załóżmy, że jedna opiewa na 100 mln zł, a druga na 120 mln zł. Do tańszej celowo nie dołączono niektórych dokumentów.
Po otwarciu ofert spółki sprawdzają, czy inna firma zaproponowała cenę między 100 mln zł a 120 mln zł. Jeśli okazuje się, że nie, to celowo nie reagują na wezwanie do uzupełnienia dokumentów. W ten sposób wykonawca, który oferował najniższą cenę, musi być wykluczony z przetargu, gdyż nie dostarczył wszystkich wymaganych papierów. Zamawiający, chcąc nie chcąc, musi wybrać ofertę za 120 mln zł.
Mechanizm ten zastosowały m.in. trzy firmy startujące w przetargu na dostawę wyposażenia budynków na przejściu drogowym w Dorohusku. Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów nałożył na nie kary w łącznej wysokości ponad 900 tys. zł. Takie same podejrzenia pojawiły się w przetargu Ministerstwa Środowiska na integrację baz danych, w którym oferty złożyły dwie powiązane ze sobą kapitałowo spółki: Aram i Sygnity, chociaż obydwie zapewniają, że nie działały w zmowie.
Proceder ten ma ukrócić nowelizacja prawa zamówień publicznych, nad którą właśnie pracuje Sejm. – Wykonawca, który na wezwanie zamawiającego nie uzupełni brakujących lub błędnych dokumentów, będzie się musiał liczyć z tym, że nie odzyska wpłaconego przez siebie wadium – wyjaśnia Jacek Sadowy, prezes Urzędu Zamówień Publicznych. W dużych przetargach wadium jest liczone w milionach złotych, dlatego jest szansa, że groźba jego utraty będzie skutecznie odstraszać od manipulowania cenami. – Nie możemy zabronić, aby firmy powiązane ze sobą kapitałowo składały odrębne oferty w tym samym przetargu. Trudno mi jednak uwierzyć, żeby spółki mające jednego właściciela rzeczywiście uczciwie konkurowały ze sobą – mówi Sadowy.
Może się zdarzyć i tak, że firma, mimo jak najlepszych chęci, nie zdoła uzupełnić dokumentów. Czy ona również utraci wadium? Nie. Jeśli dowiedzie, że przyczyny niedostarczenia dokumentów nie leżą po jej stronie, odzyska swoje pieniądze. Chodzi np. o sytuacje, w których z góry wiadomo było, że firma nie spełnia warunków udziału w przetargu.
– Załóżmy, że jednym z wymagań stawianych wykonawcom jest dysponowanie dziesięcioma walcami drogowymi. Firma, która złożyła ofertę, dysponuje zaś jedynie sześcioma. Wówczas nie traciłaby wadium, gdyż po prostu źle oszacowała swoje możliwości – tłumaczy prezes Sadowy. – To na niej jednak spoczywałby ciężar udowodnienia, że rzeczywiście nie może uzupełnić brakujących dokumentów – zaznacza.
Przedsiębiorcy z pewnością za każdym razem będą twierdzić, że nie uzupełnili dokumentów z przyczyn od nich niezależnych. Jeśli nie uda im się przekonać zamawiającego, to pozostanie im dochodzenie swoich racji przed sądami powszechnymi.
Są duże szanse, że wprowadzenie sankcji utraty wadium dla wykonawcy, który na wezwanie zamawiającego nie uzupełni dokumentów lub oświadczeń, jeśli nie wyeliminuje, to przynajmniej znacznie ograniczy zmowy cenowe. Jak zwykle jednak zweryfikuje to praktyka. Może się więc zdarzyć, że w niektórych sytuacjach nieuczciwej firmie mimo wszystko będzie się opłacało nie uzupełniać dokumentów, gdyż wadium będzie niższe niż zysk wynikający z zawyżonej ceny. Trzeba bowiem pamiętać, że wadium ustala się w granicach od 0,5 proc. do 3 proc. Nowelizacja ma podwyższyć górny limit do 4 proc.
masz pytanie, wyślij e-mail do autora: s.wikariak@rp.pl