Rz: Jaka jest dziś wartość zadłużenia w Polsce?
Krzysztof Matela: Na koniec 2007 r. wartość udzielonych kredytów dla przedsiębiorstw wzrosła do poziomu 180 mld zł. Natomiast łączna wartość zadłużenia gospodarstw domowych wyniosła blisko 250 mld zł, z czego ok. 120 mld to zadłużenie z tytułu kredytów hipotecznych, a kolejne 9 mld – na kartach kredytowych. W ubiegłym roku można było zaobserwować zmianę struktury kredytu dla klientów indywidualnych. Podczas gdy w pierwszym półroczu dominowały przede wszystkim te na cele mieszkaniowe, w kolejnych miesiącach popyt na nie spadł na korzyść kredytów konsumpcyjnych. Wzrost płac i poprawiająca się sytuacja ekonomiczna gospodarstw domowych spowodowały tak znaczny wzrost zapotrzebowania na kredyt, iż jego łączna wartość przekroczyła wartość wpłaconych do banków depozytów. W konsekwencji banki zmuszone zostały do poszukiwania droższego źródła pieniędzy na rynku, a to wpłynęło na wzrost kosztów obsługi kredytu dla klienta. Jednakże analitycy przewidują, iż nie wpłynie to w istotny sposób na spadek popytu na kredyty. Polacy, pomimo rosnących stóp procentowych, nadal będą się zadłużać, przede wszystkim na cele konsumpcyjne.
Czy w zachowaniu wierzycieli i dłużników nastąpiły w ostatnim okresie jakieś istotne zmiany?
Analizując zachowania podmiotów gospodarczych w Polsce, można dojść do wniosku, iż niepłacenie zobowiązań w uzgodnionym terminie płatności jest przez firmy traktowane jako zjawisko zupełnie normalne i powszechnie akceptowalne. O ile w latach 90. zwlekanie z regulowaniem zobowiązań miało bezpośredni związek z zatorami pieniężnymi, o tyle w ciągu ostatnich kilku lat przyczyna zmieniła się diametralnie. Obecnie gros przedsiębiorców traktuje takie działania jako sposób polepszenia swojej płynności finansowej, zakładając je wprost w swojej polityce finansowej. Dodatkowo nagminną praktyką stało się negocjowanie terminów płatności, tak by wydłużyć je z 14 czy 21 dni do 45, a czasem nawet 90 dni. Także wzrost skłonności do ryzyka u polskich przedsiębiorców może wywoływać chwilowe lub okresowe zachwiania płynności, a w konsekwencji – zaprzestanie płacenia swoich długów.
W przypadku korporacyjnych zobowiązań bankowych i leasingowych sytuacja wygląda inaczej – tam bowiem zaobserwować można wyraźne polepszenie dyscypliny płatniczej, co przejawia się w skrupulatnym rozliczaniu się w uzgodnionych terminach.
Przechodząc do świata wierzytelności konsumenckich, należy zauważyć, że prawie 1,2 mln Polaków zalega z płatnościami dłużej niż dwa miesiące (tak wynika z raportu Biura Informacji Gospodarczej oraz Biura Informacji Kredytowej). Ponad 40 proc. zadłużonych nie spłaca w terminie kredytów gotówkowych, 32 proc. – kredytów ratalnych i kredytów na papiery wartościowe, 18 proc.
– zadłużenia na kartach kredytowych. Oddzielną kwestią pozostaje zwiększanie się wolumenu i wartości przeterminowanych zobowiązań osób fizycznych, które wynikać będą z kredytów hipotecznych. Wg założeń specjalistów łączna wartość nieregularnych kredytów hipotecznych może znacząco przewyższyć nawet 3 proc. ogólnej masy pożyczek, co stanowić będzie wartość powyżej 4,5 mld zł. Wierzytelności te bez wątpienia trafią do funduszy sekurytyzacyjnych.
Ile procent tej wartości daje się odzyskać?
Głównym czynnikiem mającym wpływ na ściągalność wierzytelności jest jej wiek. Im wierzytelność jest młodsza, tym procent ściągalności jest wyższy. Im starsza, tym ściągalność niższa. Zależność jednakże nie jest liniowa. Wierzytelności o okresie przeterminowania od zera do trzech miesięcy w zasadzie udaje się odzyskać w 80 – 90 proc. W przypadku zobowiązań sześcio – dwunastomiesięcznych ten parametr spada do kilkudziesięciu procent (od 30 do 60 proc.), w chwili gdy wierzytelność jest starsza niż 24 miesiące, jej docelowa ściągalność może sięgnąć najwyżej kilku – kilkunastu procent. Innym czynnikiem wpływającym na odzyskiwanie pieniędzy jest typ samego dłużnika, tzn. czy jest on firmą – osobą prawną, osobą fizyczną prowadzącą działalność gospodarczą czy też zwykłym konsumentem. Pozostałe czynniki – rozłożenie geograficzne dłużników, ich wiek, charakter samej wierzytelności i jej wielkość – mają mniejsze, aczkolwiek istotne znaczenie dla procesu windykacji.
Z jakich branż te długi pochodzą?
Głównym dostawcą wierzytelności w ostatnich miesiącach jest system bankowy, który generuje zarówno zobowiązania korporacyjne, jak i w stosunku do osób fizycznych. Drugim znaczącym źródłem jest ciągle branża telekomunikacyjna. Obydwie te grupy dostarczają najwięcej wierzytelności o charakterze masowym.
Czy polscy przedsiębiorcy potrafią już zarządzać własnymi wierzytelnościami?
W ciągu ostatnich kilku lat przedsiębiorcy znacznie pogłębili swoją wiedzę o zarządzaniu wierzytelnościami. Potrafią już monitorować swoje wierzytelności, oceniać ich ryzyko, sterować wierzytelnościami, a przede wszystkim – szybko reagować w momencie, gdy dłużnik nie spłaca swoich zobowiązań. W latach 90. wierzyciel reagował dopiero po kilku tygodniach od zaistnienia zwłoki w płatnościach. Teraz, jeśli dłużnik nie zapłaci swoich zobowiązań w terminie, może być prawie pewny, iż wierzyciel skontaktuje się z nim natychmiast.
Jak obecnie wygląda rynek sekurytyzacji w Polsce?
Płynący na rynek strumień wierzytelności wyraźnie się zmniejszył, szczególnie w drugiej połowie 2007 roku, a transakcje, które miały być dokonane w czwartym kwartale 2007 roku po prostu przesunięto o kilka miesięcy. Plany firm windykacyjnych dotyczące pozyskania wierzytelności uległy więc zachwianiu. Analizy branżowe określające ilość pozyskanych wierzytelności, ich wartość oraz strukturę wskazują na znaczne przyhamowanie rozwoju rynku. Wartość wierzytelności przyjętych do windykacji (zleconych i kupionych) wyniosła w 2007 roku 9,5 mld zł, czyli o ok.4,5 mld zł mniej niż rok wcześniej. Można pokusić się o twierdzenie, iż jest to tylko skutkiem nieszczęśliwego zbiegu niesprzyjających zdarzeń. Tym bardziej iż przewiduje się, że 2008 rok powinien być znacząco lepszy pod względem zarówno liczby, jak i wartości transakcji. Zarówno przygotowywane do przekazania lub sprzedania firmom windykacyjnym i funduszom sekurytyzacyjnym portfele bankowe, telekomunikacyjne, jak i pozostałe powinny mieć dobry wpływ na kontynuację rozwoju rynku. Ciągle jednak jeszcze czekamy na rozwój sektora wierzytelności hipotecznych. Sytuacja na światowym rynku pożyczek hipotecznych jest bardzo zła. Od Stanów Zjednoczonych, przez całą Europę po Daleki Wschód przetacza się fala informacji o dramatycznym wzroście liczby niespłacanych kredytów tego typu. Nawet największe światowe banki tworzą wielomiliardowe rezerwy. Za chwilę radość związana z łatwym uzyskiwaniem kredytów hipotecznych także w Polsce zamieni się w smutek i łzy. Oczywiste jest, że globalny kryzys dotyczący tego zjawiska dotknie także naszych kredytobiorców i kredytodawców. Skutkiem tych zjawisk będzie początkowo zachwianie struktury portfela udzielonych kredytów i masowe wypowiadanie umów, by w końcu zamienić się w znaczące transakcje na rynku sekurytyzacyjnym.