W poniedziałek przedstawiciele ministerstw spotkali się na konferencji uzgodnieniowej, na której próbowali dojść do porozumienia w sprawie spornych kwestii w przygotowywanej nowelizacji prawa zamówień publicznych. Zmiany te mają m.in. przyspieszyć inwestycje związane z Euro 2012. Jak się dowiedziała „Rzeczpospolita”, większość problemów udało się rozwiązać. Ale nie wszystkie. Główny spór dotyczy teraz kontroli największych przetargów.

Chodzi o tzw. kontrole uprzednie, czyli przeprowadzane po rozstrzygnięciu przetargu, ale przed zawarciem umowy. Są one obligatoryjnie przeprowadzane przez Urząd Zamówień Publicznych przy największych przetargach (powyżej 10 mln euro lub 20 mln euro w zależności od rodzaju zamówienia). Ministerstwo Infrastruktury uważa, że w obecnym kształcie są one niepotrzebne.

– Tak naprawdę niewiele z nich wynika, poza tym, że są swego rodzaju przykrywką dla zamawiających. Wyniki tych kontroli nie są w żaden sposób wiążące. Jeśli audyt Komisji Europejskiej wykryje nieprawidłowości, wyniki kontroli uprzedniej nie mają żadnego znaczenia – przekonuje Andrzej Panasiuk, wiceminister infrastruktury.

Przeciwko rezygnacji z tych kontroli opowiedziały się Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, Ministerstwo Finansów i Urząd Zamówień Publicznych.

Ministerstwo Rozwoju Regionalnego nie chce, do czasu zakończenia prac nad nowelizacją, wypowiadać się w tej sprawie. Jednak w protokole rozbieżności do projektu resort ten zwracał uwagę, że po rezygnacji z kontroli Komisja Europejska może wstrzymać wypłatę funduszy unijnych do czasu naprawienia tego błędu. Zgodnie z zasadami wspólnotowymi wydatkowanie funduszy unijnych musi bowiem podlegać kontroli. Obecny system, w którym kontrolę tę sprawuje UZP, jest akceptowany przez Komisję. Nie można z niego zupełnie zrezygnować, najwyżej go zastąpić (np. kontrolami instytucji zarządzających programami operacyjnymi).

Rezygnacja z kontroli uprzedniej ma przyspieszyć procedury przetargowe.

– Skoro z kontroli niewiele wynika, nie ma sensu tracić na nie miesiąca, a w razie obiekcji zamawiającego nawet ponad 80 dni. Prawie trzy miesiące przeznaczone jedynie na kontrolę, która sprowadza się do badania dokumentów, to przy inwestycjach drogowych naprawdę dużo czasu – mówi minister Panasiuk. – Co gorsza, jeśli kontrole nie zostaną ukończone w ustawowym terminie, zamawiający może zawrzeć umowę, a postępowanie uznawane jest za poprawne. Mamy więc do czynienia z fikcją oraz uznaniową ingerencją administracji publicznej. Jeśli rządowy program budowy autostrad ma być sprawnie prowadzony, to każdy dzień procesu inwestycyjnego jest ważny.

Tomasz Czajkowski, prezes UZP, nie zgadza się z tymi zarzutami.

– Mniej skomplikowane kontrole kończą się w ciągu dwóch tygodni, trudniejsze w ciągu miesiąca. Tylko jeśli zamawiający chce podważać wyniki kontroli, procedura się przedłuża, ale o to trudno już nas winić – mówi. – Rezygnacja z kontroli uprzednich oznaczać będzie zgodę na to, aby część pieniędzy publicznych, w tym unijnych, była wydawana niezgodnie z przepisami.

Jako przykład podaje zamówienie, którego chciała udzielić elektrociepłownia Nowa Sarzyna.

– Zgodnie ze specyfikacją wykonawcy mogli złożyć więcej niż jedną ofertę, a to oznaczało rażące naruszenie przepisów. Gdybyśmy nie wykryli tego błędu, wydano by niezgodnie z prawem ponad 10 mln euro. Co gorsza, prawdopodobnie elektrociepłownia musiałaby zwrócić przyznane jej dofinansowanie z funduszy unijnych – opisuje.

Ostatecznie ustalenia dotyczące zmiany przepisów mają zapaść w ciągu najbliższych dwóch tygodni.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: s.wikariak@rp.pl