Aby sprawa trafiła na wokandę Krajowej Izby Odwoławczej, przedsiębiorca musi opłacić wpis. Wynosi on – w zależności od rodzajów zamówienia i tego, kto go udziela – 7,5 tys., 10 tys., 15 tys. lub 20 tys. zł.

Jeśli nawet przegra sprawę, część tej kwoty dostaje z powrotem. Pokrywa bowiem jedynie rzeczywiste koszty rozprawy, a te w 2009 r. wyniosły średnio 4,4 tys. zł. Jeśli zaś wykonawca wygra, to koszty zwraca mu zamawiający.

Nowe rozporządzenie Rady Ministrów (czeka już tylko na podpis premiera) zmienia te zasady. [b]Zgodnie z nowymi regułami przepadać będzie cały wpis. Strona przegrywająca zapłaci nawet ponad cztery razy więcej niż dotychczas.[/b]

[srodtytul]Tak jak w procesie cywilnym[/srodtytul]

Skąd ta zmiana?

– Powodów jest kilka. Po pierwsze [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=325303]ustawa o finansach publicznych[/link] likwiduje rachunek dochodów własnych i byłby kłopot ze zwracaniem środków pochodzących z wpisu. Po drugie chcieliśmy ujednolicić zasady pobierania wpisu z procedurą cywilną. Kolejnym celem jest ograniczenie ryzyka nadużywania środków ochrony prawnej. Tylko 30 proc. odwołań jest uwzględnianych, co oznacza, że większość jest bezpodstawnych – tłumaczy Jacek Sadowy, prezes Urzędu Zamówień Publicznych. – Wpis i tak jest dużo niższy niż w postępowaniu cywilnym, w którym opłata sądowa może wynieść do 100 tys. zł – dodaje.

– Tylko że przed sądem są to opłaty proporcjonalne i zależą od wartości sporu. Tu zaś w wypadku zamówienia na roboty budowlane o wartości 60 tys. zł i 4 mln zł przedsiębiorca płaci taki sam wpis – 10 tys. zł. Taka też kwota mu przepadnie w razie przegrania sprawy. Zastanawiam się, czy nie narusza to konstytucyjnej zasady proporcjonalności – polemizuje Przemysław Szustakiewicz z Katedry Prawa Administracyjnego WSHiP im. R. Łazarskiego.

– Mamy do czynienia z kolejnym ograniczeniem praw przedsiębiorców, zwłaszcza tych mniejszych. Jest to tym bardziej dotkliwe, że niedawno przepisy wyeliminowały protest, który był bezpłatny, a pozwalał zasygnalizować nieprawidłowości. W tej sytuacji część może rezygnować z walki o swoje prawa – dodaje Anna Specht-Schampera, partner w Kancelarii Prawnej Schampera, Dubis, Zając i Wspólnicy.

[srodtytul]Urzędy też zapłacą więcej[/srodtytul]

[b]Zmiana dotknie nie tylko przedsiębiorców. Jeśli zamawiający przegra sprawę, to on będzie musiał pokryć wyższe od dotychczasowych koszty.[/b]

– Nie potrafię odgadnąć, czemu ma to służyć. Wygląda na to, że budżet państwa będzie dotowany przez budżety samorządowe – ubolewa pracownik urzędu gminy zajmujący się zamówieniami (prosił o niepodawanie nazwiska).

Częściowe potwierdzenie jego słów znaleźć można w uzasadnieniu do projektu rozporządzenia. "Ustawa przyznaje KIO nowe kompetencje w zakresie unieważniania umowy w sprawie zamówienia publicznego oraz nakładania na zamawiających kar finansowych. Wykonywanie czynności, które nie były dotychczas we właściwości KIO, powoduje wzrost nakładów ponoszonych przez Urząd Zamówień Publicznych oraz KIO" – piszą autorzy, tłumacząc w ten sposób zaliczenie całego wpisu do kosztów postępowania odwoławczego.

Zmiana zasad rozliczania wpisu jest wprowadzana po dwóch niemałych nowelizacjach przepisów. Nowe regulacje nie zawsze są oczywiste i na ich wykładnię będzie miało wpływ orzecznictwo KIO. Zarówno przedsiębiorcom, jak i zamawiającym trudno więc będzie przewidzieć, jaką mają szansę na wygranie sprawy, a tym samym, kiedy nie ryzykują utraty wpisu.