Zatrzymaniu zysku w spółce z reguły sprzyja zarząd, zainteresowany poprawą jej płynności. Ten sam cel może przyświecać dominującemu wspólnikowi, zwłaszcza jeśli traktuje on spółkę paternalistycznie, tj. uważa ją za narzędzie realizacji własnych przedsięwzięć gospodarczych, które to narzędzie wymaga stałej konsolidacji kapitałowej. Przemilczanym celem takiego wspólnika bywa transferowanie zysku do powiązanych podmiotów z pominięciem wspólników mniejszościowych. Służą temu rozmaite – fikcyjne lub realne – powiązania kontraktowe, zawyżanie wynagrodzeń członków organów i tym podobne działania, które określa się, jako ukryte wypłaty zysku.

Uwaga na antagonizmy

Ponieważ wspólnik mniejszościowy dokładnie z powyższych względów optuje za wypłatą dywidendy, jej wstrzymywanie przez spółkę rodzi antagonizmy – zwłaszcza jeśli ma charakter przewlekły i przeradza się w zjawisko określane w niemieckiej doktrynie pojęciem Aushungerung (wygłodzenie). Konflikty te znajdują czasem finał w sądzie. Wspólnicy mniejszościowi domagają się najczęściej uchylenia uchwały wyłączającej zysk od podziału, zarzucając jej naruszenie dobrych obyczajów i pokrzywdzenie mniejszości. W orzecznictwie nie brak judykatów, uwzględniających takie żądania, ich analiza wywołuje jednak niekiedy u wspólników konsternację.

Istotne prawo do zysku

Z jednej strony sądy sprzeciwiają się rażąco nieuzasadnionemu wyłączaniu zysku od podziału, uznając je za krzywdzące dla mniejszościowych wspólników. W wyroku z 16 kwietnia 2004 r. (I CK 537/03) Sąd Najwyższy określił udział w zysku rocznym, jako jedno z trzech najważniejszych, obok prawa poboru akcji, prawa głosu oraz uprawnienia do tzw. kwoty likwidacyjnej, uprawnień udziałowych w spółce akcyjnej. Sąd podkreślił, że „Znaczny stopień dyskrecjonalnej władzy walnego zgromadzenia w zakresie przeznaczenia zysku nie oznacza (...) dowolności, uchwała nie może bowiem naruszać ani zasady równouprawnienia akcjonariuszy, ani w inny sposób krzywdzić wspólników, zwłaszcza mniejszościowych".

Z drugiej strony w publicznie dostępnych orzeczeniach próżno szukać sugestii, co do działań, jakie należy podjąć po uchyleniu uchwały, wyłączającej zysk od podziału. Wyrok taki – co należy podkreślić – nie likwiduje tymczasem zasadniczego problemu, jakim jest  brak uchwały o wypłacie dywidendy. Jak stwierdził Sąd Najwyższy w wyroku z 29 września 2004 r. (I CK 539/03), „Jeżeli (...) umowa spółki (...) powtarza ustawową regułę z art. 191 § 1 k.s.h., czyli przewiduje, że wspólnicy mają prawo do części zysku przeznaczonego na wypłatę dywidendy uchwałą zgromadzenia wspólników, wówczas do chwili podjęcia takiej uchwały nie mają oni roszczenia do spółki o wypłatę im jakiejkolwiek dywidendy".

Warto zaznaczyć, że powyższy problem tylko w niewielkim stopniu dotyka akcjonariuszy spółek publicznych. Mogą oni zawsze „zagłosować nogami", tj. sprzedać swoje akcje na rynku regulowanym. Sama groźba efektu podażowego (obniżenia ceny rynkowej wszystkich akcji) zniechęca też inwestorów strategicznych do praktyk, krzywdzących mniejszość. Rynek kapitałowy wywiera tym samym pewną presję na kształtowanie zrównoważonej polityki dywidendowej.

Na powyższy efekt nie mogą naturalnie liczyć właściciele udziałów w spółkach z ograniczoną odpowiedzialnością i tzw. zamkniętych spółkach akcyjnych. Wspólnicy ci są często „więźniami" swoich spółek, ponieważ ich udziały są trudniej zbywalne.

Blokowanie wypłaty dywidendy mimo uchylenia przez sąd uchwały o tezauryzacji zysku, może skłaniać wspólników do wysuwania roszczeń odszkodowawczych. Inicjatywy te rodzą jednak pytania, na które nie ma dobrych odpowiedzi. Można, przykładowo, zastanawiać się, czy roszczenia należy kierować przeciwko spółce (co jest nieuzasadnione prawnie), czy wspólnikom (co jest nieracjonalne). Jak oszacować wysokość szkody wspólnika, skoro niewypłacona dywidenda, zostaje w spółce, a tym samym (bądź co bądź) zwiększa wartość jego udziałów (akcji)? Czy w ogóle można mówić o szkodzie, skoro zatrzymana dywidenda może zostać kiedyś wypłacona, a zatem tezauryzacja nie ma charakteru definitywnego?

Przydatny wyrok

Te i podobne wątpliwości, odsuwają perspektywę powództwa odszkodowawczego, ale nie przekreślają użyteczności wyroku, uchylającego uchwałę, w kształtowaniu relacji korporacyjnych.

Przykładowo, w spółce z ograniczoną odpowiedzialnością orzeczenie może służyć, jako dowód, wspierający pozew o rozwiązanie spółki, z uwagi na fakt, że osiągnięcie jej celu stało się niemożliwe, względnie zaszła ważna przyczyna wywołana stosunkami spółki. Często samo ryzyko procesu sprzyja osiągnięciu porozumienia. Uchylenie uchwały o wyłączeniu zysku od podziału może stymulować budowanie koalicji wspólników (akcjonariuszy) wokół projektów uchwał, zgodnych ze stanowiskiem sądu. Wyrok pomaga wreszcie w ewentualnych kolejnych krokach sądowych. Koncepcje dochodzenia roszczeń bazują z reguły na żądaniu ustalenia prawa (stosunku prawnego) lub zobowiązania osoby trzeciej do złożenia oświadczenia woli. Działania takie, choć również wywołują pytania i wątpliwości prawne, można uznać za bardziej perspektywiczne od konstruowania roszczeń odszkodowawczych.

Michał Miedziński, radca prawny w kancelarii prawnej D. Dobkowski sp.k. stowarzyszonej z KPMG

Ważnym orężem wspólnika mniejszościowego w walce o podział zysku jest wreszcie (jak zawsze) ostrożność i zapobiegliwość. Takie podejście jest wskazane już na etapie zawierania umowy spółki lub kupna udziałów (akcji). Mając świadomość zarysowanych powyżej trudności, wspólnicy mniejszościowi powinni dążyć do uregulowania polityki dywidendowej w umowie spółki lub statucie, w sposób łagodzący niedogodności wzorca ustawowego. Należy jednak pamiętać, że o ile w umowie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością można wyłączyć kompetencję organu stanowiącego w zakresie podziału zysku (np. powierzyć ją radzie nadzorczej, w której wspólnik ma „bezpieczną” liczbę głosów, lub wręcz ustanowić automatyzm wypłaty rocznej), to - w świetle obecnych przepisów i poglądów doktryny – nie można tego uczynić w statucie spółki akcyjnej. Ograniczenie to można ominąć (złagodzić) uzgadniając zasady podziału zysku w tzw. umowie akcjonariuszy (shareholders agreeement). W polskich realiach prawnych brak takiej umowy, zawartej co najmniej z większościowym akcjonariuszem, w przypadku nabycia lub objęcia akcji poza rynkiem regulowanym, stanowi często źródło istotnego ryzyka inwestycyjnego.