Od początku września z urlopu wychowawczego mogą korzystać nie tylko pracownicy etatowi, ale także osoby samozatrudnione i zleceniobiorcy. Możliwość zawieszenia firmy czy rezygnacji z kontraktu na czas zajmowania się dzieckiem to krok w dobrym kierunku. Okazuje się, że sytuacja prawna tych rodziców jest lepsza niż pracowników na wychowawczym. Każda taka osoba, która zadeklaruje opiekę nad maluchem i dopełni wszystkich formalności, może liczyć nie tylko na przerwę w zawodowej aktywności z prawem do budżetowego wsparcia składkowego. ZUS nie będzie miał możliwości zweryfikowania, czy rzeczywiście osobiście opiekuje się dzieckiem.

Lepiej niż na etacie

– Pracownika, zgodnie z art. 186² kodeksu pracy, szef w ciągu trzech może wezwać z wychowawczego, jeśli ustali, że podjął pracę zarobkową wyłączającą jego zdaniem możliwość osobistej opieki nad dzieckiem – twierdzi Patrycja Zawirska, radca prawny w K&L Gates Jamka sp.k.

– Takich możliwości nie ma ZUS – ocenia Michał Trzebiński, radca prawny specjalizujący się w prawie pracy. – Organ rentowy nie ma podstawy prawnej, by sprawdzić byłego zleceniobiorcę, czy dorabia na boku, zamiast rzeczywiście opiekować się dzieckiem. Co więcej, nawet jeśli ubezpieczony będzie świadczył pracę na podstawie umowy o dzieło w czasie takiego niepracowniczego wychowawczego, to i tak nie straci prawa do składkowego budżetowego wsparcia – uważa Trzebiński.

Inaczej byłoby tylko wówczas, gdyby rodzaj podjętej współpracy stanowił obowiązkowy tytuł do ubezpieczeń społecznych (np. inne zlecenie, umowa o pracę czy działalność gospodarcza).

Niepewne zdrowotne

Droga do wychowawczej pauzy może jednak być dla zleceniobiorcy utrudniona. Budżet państwa sfinansuje pełne składki za czas opieki nad dzieckiem do pięciu lat – emerytalną, rentową i zdrowotną – każdej osobie pracującej na cywilnym kontrakcie, pod warunkiem że wcześniej uzbiera półroczny staż ubezpieczeniowy z tego tytułu. Ważne jest, by przypadał on bezpośrednio przed opiekuńczą przerwą i aby ze zlecenia za to półrocze ubezpieczony miał opłacone składki – przynajmniej emerytalną i rentową.

Tu może pojawić się pewien problem. Zleceniobiorca nie jest płatnikiem składek z wykonywanego kontraktu. Do ZUS przekazuje je zleceniodawca. Wykonawca nie ma więc żadnego wpływu na bieżące rozliczenia składkowe i ewentualne zaległości na swoim koncie w ZUS. W konsekwencji może się okazać, że nie ze swojej winy będzie miał zamkniętą drogę do wychowawczego z prawem do leczenia. To oznacza, że jest w gorszej sytuacji ubezpieczeniowej niż pracownik, który bez względu na to, czy ma sumiennego szefa, który terminowo i w pełnej wysokości odprowadzał za niego wszystkie składkowe daniny czy też nie, na wychowawczym ma zagwarantowaną opiekę zdrowotną.

OPINIA

Patrycja Zawirska - radca prawny w K&L Gates Jamka sp.k.

Znowelizowane przepisy mogą budzić wątpliwości. Warunkami skorzystania z nowych uprawnień są: podleganie ubezpieczeniom przez sześć miesięcy oraz opłacanie za siebie składek przez ten okres. Szczególnie ten drugi wymóg powoduje kłopoty interpretacyjne. Nie jest jasne, czy chodzi tu np. o terminowe opłacanie składek. Za to przecież zleceniobiorca nie może odpowiadać. Możliwe również, że ustawodawca miał na myśli, by w ciągu sześciu miesięcy poprzedzających czas opieki nad dzieckiem nie występowały okresy, za które składki nie były należne – np. czas choroby, kiedy nie świadczył pracy i nie był uprawniony do zasiłku. Można się więc spodziewać, że nowe przepisy będą przedmiotem dyskusji czy nawet sporów.