Toczą się prace nad zmianą prawa zamówień publicznych mającą dać podwykonawcom gwarancję, że otrzymają wynagrodzenie. Trwają konsultacje społeczne i uzgodnienia międzyresortowe. Pod wpływem dotychczasowych uwag Urząd Zamówień Publicznych zmienił część swoich propozycji.

Ważna definicja

UZP postanowił zdefiniować w ustawie, co to jest umowa o podwykonawstwo. W pierwszej wersji projektu, która została przedstawiona w czerwcu, proponował, by była to pisemna umowa o charakterze odpłatnym zawierana w celu wykonania zamówienia między wybranym przez zamawiającego wykonawcą a co najmniej jednym innym podwykonawcą. W kolejnej wersji projektu doprecyzowuje, że w wypadku robót budowlanych definicja dotyczy także umów między dalszymi podwykonawcami.

Właśnie w takiej sytuacji – gdy umowa dotyczy robót budowlanych – wykonawca będzie musiał przedstawić projekt umowy z podwykonawcami zamawiającemu. UZP wprowadza też mechanizm, dzięki któremu zamawiający będzie mógł uzależnić wypłatę kolejnych zaliczek wykonawcy od tego, czy rozliczył się z podwykonawcą.

Zmiany krytycznie ocenia organizacja Pracodawcy RP.

– A co będzie wówczas, gdy podwykonawca nie wywiąże się należycie z umowy i zaistnieją podstawy do wstrzymania mu wynagrodzenia? – pyta Anna Woźnica, ekspert Pracodawców RP.

Według tej organizacji rozwiązanie poddające większej kontroli umowy nie rozwiązuje problemu. Jej zdaniem trudności z opłaceniem podwykonawców, które wystąpiły przy budowie autostrad, wynikały raczej z tego, że zbyt duży nacisk w zamówieniach położony jest na cenę, a nie na inne kryteria. A sama instytucja zaliczek i waloryzacji stosowana jest zbyt rzadko, co nie wpływa dobrze na płynność finansową wykonawców.

Firmy w teczkach

Uwagi do propozycji zgłosił też Polski Kongres Drogowy.

– Sama ustawa jest potrzebna, popieramy m.in. przepis dający zamawiającemu możliwość zastrzeżenia, że część zamówienia wykonawca musi zrealizować osobiście. Pomoże to w wyeliminowaniu tzw. firm w teczkach, które w całości opierają się na cudzym potencjale – mówi Tomasz Orłowski z PKD.

Wskazuje jednak, że jego organizacja jest krytyczna wobec przepisu dającego zamawiającemu możliwość żądania od wykonawcy nazw firm, które zamierza zatrudnić jako podwykonawców. – Kolejny przepis zakłada, że to wskazanie nie będzie wiążące, bo będzie można zmienić podwykonawcę i zakres zleconych mu zadań. Jest to więc niepotrzebne obciążenie biurokratyczne – ocenia.

Z kolei z zadowoleniem proponowane zmiany przyjmuje NSZZ „Solidarność". Jak pisze w opinii, zmiany zaproponowane w projekcie „zmierzają we właściwym kierunku, wzmacniając pewność obrotu gospodarczego oraz likwidację patologii polegającej na niepłaceniu podwykonawcom robót publicznych".

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki k.borowska@rp.pl

Jedna ustawa już weszła w życie

3 sierpnia zaczęła obowiązywać ustawa, która ma pomóc podwykonawcom. Daje ona możliwość ubiegania się o należności od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad tym, którzy pracowali przy zlecanej przez nią budowie dróg. Chodzi o tych przedsiębiorców, którzy nie mogą uzyskać swoich należności bezpośrednio od generalnych wykonawców. Problem powstał m.in. przy budowie autostrady A2, gdy okazało się, że generalni wykonawcy nie płacą podwykonawcom. Niektórzy ogłosili upadłość, inni nie mieli środków. Zawiązał się wówczas Komitet Protestacyjny Poszkodowanych Przedsiębiorców. Walczył m.in. o zmiany prawa. Ustawę, która ma zaspokoić ich doraźne roszczenia, przygotowało Ministerstwo Transportu. Z kolei Urzędowi Zamówień Publicznych powierzono zadanie przygotowania zmian p.z.p., by do podobnych sytuacji nie dochodziło w przyszłości.