Do zdarzenia doszło 28 sierpnia 2007 r. podczas budowy kanalizacji na terenie jednego z zakładów w Lubartowie. Rów, w którym miała być kładziona instalacja, wykonywany przez koparkę, nie był w żaden sposób zabezpieczony. Gdy koparka napotykała przeszkodę, np. rurę biegnącą w ziemi, robotnicy musieli schodzić do wykopu i wybierać łopatami piach spod łyżki koparki.
W trakcie wykonywania tych czynności osunęła się jedna ze ścian wykopu. Ziemia zasypała 20-letniego wówczas pracownika. Doznał on wielu obrażeń, m.in. złamania biodra i przerwania cewki moczowej. Do dziś odczuwa okresowo konsekwencje wypadku.
Właściciel firmy został w procesie karnym prawomocnie uznany za winnego naruszenia zasad BHP i narażenia poszkodowanego na ciężki uszczerbek na zdrowiu. Nie zabezpieczył bowiem wykopu w odpowiedni sposób (przez klatki osłonowe, odeskowanie z rozporami lub wykonanie tzw. bezpiecznego rozkopu z szerokim kątem nachylenia ścian bocznych). I za to sąd skazał go na rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem kary na dwa lata. Wymierzył mu też 800 zł grzywny i zobowiązał do zapłaty ofierze wypadku 1,5 tys. zł.
Po uprawomocnieniu się wyroku poszkodowany wystąpił przeciwko pracodawcy z roszczeniem cywilnym, powołując się na art. 415 kodeksu cywilnego: „Kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia".
Pracodawca dowodził, że nie ponosi odpowiedzialności za szkodę, bo w dniu wypadku polecił poszkodowanemu wykonywanie innej pracy (usuwanie stabilizacji betonowej chodnika za pomocą młota pneumatycznego). Bronił się, że mężczyzna wszedł do wykopu na własne ryzyko i wbrew jego woli.
Sąd Okręgowy w Lublinie stwierdził, że poszkodowanemu nie można przypisywać ani winy za wypadek (o czym świadczy wyrok karny), ani przyczynienia do wypadku.
Właściciel firmy zaś, pozostawiając teren budowy pod nadzorem pracownika, który nie miał stosownych uprawnień nadzorczych (był nim operator koparki), a także zlecając pracę przy wykopywaniu i zasypywaniu wykopu swoim pracownikom, nie może bronić się, że roboty wykonywano wbrew jego woli.
Jest więc odpowiedzialny za szkodę i ma zapłacić poszkodowanemu 114 tys. zł zadośćuczynienia i 14,1 tys. zł odszkodowania. Będzie też ponosił odpowiedzialność za skutki wypadku, które ujawnią się w jego zdrowiu w przyszłości.
Wyrok utrzymał w mocy Sąd Apelacyjny w Lublinie (sygnatura akt: I Aca 86/12).