Jeśli poszkodowany wskutek nieszczęśliwego zdarzenia zmarł, osoba, wobec której ciążył na zmarłym ustawowy obowiązek alimentacyjny, ma roszczenia w stosunku do zobowiązanego. Ten nie tylko musi naprawić szkodę, ale także wypłacić rentę obliczoną stosownie do potrzeb poszkodowanego oraz możliwości zarobkowych i majątkowych zmarłego. Będzie ją regulował przez czas prawdopodobnego trwania obowiązku alimentacyjnego.
Takiej samej renty mogą żądać inne osoby bliskie, którym zmarły dobrowolnie i stale dostarczał środków utrzymania, jeżeli z okoliczności wynika, że wymagają tego zasady współżycia społecznego. Niewykluczone ponadto, że sąd przyzna najbliższym członkom rodziny zmarłego odszkodowanie, jeżeli wskutek jego śmierci znacznie pogorszyła się ich sytuacja życiowa.
Krzywda po urazie
Gdy osoba po wypadku domaga się świadczeń dla siebie, musi wykazać, że doznała faktycznie krzywdy w związku z urazem, a sąd będzie się starał je przełożyć na wymierne świadczenie. Można bowiem przyjąć, że doznany uraz ciała czy rozstrój zdrowia na ogół wiążą się z cierpieniami.
Sąd Najwyższy zajął się jednak ostatnio przypadkiem nietypowym. W wyniku analizy stwierdził, że „można przyjąć, iż niepoinformowanie o ryzyku zawodowym, co doprowadziło do zarażenia prątkami gruźlicy, naraziło powódkę na cierpienia związane z zagrożeniem zdrowia oraz na niekorzystne przeżycia psychiczne, rodzi odpowiedzialność pracodawcy na zasadzie art. 445 kodeksu cywilnego, która ma podstawę kontraktową” (wyrok SN z 14 grudnia 2010, I PK 95/10).
Co to praktycznie oznacza dla pracownika? Już sama sytuacja zagrożenia powoduje dla niego dyskomfort psychiczny. Uzasadnia więc zasądzenie kwoty jako zadośćuczynienia. Oczywiście tylko wtedy, gdy to zagrożenie spowodowało działanie pracodawcy, a nie jest wynikiem wyłącznie subiektywnego odczucia pokrzywdzonego.
W opinii SN uszczerbek może polegać także na obawie o stan zdrowia. Zatem działanie podważające poczucie bezpieczeństwa zdrowotnego zagraża także dobru osobistemu, jakim jest zdrowie. Może więc powodować krzywdę polegającą na znoszeniu cierpień psychicznych związanych z ryzykiem zachorowania.
Przykład
Pani Lidia zaraziła się w pracy wirusem zakaźnej choroby, ale ostatecznie na nią nie zapadła. Mimo to pracodawca odpowie za cierpienia wywołane stresem i strachem o stan zdrowia pracownicy.
Nieważna stopa, ważne cierpienie
Pozostając przy zadośćuczynieniu, warto przytoczyć jeszcze jeden wyrok SN. Zgodnie z nim poziom tzw. stopy życiowej społeczeństwa może rzutować na wysokość zadośćuczynienia za doznaną krzywdę (art. 445 § 1 k.c.) jedynie uzupełniająco przy uwzględnieniu zasady sprawiedliwości społecznej (art. 2 konstytucji).
Zadośćuczynienie przysługuje ponadto z odsetkami od dnia opóźnienia, czyli wezwania do zapłaty, a nie od dnia jego zasądzenia (wyrok SN z 14 stycznia 2011, I PK 145/10). SN przekonuje w uzasadnieniu, że w obecnych realiach rynkowych, kiedy różnice w statusie majątkowym obywateli są znaczne, traci na znaczeniu starsze orzecznictwo.
Zgodnie z nim zadośćuczynienie powinno uwzględniać stopę życiową społeczeństwa. Analizując dzisiaj konkretne sprawy, sądy mają skupiać się bardziej na próbach wycenienia cierpień doznanych przez poszkodowanych. Przyznawane kwoty nie powinny być zatem zbyt niskie.
Ważne spostrzeżenie SN dotyczy także odsetek. W jego ocenie wcześniejsze głosy, zgodnie z którymi powinny się one należeć dopiero od daty wyrokowania, wynikały ze znacznej inflacji. Obecnie odsetki pełnią raczej funkcję kompensacyjną. Przyjmowanie, że należą się one od daty wezwania do zapłaty, ma zniechęcić pracodawców do nieuzasadnionego przeciągania uregulowania należności.
Ponadto, zgodnie z art. 455 k.c., jeżeli termin spełnienia świadczenia nie jest oznaczony ani nie wynika z właściwości zobowiązania, świadczenie ma być zrealizowane niezwłocznie po wezwaniu dłużnika do wykonania.
Przykład
Szef zwodził pana Janusza, bo nie chciał wypłacić mu zadośćuczynienia za uszczerbek na zdrowiu. Zrobił to dopiero po wyroku sądu, który zapadł pięć lat po tym, jak pan Janusz zgłosił się do pracodawcy po pieniądze.
Zgodnie z niedawnym stanowiskiem SN szef zapłaci odsetki za pięć lat opóźnienia.
We dwoje przez życie
Gdy pracownik uległ wypadkowi, a w jego wyniku zmarł, o świadczenia walczyć mogą najbliżsi. W analizowanej sprawie sądy nie były jednak pewne, czy wdowa po zmarłym jest osobą, która spełnia przesłankę z art. 446 § 2 k.c., czyli czy wobec niej na zmarłym mężu ciążył obowiązek alimentacyjny.
Wahanie wynikało stąd, że zgodnie z kodeksem rodzinnym i opiekuńczym oboje małżonkowie powinni się wzajemnie wspierać, w tym też finansowo. SN nie podzielił jednak tych wątpliwości. Stwierdził, że wdowa jest rzecz jasna osobą, wobec której ciążył na zmarłym ustawowy obowiązek alimentacyjny w rozumieniu art. 446 § 2 zdanie pierwsze k.c. (wyrok SN z 3 grudnia 2010, I PK 88/10).
Również w tym samym wyroku SN uznał, że stan zdrowia wdowy niepozostający w związku przyczynowym ze śmiercią męża należy uwzględniać, oceniając znaczne pogorszenie się jej sytuacji życiowej (art. 446 § 3 k.c.). Oznacza to, że takie pogorszenie nie obejmuje tylko zapadnięcia na chorobę w związku z bólem po śmierci najbliższej osoby, np. depresja.
Pozostały przy życiu małżonek może jednak podnosić, że w swojej niezwiązanej z tragedią chorobie mógł liczyć na wsparcie i pomoc zmarłego. A skoro go zabrakło, to jego sytuacja życiowa się pogorszyła.
Przykład
Pani Zenobia domagała się odszkodowania od pracodawcy zmarłego męża. Powołała się przy tym na znaczne pogorszenie swojej sytuacji życiowej, objawiające się brakiem duchowego i materialnego wsparcia bliskiej osoby.
Szef nie obroni się argumentem, że powódka już wcześniej była chora, a więc jej pozycja nie pogorszyła się po stracie męża.
Sąd będzie analizować wszystkie aspekty tej sprawy.
Czasem należy się renta
Oprócz zadośćuczynienia i odszkodowania poszkodowanemu przysługuje też prawo domagania się renty. Jeżeli całkowicie lub częściowo utracił zdolność do pracy zarobkowej, może żądać od zobowiązanego do naprawienia szkody odpowiedniej renty. Tak samo będzie się o nią dopominał, gdy zwiększyły się jego potrzeby lub zmniejszyły widoki powodzenia na przyszłość.
Tzw. odpowiedniość renty siłą rzeczy ocenia się na chwilę wyrokowania. Jednak w razie zmiany sytuacji każda ze stron może żądać modyfikacji wysokości lub czasu trwania świadczenia. Nawet wtedy, gdy te parametry zostały ustalone
w orzeczeniu sądowym lub umowie. Oznacza to, że jeśli zarobki w firmie, która zatrudniała pozwanego, znacznie skoczyły albo jego koszty utrzymania wzrosły, uprawniony do renty ma szansę ponownie wystąpić do sądu o przeliczenie należnych kwot. Rzecz jasna zobowiązanemu analogicznie przysługuje żądanie zmniejszenia swojego obowiązku.
SN przypomina, że orzeczenie jest tu nieodzowne. – Na zasadzie art. 907 § 2 k.c. zmiana stosunków uzasadnia żądanie każdej ze stron zmiany wysokości lub czasu trwania zobowiązania do świadczeń rentowych. W takim wypadku sama zmiana stosunków, jaka nastąpiła po pierwotnym oznaczeniu w umowie wysokości świadczenia rentowego, nie uzasadnia automatycznej zmiany obowiązków strony zobowiązanej. Taka zmiana wymaga orzeczenia sądu.
Zmiana renty wyrównawczej z mocą wsteczną na niekorzyść pracownika, nawet w odrębnym procesie, zasadniczo nie jest możliwa z uwagi na zasadę (materialnoprawną i procesową) ochrony uprawnień pracowniczych – uznał SN w wyroku z 19 maja 2011 (I PK 227/10). Podwładnego nie wolno zatem pozbawić prawa do świadczeń od wcześniejszej daty, jeśli firma zaspała z powództwem o zmniejszenie renty.
Przykład
Szef uznając, że pan Leszek odzyskał pewną zdolność do pracy, przestał płacić mu część renty. Takie zachowanie jest niedopuszczalne.
Pracodawca powinien najpierw wystąpić do sądu o orzeczenie w tej sprawie, nawet jeśli uważa, że okoliczności nie budzą wątpliwości. Nie może również zobowiązać pana Leszka, aby zwrócił – jego zdaniem – nadpłacone kwoty.
Gorszy rynek – wyższe świadczenia
Rozpoznając sprawę o podniesienie renty wyrównawczej, o której mowa w art. 444 § 2 k.c., przyznanej wskutek ograniczenia zdolności do pracy, trzeba wykazać, na czym konkretnie polega zmiana stosunków. Nakazuje to art. 907 § 2 k.c.
Chodzi tu o analizę możliwości zarobkowych poszkodowanego i ruchy wynagrodzenia na stanowisku, które piastował przed wypadkiem. Ponadto ocenia się, jak konkretnie te modyfikacje wpływają na wysokość świadczenia (wyrok SN z 27 stycznia 2011, I PK 165/10).
Sąd bada zatem nie tylko to, jakie dochody osiągałby pracownik, gdyby nie miał wypadku, ale także to, czy w obecnym stanie zdrowia w ogóle może on zarobkować. A jeśli tak, to w jakim zakresie. Na to ostatnie wpływa nie tylko kondycja zainteresowanego, ale także sytuacja na rynku pracy związana z zatrudnieniem osoby nie w pełni sprawnej.
Przykład
Przyznając rentę panu Janowi, sąd ją zmniejszył. Uznał, że może on osiągnąć dochody na poziomie wynagrodzenia minimalnego.
Takie wskazanie nie wystarcza. Jeśli okazałoby się, że pan Jan mimo częściowej zdolności do pracy i tak nie może znaleźć zajęcia, należy tę okoliczność uwzględnić w orzeczeniu.
Działa na szkodę
Niewykluczone, że odpowiednia kwota zasądzonej renty będzie mniejsza. Sąd ją obniży, jeżeli uzna, że poszkodowany swoim działaniem przyczynia się do powiększenia szkody. Klasyczny przykład to odmowa podjęcia zaproponowanej, gorzej płatnej pracy, ale za to adekwatnej do stanu zdrowia.
Według SN zarówno brak aktywnego poszukiwania pracy, jak i odmowę podjęcia tej zaoferowanej można ocenić jako przyczynienie się poszkodowanego do powstania szkody (art. 362 k.c.).
Prowadzi to do obniżenia renty, jeśli poszkodowany może tę pracę wykonywać (wyrok SN z 20 stycznia 2011, I PK 150/10). Oczywiste jest, że o spadku renty nie może decydować oferta pracy, która jest za ciężka dla nie w pełni zdrowej osoby.
Przykład
Pan Damian uległ wypadkowi w pracy, w wyniku którego stracił częściowo możliwości zarobkowania. Szef zaoferował mu lżejszą pracę, ale pan Damian odrzucił tę propozycję. Uznał, że nie odpowiadałaby ona jego aspiracjom.
Tymczasem pan Damian powinien uwzględnić swoje aktualne możliwości i dostosować do nich ambicje. W przeciwnym razie należną mu rentę sąd może obniżyć, bo sam przyczynia się do powstania szkody.