Takie rewolucyjne zmiany przewidują przygotowane przez Ministerstwo Gospodarki założenia projektu ustawy ograniczającej bariery administracyjne dla obywateli i przedsiębiorców.
Dzisiaj przedsiębiorca wraz z ofertą musi składać całe teczki dokumentów, które potwierdzają spełnianie warunków stawianych przez zamawiających. Chodzi m.in. o zaświadczenia z urzędu skarbowego czy ZUS, referencje lub informacje z banku na temat zdolności kredytowej. Zdaniem resortu gospodarki na etapie przetargu nie jest to niezbędne. Dlatego też autorzy założeń do nowelizacji prawa zamówień publicznych proponują, by dokumentów żądać dopiero po kwalifikacji ofert i tylko od dwóch firm, które zdobyły najwyższą punktację. Pozostałe, które i tak nie mają szans na zdobycie zamówienia, nie musiałyby się trudzić.
Podobne rozwiązanie jest już stosowane w ustawie o koncesji na roboty budowlane lub usługi (tzw. małe partnerstwo publiczno-prywatne). Zgodnie z nią tylko ta firma, której oferta zostaje uznana za najkorzystniejszą, musi składać dokumenty potwierdzające spełnianie warunków. Ministerstwo proponuje, by dokumenty składali dwaj przedsiębiorcy – pierwszy i drugi w kolejności. Ma to być zabezpieczenie na wypadek, gdyby zwycięzca z jakichś względów nie chciał zawrzeć umowy.
Przedsiębiorców cieszy ta propozycja. – Przygotowanie pełnej dokumentacji nierzadko nastręcza problemów. Tym bardziej że terminy na składanie ofert czy wniosków o dopuszczenie do postępowania są wyjątkowo krótkie. Regulacja, której założenia przedstawiło ministerstwo, rozwiązywałaby też inny problem, z którym borykają się przedsiębiorcy – utratę wadium z powodu nieuzupełnienia dokumentów – mówi Grzegorz Lang z Rady Infrastruktury przy PKPP Lewiatan.
206 zamówień publicznych udzielono w 2010 r.
– W większości państw UE obowiązują ułatwienia dotyczące dokumentów, dlatego dobrze, że myśli się o tym także w Polsce. Chociaż wolałabym rozwiązania francuskie, gdzie obowiązuje system certyfikatów dla firm, to także propozycje ministerstwa należy ocenić pozytywnie – dodaje Anna Specht-Schampera, partner w kancelarii Schampera, Dubis, Zając.
1,73 oferty średnio odrzuca się w jednym przetargu
Przed laty proponowano stworzenie specjalnych certyfikatów, które otrzymywałyby zainteresowane firmy. Taki certyfikat gwarantowałby, że dany wykonawca może startować w przetargach, i zastępowałby stertę dokumentów i zaświadczeń. Pomysł ten nie został jednak zrealizowany.
Propozycja ministerialna zakłada także dwie inne istotne zmiany. Pierwsza dotyczy udzielania zamówień z wolnej ręki, w sytuacji gdy przedsiębiorcy nie są zainteresowani startem w przetargach. Dzisiejsze przepisy wymagają wcześniejszego przeprowadzenia dwóch postępowań w trybie konkurencyjnym. Dopiero gdy nie zostanie w nich złożona ani jedna poprawna oferta, można skorzystać z wolnej ręki. Ministerstwo chce, by wystarczyła jedna próba.
Kolejna propozycja dotyczy wydawania zgody przez Krajową Izbę Odwoławczą na zawarcie umowy przed rozpoznaniem odwołania. Autorzy założeń postulują, by sprawy te rozpoznawane były obligatoryjnie przez trzyosobowe składy orzekające. Dzisiaj możliwe jest wydawanie werdyktów w składzie jednoosobowym. Zdaniem resortu są to zbyt poważne decyzje, by mogła je podejmować jedna osoba, tym bardziej że na postanowienia te nie przysługuje skarga do sądu.
Etap legislacyjny:
-wstępne konsultacje założeń projektu