W lipcu „Rzeczpospolita" informowała, że umowa na dokończenie budowy wrocławskiego stadionu stanęła pod znakiem zapytania (czytaj [link=http://www.rp.pl/artykul/422395,506082_Euro_2012_we_Wroclawiu_niepewne.html]"Euro 2012 we Wrocławiu pod znakiem zapytania"[/link]. Prezes Urzędu Zamówień Publicznych po kontroli uznał bowiem, że zawarto ją z naruszeniem przepisów. W jego ocenie nie było podstaw do zastosowania trybu wolnej ręki. A to w konsekwencji mogło oznaczać pozew o stwierdzenie nieważności kontraktu.

KIO nie podzieliła jednak zastrzeżeń urzędu. Jej zdaniem [b]sytuacja, w jakiej znalazło się miasto po odstąpieniu od umowy z firmą, która doprowadziła do opóźnień w inwestycji, uprawniała do zastosowania wolnej ręki[/b].

Uchwała KIO jest wiążąca dla prezesa UZP, można więc już stwierdzić, że budowa stadionu jest niezagrożona.

Umowę z firmą Max Bögl Wrocław podpisał w styczniu, po odstąpieniu od poprzedniej, zawartej z Mostostalem Warszawa. Miasto uznało, że dotychczasowy wykonawca nie realizował prac terminowo i opóźniał inwestycję. Wyścig z czasem był też jednym z głównych powodów tego, że nie rozpisano kolejnego przetargu, tylko skorzystano z trybu zamówienia z wolnej ręki. KIO zgodziła się z tą argumentacją.

– [b]Zamawiający udowodnił, że w związku z umową zawartą z UEFA inwestycja musi być zakończona do czerwca 2011 r. W przeciwnym razie mecze nie rozgrywałyby się we Wrocławiu, a to oznaczałoby olbrzymie straty finansowe dla miasta.[/b] Biorąc pod uwagę opinię biegłego, z której wynika, że na dokończenie budowy trzeba 17 miesięcy, uznaliśmy, że można mówić o konieczności natychmiastowego wykonania zamówienia – wyjaśnia „Rz" Marzena Ordysińska, przewodnicząca składu orzekającego, który badał zastrzeżenia wobec wyników kontroli UZP.

[b]Aby skorzystać z wolnej ręki, niezbędne jest wykazanie, że potrzeba natychmiastowego wykonania zamówienia wynikła z przyczyn, których nie można przewidzieć. Wrocław za taką okoliczność uznał odstąpienie od umowy z poprzednim wykonawcą.[/b]

Prezes UZP doszedł natomiast do wniosku, że skoro sam zamawiający przewidział kary umowne za zerwanie umowy, to trudno uznać, że była to sytuacja nieprzewidywalna. Co więcej, zrywanie kontraktów jest normalnym ryzykiem gospodarczym, z którym musi się liczyć każdy zamawiający.

KIO nie podzieliła tej argumentacji. – [b]Trudno sądzić, by strony zawierające umowę zakładały, że od niej odstąpią. Jest to jednak sytuacja nadzwyczajna, której nie sposób przewidzieć[/b] – przekonuje Ordysińska.

– Uchwała jest dla mnie wiążąca, ale trudno mi zgodzić się z argumentacją izby. Co więcej, uważam, że może być ona niebezpieczna dla całego systemu. Jeśli bowiem uznamy, że zerwanie umowy z dotychczasowym wykonawcą uprawnia do zastosowania wolnej ręki, to otworzymy furtkę do zmiany wyniku przetargów na etapie realizacji inwestycji.

Może to być szczególnie niebezpieczne dla zamawiających realizujących zamówienia z udziałem środków unijnych, albowiem w podobnych okolicznościach jak we Wrocławiu Komisja Europejska wniosła skargę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej przeciwko Słowacji, uznając, że odstąpienie od dotychczasowej umowy nie może uzasadniać zastosowania trybu niekonkurencyjnego – mówi Jacek Sadowy, prezes UZP.