Choć mamy jedno z najnowocześniejszych praw upadłościowych i naprawczych, nasz kraj jest raczej w ogonie rankingu tych procedur. Znacznie lepiej mają się syndycy, których dostają 21 proc. kwot wypłaconych wierzycielom.

To wnioski z konferencji „Ekonomia i prawo upadłości przedsiębiorstw – polska praktyka względem międzynarodowych standardów”, zorganizowanej przez Instytutu Allerhanda oraz Szkołę Główną Handlową w Warszawie („Rz” objęła nad nią patronat).

Jesteśmy daleko np. za Anglią, gdzie postępowanie upadłościowe trwa średnio rok (w Polsce – trzy lata), a wierzyciele mogą liczyć na odzyskanie nawet 85 proc. należności. Co ciekawe, w Anglii upadłości są chlebem powszednim; w tym samym okresie (pierwsze półrocze 2009 r.) w Polsce ogłoszono ich 300, tam zbankrutowało 10 tys. firm.

Ale statystyka upadłościowa w Polsce jest myląca, w szczególności nie oddaje kryzysu, który naturalnie powinien odnotować ich dużo większy wzrost.

Z badań sędzi Anny Czaprackiej i dr Sylwii Morawskiej (SGH) wynika, że ogłaszanie upadłości w naszym kraju nikomu się nie opłaca.

Dr Anna Hrycaj, sędzia z Poznania, przedstawiła dwa modele upadłości: niemiecki, w którym dominuje sąd, i śródziemnomorski – w nim rządzą wierzyciele. Ale jako zalecenie dla Polski wskazała rozwiązanie austriackie. W Austrii funkcjonuje kilka stowarzyszeń ochrony wierzycieli, które przejmują większość obowiązków związanych z upadłością: to one zgłaszają wierzytelności, reprezentują wierzycieli i kontrolują przebieg procesu upadłościowego. Prawie wszyscy uczestnicy konferencji zgodnie mówili, że to nie prawo jest złe, ale jego stosowanie przez polskich sędziów, syndyków, a może zwłaszcza samych menedżerów.

Dr Jacek Bąk z kancelarii Noerr Stiefenhofer Lutz podał przykład wielkiego kredytu dla międzynarodowego konsorcjum. Gdy z powodu upadłości dłużnika doszło do jego ściągania, okazało się, że we wszystkich krajach zakończono postępowanie upadłościowe, nawet w Bośni – ale nie w Polsce. Co więcej, polskie prawo nie honoruje wielu stosowanych za granicą instrumentów prawnych.

– Nie jest tak źle – uspokaja mec. Piotr Zimmerman, autor komentarza do prawa upadłościowego. – Na świecie statystyka upadłościowa uwzględnia także postępowania naprawcze, układowe, które w Polsce szwankują, stąd te znacznie lepsze wyniki.