Jesienią ubiegłego roku nastąpiła istotna zmiana w sposobie rozstrzygania sporów przetargowych. Kilkuset społecznych arbitrów, którzy zasiadali w składach orzekających, zastąpiła wąska grupa (dziś 21) zawodowców tworzących Krajową Izbę Odwoławczą.
„Rzeczpospolita” porównała statystyki orzecznictwa za pierwsze półrocze 2008 r. z analogicznym okresem w latach ubiegłych. Widać tu wyraźną zmianę. O ile arbitrzy częściej przyznawali rację przedsiębiorcom, o tyle członkowie KIO orzekają częściej na korzyść zamawiających. W pierwszym półroczu tego roku uwzględniono 216 odwołań (37 proc. wszystkich rozpatrzonych), a oddalono 231 (39 proc.). W tym samym okresie 2007 r. wykonawcy wygrywali 428 razy (41,3 proc.), a zamawiający – 343 razy (33,1 proc.). Korzystne dla przedsiębiorców tendencje były jeszcze wyraźniejsze w pierwszych półroczach poprzednich lat. W 2006 r. uwzględniono 884 odwołań, a oddalono 676, natomiast w 2005 r. liczby te wynosiły odpowiednio: 686 i 463.
w orzecznictwie? – Trudno przypuszczać, aby urzędnicy odpowiedzialni za przetargi nagle zaczęli popełniać o wiele mniej błędów. Przyczyny szukałbym raczej w zmianie samych orzekających – mówi jeden z doradców zajmujących się zamówieniami publicznymi (ponieważ często reprezentuje klientów przed KIO, prosi o anonimowość).
Statystyki nie wyodrębniają liczby przetargów unieważnionych w trakcie rozpraw. Przeglądając jednak wyroki, natychmiast można zauważyć, że jest ich kilkakrotnie mniej. Dlaczego? – Nie czuję się uprawniona do odpowiedzi na pytanie, dlaczego zespoły arbitrów częściej unieważniały przetargi. Mogę jedynie powiedzieć, dlaczego KIO rzadziej stosuje ten instrument. Podczas rozmów z członkami KIO wspólnie doszliśmy do wniosku, że jest to ostateczność i powinniśmy sięgać do niej tylko w razie rzeczywiście rażącego naruszenia prawa, niedającego się w żaden inny sposób naprawić – mówi Renata Tubisz, prezes KIO.
Przy okazji poprzednich nowelizacji przepisów ustawodawca ograniczył możliwość odwoływania się od decyzji przetargowych. Dlatego też nie dziwi coraz mniejsza liczba wnoszonych spraw.
W pierwszym półroczu 2008 r. wpłynęło ich 662, w tym samym okresie w poprzednich trzech latach było to: 1118 (2007 r.), 1985 (2006 r.) i 1682 (2005 r.).
Niebawem jednak trend ten może się odwrócić. Podpisana niedawno przez prezydenta nowelizacja przepisów umożliwia składanie odwołań nawet w małych przetargach
. Co prawda zakres zarzutów będzie ograniczony, ale i tak można się spodziewać większej liczby odwołań.
Spadła liczba odwołań odrzucanych z powodów formalnych. Od stycznia do końca czerwca odrzucono ich 78 (13 proc.), w tym samym okresie ubiegłego roku aż 190 (18,3 proc.). Oznaczać to może, że przedsiębiorcy staranniej przygotowują się od strony formalnej. Najczęściej popełniają błąd podczas przekazywania kopii odwołania zamawiającego. Zgodnie z ustalonym orzecznictwem musi ona dotrzeć w terminie do zamawiającego. Nie wystarczy punktualne nadanie jej na poczcie.
masz pytanie, wyślij e-mail do autora s.wikariak@rp.pl