Jeśli firmy chcą wziąć udział w przetargu, muszą najpierw spełnić warunki formalne. Na potwierdzenie tego składają niemałą liczbę dokumentów wystawianych im w różnych urzędach. Chodzi m.in. o zaświadczenia z urzędów skarbowych, że nie zalegają z płaceniem podatków, z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, że płacą składki na pracowników, czy z Krajowego Rejestru Karnego, potwierdzające niekaralność osób zarządzających firmą. Zarówno wykonawcy, jak i zamawiający oczekują na uproszczenie tych procedur.
Dokumenty te można by zastąpić jednym certyfikatem, który potwierdzałby spełnienie jeśli nie wszystkich, to przynajmniej większości warunków. Konieczna do tego byłaby zmiana prawa i powołanie jednostki certyfikacyjnej, która sprawdzałaby przedsiębiorców i wystawiała im zaświadczenia potwierdzające, że spełniają warunki udziału w przetargach. Taki certyfikat mógłby obowiązywać przez pół roku lub rok.
Prace nad takim rozwiązaniem już kiedyś podjęto. Powołano nawet specjalny zespół, do którego weszli przedstawiciele Urzędu Zamówień Publicznych i Krajowej Izby Gospodarczej. Przygotował on odpowiednie przepisy, które miały wejść do projektu ostatniej nowelizacji prawa zamówień publicznych. Jednak nie trafiły do niego. – Szkoda, bo podobne certyfikaty działają w wielu krajach europejskich i doskonale się sprawdzają. Upraszczają i przyspieszają procedury przetargowe, co miałoby olbrzymie znaczenie w związku z naszymi przygotowaniami do Euro 2012 – ubolewa Ewa Wiktorowska, ekspertka KIG i prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Konsultantów Zamówień Publicznych. Jak dowiedzieliśmy się, KIG planuje stworzyć specjalne biuro, które w przyszłości mogłoby zająć się wydaniem certyfikatów.
Taka zmiana ucieszyłaby wykonawców. Zwłaszcza tych, którzy zdobywają zlecenia głównie w przetargach i startują w kilkudziesięciu rocznie. – Zdobywanie dokumentów urzędowych jest nie tylko czasochłonne, ale i kosztowne. Dlatego wielu przedsiębiorców z radością powitałoby możliwość zastąpienia jednym dokumentem stosu papierów urzędowych – mówi Eliza Niewiadomska, zastępca dyrektora Departamentu Inwestycji i Przetargów w Polskiej Grupie Energetycznej.
Oczywiście, nie byłoby obowiązku zdobywania certyfikatów. Małe firmy, które startują w kilku przetargach rocznie, mogłyby potwierdzać spełnianie warunków udziału w przetargu za pomocą tych samych dokumentów, które składają dzisiaj. Certyfikaty wyeliminowałyby powód wielu sporów przetargowych. Znaczna część protestów, odwołań i wreszcie skarg dotyczy właśnie dokumentów formalnych. Żeby nie sięgać daleko – we wczorajszej „Rz” opisaliśmy wyrok, w którym jeden z przedsiębiorców podważał poprawność zaświadczenia o niekaralności złożonego przez inną firmę.
Również zamawiający oczekują wprowadzenia tego rozwiązania. – Dzięki certyfikatom nie musiałbym sprawdzać drobiazgowo każdego z dokumentów. Zrobiłaby to za mnie i za innych zamawiających jednostka certyfikująca. Taki system sprawdza się doskonale chociażby we Francji czy Austrii – mówi Zbigniew Kosarzewski, dyrektor Miejskiego Biura Przetargów Urzędu Miasta Świdnicy.
wyślij e-mail do autora: s.wikariak@rp.pl