A to za sprawą nowej ustawy z 13 kwietnia bieżącego roku o Państwowej Inspekcji Pracy (DzU nr 89, poz. 589), która wchodzi w życie właśnie 1 lipca. Winduje ona pięciokrotnie mandaty nakładane na nierzetelnych przedsiębiorców przez inspektorów pracy oraz sześciokrotnie - przez sądy grodzkie. Niewykonanie wyroku nakazującego wypłatę zaległego wynagrodzenia lub innego świadczenia uznaje za przestępstwo. Niezdyscyplinowanemu pracodawcy grozi za to nawet więzieniem. Od 1 lipca inspekcja pracy będzie też ścigać zatrudnienie na czarno. Przejmuje bowiem od wojewody ponad 300 policjantów pracy. Każe przedsiębiorcom zapewnić bezpieczne i higieniczne warunki pracy także osobom świadczącym na ich terenie w ramach własnej firmy, tzw. samozatrudnionym. Więcej obowiązków bhp przerzuca też na pracodawcę użytkownika, który wypożyczy czasownika z agencji pracy tymczasowej. Wprowadza wiele rozwiązań poprawiających skuteczność działania inspekcji pracy.

Zaniedbujesz bezpieczeństwo i higienę pracy, ustawicznie zalegasz z pensjami albo nie udzielasz urlopów? Jeśli inspektor pracy przyłapie cię na gorącym uczynku po 1 lipca, grozi ci znacznie wyższa grzywna niż dotychczas

.

Od 1 lipca przedsiębiorcy zbytnio eksploatujący personel mogą zatem nie mieć spokojnego snu. Przestaną im się bowiem kalkulować zaległe pensje, przeterminowane urlopy pracowników, badania lekarskie czy szkolenia na temat bezpieczeństwa i higieny pracy oraz ciągłe zlecanie nadgodzin. Głównym celem nowych przepisów jest bowiem zaostrzenie sankcji grożących nierzetelnym pracodawcom. Nakładają je inspektorzy pracy albo sądy grodzkie. Pierwsi sięgają po nie, gdy przedsiębiorca dopuszcza się wykroczenia przeciwko prawom pracownika. Wykroczenie to czyn osoby fizycznej społecznie szkodliwy, zawiniony i zagrożony karą.

Inspektor wykrywający nieprawidłowości w kontrolowanej firmie nie stosuje od razu sankcji finansowych. Pobłażliwość może wykazać, gdy np. firma sporadycznie spóźniła się z wypłatą wynagrodzenia, nieświadomie przyjęła kogoś na zlecenie, a powinna na etat, czy też dopuściła kogoś do pracy bez ważnych badań lekarskich i szkoleń o bezpieczeństwie i higienie pracy. Nie daruje jednak, gdy wchodzą w grę naruszenia cięższego kalibru. Nie wybaczy zatrudniania na czarno, ewidentnego lekceważenia zasad bezpieczeństwa i higieny pracy czy też ustawicznego spóźniania się z pensjami.

Wtedy musi wręcz nałożyć grzywnę w drodze mandatu karnego, które w dodatku od 1 lipca podskoczą pięciokrotnie. Tak jak obecnie standardowe wyniosą do 500 zł albo nawet do 1 tys. zł, gdy przedsiębiorca dopuścił się kilku wykroczeń. Dziś sankcje finansowe, jakie wymierzają teraz inspektorzy pracy nierzetelnym przedsiębiorcom, mają wymiar symboliczny (najwyżej 1 tys. zł) i nie zdają egzaminu. Ich portugalscy koledzy ferują tymczasem kary nawet do 50 tys. euro, belgijscy do 12 tys. euro, a litewscy do 3 tys. euro.

Nowością jest, że w sprawach, w których inspektor pracy ma status oskarżyciela publicznego, wolno mu wymierzyć do 2 tys. zł. A oskarżycielem może być w postępowaniach dotyczących większości wszystkich wykroczeń, zwłaszcza określonych w kodeksie pracy, art. 119 - 223 ustawy o promocji zatrudnienia i innych instytucjach rynku pracy (patrz obok) i w innych ustawach, które to zastrzegają. Recydywistom, nakrytym kolejny raz na tym samym wykroczeniu wynikającym z kodeksu pracy w ciągu dwóch lat od ostatniego ukarania, grozi mandat do 5 tys. zł.

Z 5 do 10 tys. zł wzrosną za to kary finansowe mające przymusić przedsiębiorców o statusie osób fizycznych do realizacji decyzji kontrolera.Te nakładane na osoby prawne lub jednostki organizacyjne niemające osobowości prawnej podskoczą z 25 do 50 tys. zł. Po wykonaniu decyzji będą się mogli ubiegać o zwrot jedynie 75 proc. zapłaconej lub ściągniętej grzywny. Dziś jeszcze odzyskują całość. Pracodawca czy inna upoważniona osoba, jeśli nie wykonają wyroku nakazującego wypłatę pensji bądź innego świadczenia ze stosunku pracy, staną się przestępcami. Grozi im za to grzywna, ograniczenie wolności lub jej pozbawienie do lat trzech. W sprawach o przestępstwa przeciwko prawom osób wykonujących pracę zarobkową, określonych w art. 218 - 221 i 225 kodeksu karnego, inspektorzy pracy nie mają obecnie uprawnień pokrzywdzonego. Chodzi o następujące naruszenia:

- złośliwe lub uporczywe naruszanie praw pracownika wynikających ze stosunku pracy lub ubezpieczenia społecznego,

- niezgłaszanie wymaganych danych ubezpieczeniowych wpływających na prawo do świadczeń lub ich wysokość albo zgłaszanie nieprawdziwych,

- niezachowanie zasad bhp i narażenie przez to zatrudnionego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu,

- niezawiadomienie w terminie właściwego organu o wypadku przy pracy lub chorobie zawodowej albo niesporządzanie i nieprowadzenie wymaganej dokumentacji,

- udaremnianie lub utrudnianie czynności służbowych kontrolerom ochrony środowiska, funkcjonariuszom celnym lub inspektorom pracy.

Od 1 lipca zyskają w takich sytuacjach uprawnienia pokrzywdzonego, jeśli w zakresie swojego działania ujawnią przestępstwo lub wystąpią o wszczęcie postępowania. Dzięki temu będą mogli składać zażalenia na prokuratorską odmowę wszczęcia postępowania przygotowawczego albo na jego umorzenie.

Gdy inspektor ma do czynienia z recydywistami lub wykroczeniami cięższego kalibru, kieruje wniosek do sądu grodzkiego o ukaranie winnego. Jak już wspomniałam, może to zrobić wtedy, gdy przysługuje mu status oskarżyciela publicznego. A więc wtedy, gdy stwierdzi wykroczenia określone w kodeksie pracy, art. 119 - 123 ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy i w innych ustawach, jeśli te wyraźnie zastrzegają taką pozycję kontrolera (patrz obok). Teraz jeszcze sądy dyscyplinują nierzetelnych przedsiębiorców karami do 5 tys. zł, choć przeciętnie wynoszą one 900 zł. Po zmianach (czyli od 1 lipca) będą dysponować sankcjami od 1 do 30 tys. zł.

Za niespełna tydzień musisz zadbać o bezpieczeństwo osób pracujących dla ciebie w ramach własnej firmy. Nie współpracuj też z nimi, jeśli nie mają aktualnych szkoleń bhp i badań lekarskich

.

Samozatrudnieni to zwykle byli pracownicy zmuszeni do założenia własnej działalności i rozpoczęcia stałej współpracy z poprzednim zakładem. Mimo że robią to samo co poprzednio i na jednakowych zasadach, wiele tracą, nie tylko finansowo. Ryzykują np. własnym życiem i zdrowiem, bo nie stać ich na należyte zabezpieczenia. Kolejna ustawa o Państwowej Inspekcji Pracy chce skończyć z tymi patologiami, nowelizując kodeks pracy.

Od 1 lipca w orbicie zainteresowań Państwowej Inspekcji Pracy znajdą się podmioty inne niż pracodawcy. Do tego czasu kontroluje ona tylko zakłady mające choćby jednego pracownika. Owszem, przy okazji wolno jej także skontrolować warunki pracy zatrudnionych u niego wykonawców cywilnych (np. zleceniobiorców, chałupników, agentów).

Nowe przepisy pozwalają jej weryfikować także przedsiębiorców angażujących wyłącznie zleceniobiorców, chałupników czy samozatrudnionych. Ale to nie wszystko! Zleceniodawcy muszą również zapewnić samozatrudnionym od 1 lipca bezpieczne i higieniczne warunki pracy. Chodzi o:

- odpowiednią organizację pracy,

- zapewnienie przestrzegania w zakładzie przepisów oraz zasad bhp,

- wydawanie poleceń usunięcia uchybień zasadom bhp oraz kontrolowanie ich wykonania,

- zapewnienie wykonania nakazów, wystąpień, decyzji i zarządzeń organów nadzoru nad warunkami pracy,

- zapewnienie wykonania zaleceń społecznego inspektora pracy.

Inspektorzy prześwietlą przedsiębiorców angażujących samozatrudnionych skrupulatnie pod tym kątem. Zbadają, czy troszczą się odpowiednio o ich zdrowie, wyposażają w środki ochrony indywidualnej (kaski, nakolanniki, rękawice) lub odzież roboczą.

Teraz również trzeba zatrudniać ich w odpowiednich warunkach bhp, ale obowiązek ten dotyczy wyłącznie pracodawców.

Nowe przepisy idą jeszcze dalej. Każą również samozatrudnionym respektować wymagania określone w art. 211 kodeksu pracy. Żądają więc od nich:

- znajomości przepisów i zasad bhp,

- wykonywania pracy w sposób zgodny z tymi przepisami i zasadami oraz stosowania się do wydanych w tym zakresie poleceń i wskazówek przełożonych,

- dbania o należyty stan maszyn, urządzeń, narzędzi i sprzętu oraz o porządek i ład w miejscu pracy,

- stosowania środków ochrony zbiorowej oraz używania przydzielonych środków ochrony indywidualnej, odzieży i obuwia roboczego zgodnie z ich przeznaczeniem,

- niezwłocznego powiadamiania zwierzchnika o zauważonym w firmie wypadku albo zagrożeniu życia lub zdrowia,

- ostrzegania współpracowników lub innych osób o grożącym niebezpieczeństwie, ¦ współdziałania z pracodawcą i przełożonymi w wypełnianiu obowiązków w zakresie bhp.

Samozatrudnieni muszą się też poddawać badaniom lekarskim i szkoleniom bhp. Co więcej, swoje obowiązki związane z bhp będą ustalać wspólnie z chlebodawcą. Teraz przepis ten dotyczy tylko osób zatrudnionych u pracodawców.

Ustawa nie rozstrzyga jednak, kto będzie ponosił koszty badań i szkoleń. A są niemałe: od 100 zł w górę. Z dosłownego brzmienia przepisów wynika, że najpierw samozatrudniony ma ustalić ze swoim chlebodawcą zakres obejmujących go obowiązków bhp. Jeśli znajdą się tam badania lekarskie i szkolenia bhp, to koszty ich przeprowadzenia obciążają właśnie jego.

Ustawa o medycynie pracy pozwala robić przedsiębiorcom badania lekarskie, ale na ich koszt. Zdaniem mecenasa, gdyby parlament chciał przerzucić te obciążenia na barki zleceniodawców, zmieniłby odpowiednio art. 229 i 237 kodeksu. Obligują one pracodawców do płacenia za badania i szkolenia pracowników.

Za zaniedbanie obowiązków z zakresu bhp wobec samozatrudnionych będą grozić surowe sankcje finansowe, nawet do 30 tys. zł.

Oprócz tego ustawa wprowadza kilka innych korekt. Rozstrzyga m.in., że to na pracodawcach użytkownikach spoczywa większość obowiązków dotyczących bhp. Mają oni dostarczać pracownikom tymczasowym, pożyczonym z agencji, odzież i obuwie robocze oraz środki ochrony indywidualnej, zapewniać napoje i posiłki profilaktyczne, przeprowadzać szkolenia bhp, ustalać okoliczności i przyczyny wypadków przy pracy, przeprowadzać ocenę ryzyka zawodowego oraz informować o tym ryzyku.

Obecne przepisy nie rozstrzygają tej kwestii jednoznacznie. Agencja i pracodawca użytkownik ustalają zakres swoich obowiązków w zakresie bhp na piśmie przed zawarciem umowy z czasownikiem.

Dzięki usprawnieniom formalnym, jakie przewiduje nowa ustawa, inspektorzy pracy szybciej dotrą do pracodawców wyzyskujących załogę

.

Nowa ustawa przewiduje kilka zmian mających poprawić skuteczność działania kontrolerów pracy. Przede wszystkim zyskają oni bezpłatny dostęp do baz danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, krajowej ewidencji podatników, rejestru REGON prowadzonego przez prezesa Głównego Urzędu Statystycznego oraz powszechnego elektronicznego systemu ewidencji ludności RCI PESEL. Teraz pracodawcy muszą bowiem zgłaszać inspekcji jedynie rozpoczęcie działalności, ale obowiązku takiego nie mają w razie zamknięcia firmy. Zdarza się, że marnują dwie godziny na dojazd do przedsiębiorcy, którego już nie ma. Dzięki wglądowi do rejestrów innych instytucji szybciej i łatwiej namierzą obiekt kontroli oraz sprawdzą, czy regularnie i na czas ponosi obciążenia wobec ZUS lub urzędu skarbowego.

Nie zmieni się reguła, że kontrolę zaczynają po okazaniu legitymacji służbowej i upoważnienia. W uzasadnionych sytuacjach, gdy zajdzie potrzeba błyskawicznej reakcji, wystarczy sama legitymacja. Upoważnienie muszą potem donieść niezwłocznie, w ciągu siedmiu dni. Dotychczas mieli na to tylko trzy dni.

Od 1 lipca Państwowa Inspekcja Pracy wchłonie służby kontroli legalności zatrudnienia, czyli tzw. policję pracy, pozostającą dotychczas pod wodzą wojewodów. Jest to mniej więcej 300 osób w skali całego kraju.

Nowa ustawa określa, jak nastąpi to przejęcie. Od 1 lipca inspektorzy legalności zatrudnienia mający wyższe wykształcenie staną się automatycznie pracownikami Państwowej Inspekcji Pracy. Dotychczasowy pracodawca (wojewodowie) ma w ciągu siedmiu dni od ogłoszenia ustawy powiadomić ich o planowanych zmianach.

Nie wymaga się od nich na razie znajomości zagadnień wchodzących w zakres działania PIP oraz zdanego egzaminu państwowego przed komisją powołaną przez głównego inspektora pracy.

Mieć opisaną wiedzę i zdać egzamin muszą natomiast w ciągu dwóch lat od wejścia ustawy w życie, czyli do 1 lipca 2009 r. Dopiero wówczas zostaną dopuszczeni do wykonywania czynności kontrolnych. W sytuacji tej dojdzie do przejścia zakładu na innego pracodawcę w trybie art. 23kodeksu pracy.

Przejęcie przez inspekcję pracy kompetencji do kontroli legalności zatrudnienia, które nastąpi 1 lipca, nie zmieni wiele w sytuacji pracodawców. Nie zwiększymy z tego powodu częstotliwości kontroli. Zwłaszcza że ściganie zatrudnienia na czarno, co było w zasadzie jedynym zadaniem policji pracy, stanie się naszym kolejnym obowiązkiem. Niemniej przygotowania do realizacji nowych zadań trwają. Przeszkoliliśmy już w zakresie kontroli legalności zatrudnienia 600 naszych inspektorów. Przejmowani "policjanci" nie wesprą nas od razu. Czynności inspekcyjne rozpoczną dopiero po zaliczeniu szkolenia z zagadnień wchodzących w zakres działalności PIP, zakończonego egzaminem państwowym. Ze szczególną uwagą przyjrzymy się natomiast warunkom pracy tzw. samozatrudnionych. Obecnie jeszcze na budowach co trzeci robotnik jest samozatrudnionym i nie możemy ingerować w zasady jego współpracy z chlebodawcą. Jeśli natomiast zleceniodawcy nie zapewnią im bezpieczeństwa i higieny, po 1 lipca br. spotkają ich kary. Będziemy też sprawdzać, czy osoby działające jako jednoosobowe firmy są odpowiednio przeszkolone i mają ważne badania lekarskie.