Koniec roku dla większości firm oznacza pośpiech związany z finalizacją inwestycji, zamówień czy rozliczeń. Dla pracowników także wiąże się z większym tempem pracy, wysiłkiem czy dyspozycyjnością. A wszystko przypada przed świętami Bożego Narodzenia, które powszechnie kojarzą się ze spokojem, radością czy miłością. Podwładni nie są zadowoleni z dodatkowych obciążeń.
Nie dość, że i tak mają niewiele czasu dla bliskich, to jeszcze w tym okresie, kiedy chcieliby zrobić im przyjemność, kupić prezenty i poświęcić więcej uwagi, muszą więcej myśleć o firmie.
W tak napiętej atmosferze wielu przełożonych organizuje zakładowe spotkania opłatkowe. I choć nie wszyscy za nimi przepadają, uznają za miły gest. Dzięki niemu szef może spotkać się z załogą i podziękować za współpracę, a zatrudnieni mają szansę nawiązać z nim bliższe relacje i porozmawiać niekoniecznie o przedsiębiorstwie.
Przykład
Pan Mariusz jest właścicielem agencji reklamowej. W związku ze zbliżającymi się świętami jego firma miała bardzo dużo zleceń.
Kiedy udało się im sprostać, zorganizował spotkanie wigilijne dla pracowników. Chciał, żeby było wyjątkowe, dlatego przewidział wspólne robienie i smażenie pierogów. Postarał się też o upominki.
Podwładni nie kryli zadowolenia z takiego spędzenia czasu. Choć ostatnio byli zmęczeni i zdenerwowani, to w dobrych humorach udali się na wypoczynek. Dzięki temu pomysłowy szef zyskał w ich oczach i zachęcił do dalszej współpracy.
Przykre skutki samowoli
Co jednak stanie się wtedy, gdy pracodawca nie wpadnie na taki pomysł lub z jakichś powodów, np. finansowych, organizacyjnych czy światopoglądowych, nie będzie nim zainteresowany?
Czy zatrudnieni mogą zorganizować taką imprezę we własnym zakresie? Jeśli nastąpi to po zakończeniu wykonywania zadań i poza firmą, mają nieograniczoną swobodę. Jeśli jednak chcą to uczynić na terenie zakładu zarówno w czasie świadczenia pracy, jak i po jego upływie, musi o tym wiedzieć przełożony i potrzebna jest jego zgoda.
To dlatego że wykonywanie umówionych czynności to podstawowy obowiązek pracownika, z którego może go zwolnić wyłącznie szef. To samo dotyczy firmowych pomieszczeń, z których co do zasady można korzystać tylko w celach zawodowych. Odstępstwo od niej każdorazowo wymaga zezwolenia. W przeciwnym wypadku zatrudnieni muszą liczyć się z konsekwencjami, nawet z rozstaniem bez wypowiedzenia.
Przykład
Panowie Wojciech, Krzysztof i Maciej pracowali w firmie transportowej jako kierowcy. W przeddzień Bożego Narodzenia postanowili zorganizować zakładowego śledzika. Wiedzieli, że pracodawca nie zgodzi się na to, dlatego nic mu nie powiedzieli i zaprosili kilkunastu pracowników. W czasie imprezy, która odbywała się w godzinach pracy i w jednym z pomieszczeń magazynowych, składali sobie życzenia, śpiewali kolędy i pili alkohol. Kiedy przełożony się o tym dowiedział i nie zastał ich na stanowiskach, zwolnił dyscyplinarnie. Jego postępowanie było zasadne, bo podwładni rażąco naruszyli swoje podstawowe obowiązki.
Ciszej o zakupach
Pojawia się też pokusa, aby świąteczne zakupy zrobić w godzinach pracy lub skrócić dniówkę, zwłaszcza w Wigilię lub w czas ją poprzedzający, kiedy domowych obowiązków jest najwięcej.
Tu też nie obejdzie się bez zgody pracodawcy. I choć trudno przypuszczać, żeby przystał na wyjście do supermarketu czy podarował dzień wolny, do czego oczywiście ma prawo, często skraca pracę nawet o kilka godzin. W grę wchodzi też modyfikacja rozkładu czasu pracy, ograniczenie obowiązków czy rezygnacja z nadliczbówek.
Podwładni nie mają natomiast co liczyć na to, że szef przymknie oko na korzystanie z Internetu, aby znaleźć i kupić świąteczne upominki. Jeśli byłoby to chwilowe, wolno pozostawić bez napiętnowania. Gdyby jednak czas spędzony w e-sklepie był liczony w godzinach, dla podwładnego może się to źle skończyć – włącznie z dyscyplinarką.
Przykład
Pani Magda pracowała w sklepie spożywczym jako ekspedientka. Zbliżała się Wigilia, a ona wciąż nie miała prezentu dla męża.
Kiedy dowiedziała się, że w pobliskim centrum handlowym jest promocja eleganckich koszul (przecenionych o połowę), zwróciła się do szefa, aby pozwolił jej zrobić szybkie zakupy. Ten nie dość, że przystał, to jeszcze poprosił, żeby kupiła jedną koszulę dla niego.
Bez drzewka na biurku
Święta nieodłącznie kojarzą się z choinką, lampkami czy innymi dekoracjami. I w tym zakresie decyzję podejmuje pracodawca. Jeśli uzna, że wystarczy tylko jedno drzewko przy wejściu do przedsiębiorstwa, podwładni muszą to uszanować.
Na ogół szef nie sprzeciwi się umieszczeniu przez podwładnych w ich pokojach niewielkich stroików czy kilku bombek. Nie wolno jednak przekraczać pewnych granic. Zwłaszcza w dużych firmach, których siedziba jest miejscem spotkań z klientami. Te na ogół dbają o swój wizerunek i starają się zachować jednolitość – począwszy od strojów a na wystroju wnętrz kończąc.
Wówczas przełożony mógłby uznać, że podwładni godzą w interesy zakładu, i nakazać usunięcie lub ograniczenie dekoracji. Miejsce świadczenia pracy ma budzić pozytywne emocje, zarówno zatrudnionych jak i kontrahentów. W dalszym ciągu jednak służy przede wszystkim wykonywaniu zadań, a nie zaspokajaniu indywidualnych potrzeb. Nie może odwracać uwagi, przeszkadzać czy drażnić.
Przykład
Pani Krystyna była w banku doradcą klienta. Bardzo lubi święta, dlatego postanowiła przybrać biurko zielonymi gałązkami świerkowymi. Włączyła też płytę z kolędami i zapaliła świeczki o zapachu igliwia. Początkowo klienci i współpracownicy odnosili się do tego pozytywnie.
Później ten widok, dźwięk i zapach zaczęły im przeszkadzać. Tym bardziej w instytucji finansowej, która powinna kojarzyć się z powagą i odpowiedzialnością. Kiedy szef się o tym dowiedział, rozwiązał z nią angaż za wypowiedzeniem.