Według ostatnich danych Ministerstwa Finansów z ulgi na badania i rozwój (B+R) korzysta 2413 podatników CIT i 1264 przedsiębiorców płacących PIT. Czyli w sumie 3677 firm. Eksperci twierdzą, że to zdecydowanie za mało.

– Ulga B+R daje duże oszczędności podatkowe i nie jest jakoś specjalnie skomplikowana. Zainteresowanie powinno być większe – mówi Paweł Kuźmiak, doradca podatkowy, partner w DSK Kancelaria.

– Choć ulga obowiązuje już dziewiąty rok, ciągle nie wszyscy wiedzą o jej zaletach. Są też tacy, którzy rezygnują z preferencji, bo obawiają się sporów ze skarbówką – mówi Grzegorz Kuś, doradca podatkowy, dyrektor w PwC.

Przypomnijmy, że ulga B+R daje możliwość dodatkowego wykorzystania wydatków na działalność badawczo-rozwojową. – Oprócz zaliczenia ich do kosztów (czyli pomniejszenia przychodu) możemy je też odliczyć od dochodu. Często nawet w 200 proc., dotyczy to np. wydatków na wynagrodzenia pracowników, zleceniobiorców czy zarabiających na umowach o dzieło, którzy zajmują się działalnością badawczo-rozwojową. Dzięki temu można w ogóle nie płacić podatku – mówi Paweł Kuźmiak. – Załóżmy, że przedsiębiorca na liniowym PIT ma rocznie 5 mln przychodu i 3 mln kosztów, z tego 2 mln to tzw. koszty kwalifikowane, czyli wydatki na działalność badawczo-rozwojową. Jeśli nie skorzysta z ulgi, zapłaci 380 tys. zł podatku. Jeśli skorzysta, PIT wyniesie zero zł – tłumaczy Paweł Kuźmiak.

Z ulgi B+R korzystają też wynalazcy

Oprócz wynagrodzeń osób zajmujących się działalnością badawczo-rozwojową do kosztów kwalifikowanych możemy też zaliczyć szereg innych wydatków, np. na ekspertyzy, opinie, usługi doradcze czy wyniki badań naukowych, zakupy specjalistycznego sprzętu, materiałów i surowców, korzystanie z aparatury naukowo-badawczej.

– Z dodatkowego odliczenia korzystają firmy z wielu branż, np. informatycznej, spożywczej czy farmaceutycznej. Oczywiście prawo do ulgi mają także przedsiębiorcy, którzy stworzyli jakieś wynalazki. Mogą być bardzo różne, zetknąłem się np. z nowymi elementami linii produkcyjnych czy nieznaną dotąd technologią krycia mebli farbą – mówi Paweł Kuźmiak.

– Wynalazki może stworzyć nawet mała firma, przykładowo mogą to być głośniczki do telefonu czy silnik do drona – wymienia Grzegorz Kuś.

– Wynalazca odliczy wydatki na postępowanie przed Urzędem Patentowym, próby, eksperymenty, części – wylicza Paweł Kuźmiak. Ale podkreśla, że do ulgi B+R nie jest potrzebny wynalazek spełniający warunki z prawa własności przemysłowej.

Potwierdza to Grzegorz Kuś. – Ulga jest na wydatki na stworzenie czegoś innowacyjnego, przy czym nie musi to być rzecz, której nie ma nikt na świecie, konkurencja może już z niej korzystać. Przykładowo przedsiębiorca, który stworzy aplikację mobilną, ma prawo do ulgi, choć takie aplikacje mają już firmy z tej samej branży – tłumaczy Grzegorz Kuś.

Skarbówka lubi sprawdzić korzystających z ulgi B+R

Dodatkowe odliczenie wykazujemy w zeznaniu rocznym. – Polski Ład dał też możliwość wykorzystania ulgi przy rozliczaniu zaliczek na PIT innowacyjnych pracowników. To rozwiązanie dla firm, które nie mają wystarczających do odliczenia dochodów. Możliwe jest już też jednoczesne korzystanie z ulgi B+R oraz IP Box (5 proc. podatku od dochodu z komercjalizacji praw własności intelektualnej, czyli sprzedaży tego, co stworzyliśmy) – wyjaśnia Grzegorz Kuś.

Czy fiskus kontroluje korzystających z ulgi B+R?

– Zależy to trochę od urzędu. Niektóre w ogóle nie weryfikują prawa do preferencji. Ale są też takie, które przed zwrotem podatku zawsze przeprowadzają czynności sprawdzające – mówi Paweł Kuźmiak.

– Podczas takich czynności urzędnicy proszą o dokumenty potwierdzające prawo do ulgi. Przykładowo, jeśli firma robiła 100 projektów, musi pokazać 10, wytłumaczyć, jak liczyła wynagrodzenia, przedstawić umowy o pracę – opowiada Grzegorz Kuś.

Kilka miesięcy temu minister finansów przyznał w interpretacji ogólnej (opisywaliśmy ją w „Rzeczpospolitej” z 26 lutego), że firma korzystająca z ulgi na badania i rozwój może odliczyć od dochodu wynagrodzenie należne także za czas nieobecności pracownika. – Przydałaby się kolejna, bo ciągle są wątpliwości w tej kwestii – wskazuje Grzegorz Kuś.

Będzie odliczenie na zwykłe opinie?

Do kosztów objętych ulgą B+R zalicza się m.in. wydatki na ekspertyzy, opinie, usługi doradcze czy wyniki badań naukowych. Powinny mieć związek z działalnością badawczo-rozwojową i muszą być wykonane przez podmioty wymienione w określonych przepisach ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Są to m.in. uczelnie, instytuty badawcze, instytuty naukowe PAN, Polska Akademia Umiejętności. W przygotowanym przez Ministerstwo Rozwoju

i Technologii projekcie ustawy deregulacyjnej (opublikowanym na początku kwietnia) zaproponowano likwidację tego warunku i uznanie za koszty kwalifikowane wszystkich analiz, również wykonanych przez podmioty, które nie posiadają statusu jednostki naukowej.

Projekt poszerza także katalog wydatków objętych ulgą na badania i rozwój, np. o koszty przeglądów, konserwacji oraz kalibracji aparatury naukowo-badawczej (zmiany opisywaliśmy w „Rzeczpospolitej”z 9 kwietnia). Ciągle jednak jest konsultowany i nie wiadomo, jakie będą jego dalsze losy (Ministerstwo Finansów negatywnie zaopiniowało te propozycje).