Na fali kolejnych podejść do tematu nowelizacji kodeksu pracy, w sierpniu br. wpłynął do Sejmu poselski projekt, który przewiduje zmiany w rekompensowaniu pracy w dniu wolnym innym niż niedziela i święto – czyli przede wszystkim w soboty. Propozycja jest taka, aby odejść od konieczności oddawania w każdym przypadku dnia wolnego. Na wniosek pracownika lub – w razie braku możliwości oddania  dnia wolnego – przysługiwałby mu dodatek do wynagrodzenia za każdą godzinę pracy.

Trafi do kosza

Projekt ten wywołał dyskusję i zyskał tyle samo zwolenników co przeciwników. Pracodawcy są oczywiście entuzjastami, a zdecydowanie przeciwko wypowiedziały się związki zawodowe. Ich zdaniem konsekwencją wprowadzenia tej możliwości byłaby faktyczna zmiana pięciodniowego na sześciodniowy tydzień pracy.

Projekt ustawy trafił do Sejmu. Jednak na kolejnym posiedzeniu odbędzie się głosowanie nad wnioskiem o jego odrzucenie w pierwszym czytaniu. To kolejny projekt, który niesłusznie trafi do kosza bez przyjrzenia się istocie problemu oraz obecnej praktyce.

Praca na wezwanie

Całe zamieszanie dotyczy art. 1513 kodeksu pracy. Przepis ten pozwala wezwać pracownika do firmy w dniu, który miał mieć wolny, żeby zapewnić mu przeciętnie pięciodniowy tydzień pracy, ze względu na okoliczności przewidziane w art. 151 § 1 k.p. (jak choćby szczególne potrzeby pracodawcy). Wskazuje jednocześnie, że jedynym sposobem rekompensaty tej pracy jest udzielenie podwładnemu innego dnia wolnego w terminie z nim uzgodnionym. Zawsze musi to być cały dzień wolny, nawet jeśli zatrudniony przepracował wtedy godzinę czy dwie.

Bez prawa wyboru...

Obecne przepisy nie pozostawiają stronom żadnego wyboru. Często jest jednak tak, że pracownik nie chce powiększać puli wolnych dni do odebrania i wolałby zapłatę.

Można śmiało zaryzykować tezę, że większość z nas (a może wszyscy) pracuje przede wszystkim dla wynagrodzenia. Zarządzający personelem najlepiej wiedzą, że motywacją do pracy, np. w sobotę, jest właśnie chęć zarobienia dodatkowych pieniędzy, a nie kolejny dzień wolny.

Z drugiej strony pracownik nie może odmówić przełożonemu. Nakaz przyjścia do pracy w sobotę to polecenie, a niepodporządkowanie się mu jest naruszeniem podstawowych obowiązków pracownika. W zależności od okoliczności może stanowić podstawę wypowiedzenia umowy, a nawet zwolnienia dyscyplinarnego.

...jedynie w teorii

W praktyce szef, któremu np. zależy na kontynuowaniu produkcji w dniu wolnym z uwagi na pilne i cenne zlecenie, dobrze wie, że częste zmuszanie do pracy prędzej czy później powoduje, że pracownicy zaczynają tego unikać, choćby uciekając na zwolnienia lekarskie. Niewątpliwą zachętą byłaby możliwość dorobienia sobie za tę pracę.

Z tego względu pracodawcy korzystają z furtki, którą w swoim stanowisku potwierdził Główny Inspektorat Pracy (GPP-249-4560-52/09/PE/RP). Pracodawca może wypłacić za taką pracę wynagrodzenie wraz z dodatkiem, jeśli nie miał możliwości oddać pracownikowi innego dnia wolnego do końca okresu rozliczeniowego, bo np. przebywał on na zwolnieniu lekarskim.

Wypłata pensji ze 100-proc. dodatkiem rekompensuje godziny nadliczbowe, które wyniknęły z przekroczenia przeciętnej tygodniowej normy czasu pracy. Gdy dojdzie również do przekroczenia normy dobowej, to dodatek za pierwsze osiem godzin jest niższy i wynosi 50 proc. pensji. Dopiero od dziewiątej godziny jest to 100-proc. stawka.

W ciągłej obawie

To konkretne pieniądze, które stanowią sporą motywację do pracy w wolny dzień. Pracodawcy korzystają więc z tej możliwości, mimo że często wskazywany przez nich brak możliwości oddania dnia wolnego jest mocno naciągany. Takie działanie staje się normalnym elementem organizacji procesu pracy. Pracodawcy zakładają z góry, że wypłacą dodatkowe wynagrodzenie, co jest niezgodne z przepisami. Zdarza się, że zbierają też oświadczenia od pracowników, w których ci wnioskują o wypłatę tych należności. Wszystko po to, aby zminimalizować ryzyko ukarania. Nie można bowiem zapominać, że działając w ten sposób, narażają się na odpowiedzialność z tytułu wykroczeń przeciwko prawom pracownika. Nieudzielenie dnia wolnego, o którym mowa w art. 1513 k.p., to wykroczenie przeciwko prawom pracownika zagrożone karą grzywny w wysokości nawet 30 tys. złotych.

Zdaniem autorki

Katarzyna Gospodarowicz, radca prawny w Kancelarii Schampera, Dubis, Zając i Wspólnicy sp. k.

Wprowadzenie zaproponowanej przez posłów zmiany w przepisach i dodanie możliwości zapłacenia za pracę w szóstym dniu tygodnia, nie byłoby rewolucją, lecz zalegalizowaniem obecnej praktyki, której przecież nie można pomijać. Co więcej, uzależnienie wypłaty wynagrodzenia od wniosku zatrudnionego utrudniłoby pracodawcom wykorzystanie nowej regulacji do stworzenia sześciodniowego tygodnia pracy, czego tak bardzo boją się związki zawodowe.

Nie można zapominać, że pewne mechanizmy obronne przed takimi wypadkami w prawie pracy już istnieją. Takim działaniom zapobiega choćby obowiązek zapewnienia 35-godzinnego tygodniowego odpoczynku, a przy pracy zmianowej – nie mniej niż 24-godzinnego. Nowa regulacja pozwoliłaby pracodawcom skupić się w końcu na prowadzeniu firm, a nie żyć w obawie, że spełniając prośby pracownika o wypłatę ekstra wynagrodzenia za wolne, narażają się na  ryzyko zapłaty wysokiej grzywny. Proponowana nowelizacja jest zatem warta rozważenia. Niestety jej przeciwnicy zdają się nie dostrzegać takiej potrzeby, skupiając się raczej na walce politycznej.