Polisy dla zarządu kupuje coraz więcej firm. Produkt ten jest powszechny wśród spółek publicznych, instytucji finansowych oraz przedsiębiorstw o rocznych przychodach przekraczających 100 mln zł.

– Od około 5 lat rynek ubezpieczeń D&O rozwija się w tempie kilkunastu,  a nawet kilkudziesięciu procent rocznie – podaje Aleksander Chmiel, broker specjalista STBU Brokerzy Ubezpieczeniowi Sp. z o.o.

Wpływ na tempo wzrostu mają czynniki makroekonomiczne takie jak kryzys gospodarki czy określonej jej branży.

– Szczególnie duży wzrost zainteresowania ubezpieczeniami D&O dostrzegaliśmy w latach 2008-2010, co było efektem kryzysu na światowych rynkach finansowych oraz problemów rodzimych spółek ze spekulacyjnymi opcjami walutowymi, a następnie w drugiej połowie roku 2012 aż do chwili obecnej. To z kolei jest efektem zapaści w sektorze budowlanym: mieszkaniowym i przemysłowym – uważa Paweł Krak, menedżer Wydziału Ubezpieczeń Finansowych w Allianz Polska.

Także dla małych

Jednak nie tylko duzi kupują te polisy. Coraz więcej małych spółek interesuje się ubezpieczeniem D&O, a klienci, którzy już je posiadają, zwłaszcza średnie i duże spółki, zaczynają podnosić limity sumy ubezpieczenia.

– Jest to związane z coraz większą świadomością ponoszonej odpowiedzialności przez władze spółek. Może to też wynikać z niepewności co do kierunku, w  jakim będzie podążała gospodarka – mówi Adam Gmurczyk, dyrektor w Dziale Ubezpieczeń Financial Lines AIG.

Obecnie największe zainteresowanie ubezpieczeniami D&O można zaobserwować w sektorze budowlanym (w tym deweloperów) oraz wśród instytucji finansowych (banki, TFI, Banki Spółdzielcze, SKOK itp.). Do szczególnie ryzykownych obszarów należy również sektor IT, telekomunikacja, przemysł turystyczny i  produkcja mięsna.

– Doświadczenie szkodowe Allianz wskazuje jednak, że obecnie nie można mówić o branżach mniej narażonych na ryzyko błędów zarządzających. Likwidujemy bowiem szkody w firmach wydawniczych, kosmetycznych, farmaceutycznych, transportowych, przetwórczych czy energetycznych – wyjaśnia Paweł Krak.

Firmy coraz częściej same wychodzą z inicjatywą ubezpieczenia czy podwyższania sum gwarancyjnych, jednak stosunek sumy gwarancyjnej do wielkości aktywów wciąż pozostaje w Polsce poniżej średniej europejskiej. Według raportu Towers & Watson średnia suma gwarancyjna dla spółek o aktywach nie przekraczających 250 mln dolarów wynosi kilkanaście milionów dolarów. U nas jest podobnie, ale w złotych polskich, czyli faktycznie trzy razy mniej.

Zarząd przedsiębiorstw, szczególnie małych, nieposiadający ubezpieczenia, może znaleźć się w bardzo nieciekawej sytuacji, gdy zobowiązania przekroczą finansowe możliwości pokrycia  sformułowanego roszczenia. Polisa D&O niejednego prezesa uratowała od wieloletniego spłacania zadłużenia, twierdzą ubezpieczyciele.

Trudne konfrontacje

– Myślę, że w przypadku tego ubezpieczenia klienci nie liczą na to, że polisa się opłaci – twierdzi Adam Gmurczyk.

– Otrzymanie zarzutów prokuratorskich lub  żądanie wielomilionowego roszczenia odszkodowawczego nie jest przyjemne, nawet gdy posiada się ubezpieczenie. Jest tak szczególnie w przypadku mniejszych podmiotów,  gdy zarząd skonfrontowany z roszczeniem na kilka milionów złotych nie ma majątku pozwalającego na jego pokrycie. Często nie ma on nawet środków na zaangażowanie dobrych kancelarii prawnych specjalizujących się w takich postępowaniach.

Duże podmioty dysponują często ogromnymi rezerwami i jeśli się nie ubezpieczą, to i tak sobie poradzą.  Pomimo tego wybierają jednak kupno polisy, gdyż jest to najefektywniejsze podatkowo i ekonomicznie, a przy tym nie wiąże się z potrzebą zamrażania dużych pieniędzy. Nie są jednak na to ubezpieczenie skazane i bez niego sobie poradzą. Tymczasem małe podmioty nie mają zwykle wolnych środków pozwalających na alternatywny transfer ryzyka. Dlatego ubezpieczenie jest dla nich jedynym logicznym sposobem zarządzania ryzykiem, a w  okresie bardzo niskich stawek, często w okolicach 1 promila sumy gwarancyjnej, jest też rozwiązaniem łatwo dostępnym.

Polisa wszystkich problemów nie rozwiąże, ale przynajmniej pozwoli uniknąć gigantycznych wydatków. Jak mówi Aleksander Chmiel, ubezpieczenie D&O często jest nazywane ostatnią deską ratunku albo ubezpieczeniem ostatniej instancji, gdyż stanowi doskonałe uzupełnienie programu ubezpieczeniowego w firmie.