Działalność niektórych najbardziej aktywnych organizacji powołanych do ochrony praw konsumentów sprowadza się do wyszukiwania wpisanych już do rejestru postanowień w stosowanych wzorcach umownych (np. regulaminach sklepów internetowych) przedsiębiorców i masowym ich pozywaniu. Po doręczeniu pozwów organizacja pozarządowa przedstawia przedsiębiorcy „propozycje nie do odrzucenia".

Efekt końcowy jest odwrotny od celu, do jakiego został utworzony rejestr. Wiele organizacji zamiast przeszukiwać wzorce umowne przedsiębiorców w celu wykrycia postanowień niekorzystnych dla konsumentów i doń niewpisanych wyspecjalizowała się w wyszukiwaniu niedozwolonych postanowień z pomocą rejestru. Przy przeważającej dotychczas praktyce sądów, takie podejście daje organizacjom gwarancje, że każdy pozew automatycznie zakończy się sukcesem. Tym samym pozornie wzrasta skuteczność organizacji w zwalczaniu nielegalnych postanowień. Skutek: im więcej spraw, tym więcej zasądzonych kosztów sądowych i kosztów zastępstwa procesowego. Sprawne przeszukiwanie Internetu umożliwia zlokalizowanie od kilku do kilkunastu niedozwolonych postanowień dziennie – co daje kilkanaście pozwów miesięcznie. W lawinie pozwów interes konsumenta przegrywa z rachunkiem zysków i strat organizacji.

Dwie strategie

Dotychczas w praktyce spotykane są dwa rodzaje strategii „terroryzmu gospodarczego". Jeżeli organizacja ma szczęście i natrafi na regulamin z wieloma niedozwolonymi klauzulami wszczyna tyle spraw, ile jest klauzul i przedstawia propozycje „ugodowe". Jeżeli klauzula jest tylko jedna „zysk" organizacji ogranicza się do kosztów postępowania. Szafowanie wymiarem sprawiedliwości stało się „business as usual", jak powiedzieliby Anglicy. I choć rząd stara się walczyć z tym procederem (m.in. poprzez obniżenie kosztów zastępstwa procesowego dla pełnomocników w tego typu sprawach z 360 zł do 60 zł) to pozwów wciąż przybywa. Pełnomocnicy natomiast starają się nadrabiać zaległości i żądają zasądzenia przez sąd kosztów w podwójnej wysokości (120 zł).

Uznawanie wciąż tych samych klauzul za niedozwolone nie zmienia sytuacji konsumentów. Klauzule, które są, co prawda, niekorzystne, ale nie zostały dotychczas wpisane do rejestru legalnie obowiązują i są powszechnie stosowane w obrocie z konsumentami. Wynik każdej nowej sprawy jest niepewny – sąd nie musi przecież uznać klauzuli za niedozwoloną – a zatem dla organizacji nieopłacalny. Organizacja i pełnomocnik się bogaci, przedsiębiorca traci a konsument stoi w miejscu.

To samo po raz kolejny

Z tych też przyczyn krytycznie należy ocenić praktykę sądów przyzwalającą na wielokrotne uznawanie za niedozwolone tego samego postanowienia. Powoduje to, że rejestr postanowień niedozwolonych zawiera kilkadziesiąt, a w niektórych wypadkach nawet kilkaset analogicznych klauzul dotyczących tego samego. Nie przyczynia się to w większym stopniu do ochrony konsumentów, a skutkuje sztucznym powiększaniem jego objętości. Po drugie rejestr nie pełni roli biuletynu informacyjnego, który ma powiadamiać o każdym kolejnym postanowieniu, a jest oficjalnym publikatorem urzędowym. Po trzecie skoro sąd dokonuje kontroli abstrakcyjnej wzorca umownego, to raz uznane za niedozwolone postanowienie powinno zostać objęte powagą rzeczy osądzonej, a każdy kolejny pozew podlegać odrzuceniu (co z resztą sądy skutecznie stosowały do 2009 r.).

—Marcin Trepka

radca prawny w  K&L GatesS