Przepisy kodeksu cywilnego pozwalają firmie domagać się wyrównania strat, jakie poniosła przez to, że nierzetelny kontrahent nie wykonał umowy i wyrządził jej szkodę majątkową. Problem polega jednak na tym, że przepisy nie definiują pojęcia szkody, nie dają też precyzyjnych wskazówek, jak ustalić jej wielkość. Powszechnie przyjmuje się, że szkoda to powstała wbrew woli poszkodowanego różnica między obecnym stanem majątkowym a tym, który zaistniałby, gdyby nie nastąpiło zdarzenie tę różnicę wywołujące.
Na szkodę składają się więc dwa podstawowe elementy: straty, które poszkodowany rzeczywiście poniósł, oraz korzyści, które mógłby osiągnąć, gdyby mu szkody nie wyrządzono. Co istotne, zobowiązany do odszkodowania, czyli nierzetelny kontrahent ponosi odpowiedzialność tylko za normalne następstwa działania lub zaniechania, z którego szkoda wynikła.
Z art. 363 kc wynika, że naprawienie szkody powinno nastąpić, według wyboru poszkodowanego, bądź przez przywrócenie stanu poprzedniego, bądź przez zapłatę odpowiedniej sumy pieniężnej. Nie zawsze jednak możliwe jest przywrócenie stanu poprzedniego. Gdyby więc okazało się, że nie jest to możliwe albo gdyby pociągało za sobą dla zobowiązanego nadmierne trudności lub koszty, roszczenie poszkodowanego ogranicza się wtedy do świadczenia w pieniądzu. I tu pojawia się problem. Nie wiadomo bowiem, jak je wyliczyć. Przepisy nie określają złotego środka, który wskazywałby kiedy i jakie zasady stosować.
Z jedynych wskazówek, jakie można znaleźć w przepisach wynika, że wtedy, gdy naprawienie szkody ma nastąpić w pieniądzu, wysokość odszkodowania powinna być ustalona według cen z daty ustalenia odszkodowania (a nie z daty powstania szkody), chyba że szczególne okoliczności wymagają przyjęcia za podstawę cen istniejących w innej chwili. Czyli na przykład, gdy jedna firma nie dostarczy towaru, przez co druga nie ma jak zrealizować zamówienia i traci kontrahenta, wysokość odszkodowania, jakie się jej będzie należało, powinna zostać obliczona w momencie jego ustalania.
Jedno jest pewne: przy obliczaniu odszkodowania trzeba będzie ustalić, co konkretnie stracił poszkodowany np. do jakich doszło zniszczeń albo jakie przesyłki zaginęły), a potem dopiero ustalić współczesny cennik. Przedsiębiorcy powinni pamiętać, że odszkodowanie należy im się nawet wtedy, gdy nie da się policzyć jego wysokości. Jest tak, gdy ścisłe udowodnienie wysokości żądania jest niemożliwe lub nadmiernie utrudnione. Sąd wtedy rozważy wszystkie okoliczności sprawy i zaproponuje kwotę – odpowiedniego według jego uznania – odszkodowania.
Jeśli nic innego nie wynika z przepisu ustawy ani z umowy między stronami, poszkodowany powinien uzyskać naprawienie szkody w pełnej wysokości, a sąd, który orzeka w przedmiocie odszkodowania, nie ma swobody jego miarkowania. Zasada ta chroni dłużnika, bo nie musi spełniać świadczenia przewyższającego szkodę, a sąd nie może nałożyć na niego takiego obowiązku, nawet w razie ustalenia winy umyślnej.
Przy ustalaniu odszkodowania wiadomo jedno: interesy obu stron, czyli poszkodowanego przedsiębiorcy i firmy zobowiązanej do naprawienia szkody, będą się różnić. Jednej stronie będzie zależy na uzyskaniu jak największego odszkodowania, drugiej – na zapłacie jak najmniej.
Warto więc pamiętać, że strony mogą w drodze umowy określić zakres uszczerbku podlegającego naprawieniu. Nie będzie wtedy problemu z tym kiedy i ile trzeba zapłacić. Służy temu choćby zastrzeżenie tzw. kary umownej. Na uwadze trzeba mieć jednak i to, że niedopuszczalne jest całkowite wyłączenie obowiązku odszkodowawczego przed wyrządzeniem szkody.