Przepisy wymieniają ponad 40 grup pracowników, których zatrudnienie podlega szczególnej ochronie. Najczęściej z tego przywileju korzystają kobiety, których nie można zwolnić w okresie ciąży i urlopu macierzyńskiego, a także zwykli pracownicy chronieni w czasie zwolnienia chorobowego lub urlopu wypoczynkowego. Podobne uprawnienia mają członkowie rad pracowniczych i związków zawodowych. Nie można ich zwolnić w czasie trwania kadencji i przez rok po jej zakończeniu.
– Uprawnienia tych grup pracowników nie budzą naszych większych zastrzeżeń – mówi Grażyna Spytek-Bandurska, ekspertka PKPP Lewiatan. – Pracodawcom najbardziej doskwierają przywileje, które nie są związane z zatrudnieniem pracownika – podkreśla.
Kłopot z radnymi
Okazuje się bowiem, że jest kilkanaście grup pracowników, którzy korzystają z ochrony dzięki pełnieniu funkcji niezwiązanych z ich pracą. Radni samorządowi, radcowie prawni, a także przedstawiciele samorządów zawodowych – izb lekarskich, aptekarskich czy weterynaryjnych – podczas pełnienia swoich funkcji nie stracą zatrudnienia.
– Bywa, że pracodawca dopiero przed sądem dowiaduje się, iż pracownik korzysta z ochrony przed zwolnieniem, bo jest radnym samorządowym – zauważa Witold Polkowski, ekspert Pracodawców RP. – W takiej sytuacji trudno uniknąć odpowiedzialności za niezgodne z prawem wypowiedzenie umowy.
Problem jest poważny, gdyż w radach gminnych i powiatowych zasiada łącznie ponad 47 tys. osób. Większość jednocześnie pracuje w prywatnych firmach i nie może zostać zwolniona. Poza tym korzysta z prawa do płatnej przerwy w pracy na czas sesji rady.
– Do zwolnienia radnego potrzebna jest zgoda rady, w której zasiada, nie słyszałam jednak o sytuacji, w której jej udzielono – dodaje Spytek- -Bandurska.
Coraz większa gwardia
Wątpliwości pracodawców budzi także licząca już ponad 10 tys. osób grupa członków Narodowych Sił Rezerwowych. Docelowo siły NSR mają urosnąć do 20 tys. cywilów wspierających armię zawodową w razie mobilizacji.
– W czasie prac nad tą ustawą nikt nie zapytał pracodawców, co sądzą o przyznaniu kolejnej grupie pracowników ochrony przed zwolnieniem na ich koszt – komentuje Polkowski.
Co ważne, w czasie rozmowy kwalifikacyjnej pracodawca nie ma prawa zapytać kandydata o przysługującą mu ochronę z jakiegokolwiek tytułu.
Wystarczy zakaz dyskryminacji
W czasie prac nad ostatnią nowelizacją kodeksu pracy związki zawodowe naciskały na przyznanie ochrony przed zwolnieniem przedstawicielom pracowników w firmach, gdzie nie ma ani związku, ani rady pracowników. Miała ona zapobiec naciskom ze strony pracodawcy w czasie negocjacji nad wprowadzeniem wydłużonych okresów rozliczeniowych czy ruchomego czasu pracy. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej odmówiło, uzasadniając to i tak zbyt dużą liczbą grup chronionych. Resort uznał, że przedstawiciele mogą korzystać z ochrony wynikającej z zakazu dyskryminacji.
Opinia dla „Rz"
Jakub Stelina profesor Uniwersytetu Gdańskiego
Można się zastanawiać, w jakim zakresie pracodawcy powinni ponosić koszty związane z ochroną przysługującą pracownikom w okresie macierzyństwa, a także z ochroną związkowców i czy powinna ona przysługiwać wskazywanym przez związki zawodowe społecznym inspektorom pracy. Nie ulega jednak wątpliwości, że przywileje niektórych grup pracowników są zwykłą fanaberią. Bo po co taka ochrona radnym samorządowym, którzy nie mogą zostać zwolnieni bez zgody rady, w której działają? To całkowite nieporozumienie. Trudno też powiedzieć, że ochrona w wieku przedemerytalnym bardziej służy zainteresowanym, niż im przeszkadza. Większość z nich traci pracę, zanim wejdzie w wiek chroniony. Trzeba zrobić solidny przegląd uprawnień pracowników i tam, gdzie nie mają uzasadnienia, zrezygnować z nich.