Bezprawnie zwalniani z pracy mogą domagać się na drodze sądowej wypłaty wyższych odszkodowań rekompensujących pokrycie wszystkich szkód, jakie w ten sposób spowodował były szef. Umożliwił im to wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 27 listopada 2007 r. (SK 18/2005). Podstawę tych roszczeń stanowią przepisy prawa cywilnego (art. 415 k.c. i następne).
Najpierw proces
W praktyce jednak możliwość ta jest mocno ograniczona. Nieliczne dotąd orzecznictwo Sądu Najwyższego wskazuje, że pracownik może wykazać niezgodność z prawem rozwiązania umowy przez szefa wyłącznie przez powództwo przewidziane w kodeksie pracy wniesione z zachowaniem odpowiedniego terminu (art. 264 k.p.).
Zatem bez wytoczenia takiego procesu w żadnym innym postępowaniu nie powoła się na bezprawność rozwiązania angażu jako na przesłankę roszczeń odszkodowawczych przewidzianych w kodeksie cywilnym (np. wyroki SN z 25 lutego 2009 r., II PK 164/08 i z 4 listopada 2010 r., II PK 112/10).
Czy takie stanowisko należy odnosić do każdego przypadku, gdy nie złożono powództwa w tym trybie, czy zależy to od konkretnej sytuacji? Pytanie jest o tyle zasadne, że niekiedy pracownik nie złożył odwołania do sądu pracy w myśl art. 264 k.p., gdyż realnie oceniał szanse powodzenia tego zaskarżenia. Przykładem może tu być przypadek podwładnego, z którym rozwiązano stosunek pracy oparty na powołaniu, gdy tymczasem ani on, ani pracodawca nie zdawali sobie sprawy, że wiązała ich umowa o pracę na czas nieokreślony.
Stało się tak, gdyż kilka lat wcześniej doszło do wyjątkowego w Polsce przekształcenia ich stosunku pracy z mocy ustawy (art. 8 ust. 1 nowelizacji k.p. z 2 lutego 1996 r., DzU nr 24, poz. 110). Ze względu na inne cechy tych stosunków zmieniało to diametralnie sytuację pracownika. Przy powołaniu nie mógł on np. podważyć przyczyn odwołania go ze stanowiska, gdyż w przeciwieństwie do umowy o pracę na czas nieokreślony (art. 45 § 1 k.p.) nie było tu obowiązku ich podania (art. 70 k.p.).
Ponadto zatrudniony nie mógł powołać się na pracowniczą ochronę przedemerytalną przed zwolnieniem z posady, gdyż przy powołaniu wynosiła ona jedynie dwa lata (art. 72 § 3 k.p.), a jemu do osiągnięcia tych uprawnień brakowało nieco ponad trzy lata. Mógł to uczynić jedynie przy umowie o pracę na czas nieokreślony, gdzie ochrona ta wynosiła aż cztery lata (art. 39 k.p.).
W takich okolicznościach trudno było liczyć na wygraną w sądzie. Byłoby to dopuszczalne tylko wtedy, gdyby pracownik otrzymał od pracodawcy wymówienie bądź gdyby przynajmniej zdawał sobie sprawę, że wiąże go taka umowa. Tylko wtedy mógł wykazać bezprawność działań szefa. O związaniu taką umową osoba ta zorientowała się dopiero po prawie roku od zwolnienia. Wtedy nie mogła już liczyć na przywrócenie przez sąd terminu do wniesienia odwołania.
Przekreślone szanse
Czy wobec tego brak złożonego odwołania do sądu pracy w trybie art. 264 k.p. (o roszczenie z art. 45 k.p., o uznanie wypowiedzenia za bezskuteczne, o przywrócenie do pracy lub o odszkodowanie) ma teraz przekreślać uprawnienie byłego pracownika do domagania się od pracodawcy odszkodowania z art. 415 k.c.?
Wątpliwe. Akceptacja takiego stanowiska oznaczałaby konieczność występowania na drogę sądową w tym trybie w każdym wypadku, bez względu na okoliczności sprawy. Z tym zaś nie można się zgodzić. Pracownik musi oceniać sprawę realnie, gdyż w razie przegranego procesu naraża się choćby na niemałe koszty zastępstwa prawnego (art. 98 kodeks postępowania cywilnego).
Nie może też oczekiwać, że sąd prawidłowo ustali jego sytuację prawną, zwłaszcza gdy wiąże się z nią szczególna i nietypowa zawiłość, taka jak w opisanej sprawie (przekształcenie w inny rodzaj stosunku pracy z mocy prawa). Ponadto co się stanie, gdy mimo złożenia odwołania sąd nie zauważy tej zawiłości, a zwolniony dopiero po prawomocnym wyroku zorientuje się, że wiązał go z firmą zupełnie inny stosunek pracy? Pojawi się wtedy kolejne zagadnienie wymagające rozstrzygnięcia, czy i na jakich warunkach osoba ta mogłaby jeszcze wykazać bezprawność rozstania.
Bardziej liberalne postępowanie
Trudno w związku z tym uzasadnić przedstawione stanowisko, że bezprawność rozwiązania stosunku pracy wykazana przez pracownika wyłącznie w drodze powództwa wniesionego w trybie art. 264 k.p. stanowi warunek domagania się w innym postępowaniu odszkodowania z art. 415 k.c. Ponadto dlaczego ma to być przeszkodą w wykazaniu bezprawności rozwiązania stosunku pracy w innym postępowaniu, skoro roszczenia odszkodowawcze z kodeksu pracy (art. 45 czy 58 k.p.) oraz z kodeksu cywilnego (art. 415 k.c.) to dwie odrębne i niezależne od siebie kategorie?
Jak zauważył TK w uzasadnieniu do tego wyroku: „(...) odszkodowanie, o którym mowa w art. 58 k.p., nie jest odszkodowaniem sensu stricto, mającym na celu wyrównanie szkody wyrządzonej pracownikowi przez bezprawne działanie (...)”.
Warto także zauważyć, że w sprawach administracyjnych brak złożonego przez stronę odwołania od wadliwej decyzji nie przekreśla możliwości ustalenia wydania jej z naruszeniem prawa w innym postępowaniu, a później domagania się odszkodowania na warunkach określonych w prawie cywilnym (art. 146 k.p.a. w zw. z art. 151 § 2 k.p.a. i art. 417
1
k.c. bądź art. 156 k.p.a. w zw. z art. 158 § 2 k.p.a. i art. 417
1
k.c.). Z kolei w sprawach karnych brak określonych w nich ustaleń nie przekreśla samodzielnego ich dokonania przez sąd w sprawie cywilnej (art. 11 k.p.c.).
Dlaczego w związku z tym roszczenia odszkodowawcze ze stosunków pracy miałyby być gorzej traktowane od tych ze stosunków administracyjnych czy ze spraw karnych? Tym bardziej, że to stosunki pracy ustawodawca objął szczególną ochroną, a wykładnia przepisów w tym zakresie nie powinna tej ochrony ograniczać. Zwłaszcza gdy dotyczy to szczególnej kategorii pracowników, np. w ciąży czy w wieku przedemerytalnym.
O co chodziło
ustawodawcy
Warto ustalić, jaki w istocie był cel ustawodawcy przy odszkodowaniach pracowniczych z art. 415 k.c.
Tylko w taki sposób można obiektywnie określić ich przesłanki, a tym samym wskazać, na ile realne będzie domaganie się przez zwolnionych pracowników rekompensaty wszystkich szkód, jakie były szef wyrządził im, bezprawnie rozwiązując stosunki pracy.
—Jacek Woźniak, radca prawny, prowadzi kancelarię radcowską
w Rawiczu
—Przemysław Pochyły, absolwent prawa,
pracownik tej kancelarii