Państwowa Inspekcja Pracy dokonała analizy i oceny funkcjonowania ustawy o społecznej inspekcji pracy. Okazuje się, że ustawa nie przystaje do obecnej sytuacji.
Malejąca popularność
Z danych inspekcji wynika, że z roku na rok maleje liczba inspektorów pracy w zakładach, które są kontrolowane przez PIP. W 2008 r. ich obecność była odnotowywana w 3,3 proc. kontrolowanych firm, w 2010 r. w 2,9 proc. przedsiębiorstw, a w pierwszym półroczu tego roku – tylko w 2,3 proc. zakładów.
Spadająca liczba społecznych inspektorów pracy wynika głównie z tego, że służba ta jest ściśle powiązana z funkcjonowaniem w zakładzie związków zawodowych. A te z roku na rok również tracą na popularności. Brak związków oznacza więc w praktyce brak społecznego inspektora pracy.
Analiza, którą przeprowadziła PIP, pokazuje także, że nawet jeśli w danym zakładzie funkcjonuje społeczna inspekcja pracy, to najczęściej działa ona nieprawidłowo, bo inspektorzy wzajemnie się dublują i wykonują te same zadania.
To skutek tego, że coraz częściej pracownicy nie są reprezentowani przez jeden silny związek zawodowy, ale przez kilka mniejszych. Każdy z nich ma prawo do powołania swojego społecznego inspektora. Każdy zaś taki inspektor jest chroniony przed zwolnieniem w czasie trwania kadencji, co jest dużym utrudnieniem dla pracodawców.
– Niestety, ustawa nie przewiduje możliwości sądowej kontroli prawidłowości wyłaniania społecznych inspektorów pracy – mówi Leszek Zając, dyrektor Departamentu Nadzoru i Kontroli Głównego Inspektoratu Pracy.
Potwierdziło to postanowienie Kolegium Kompetencyjnego przy Sądzie Najwyższym. Zgodnie z nim wybór społecznego inspektora pracy przez zatrudnionych nie podlega żadnej kontroli zewnętrznej.
Mniej skarg
PIP podkreśla też w raporcie, że konieczne jest doprecyzowanie definicji zakładowego społecznego inspektora pracy. Pojęcie zakładowego SIP odnosi się bowiem do zakładu pracy, a nie do pracodawcy. Rodzi to problemy w firmach korporacyjnych mających wiele oddziałów.
Ustawa rodzi również wątpliwości w zakresie dostępu społecznych inspektorów do danych osobowych pracowników, w tym akt osobowych, ewidencji czasu pracy czy list płac.
Nieprecyzyjnie są bowiem określone kompetencje kontrolne względem pracodawcy.
Dyrektor Leszek Zając zwrócił uwagę, że z roku na rok maleje liczba decyzji wydawanych przez państwowych inspektorów pracy u pracodawców, u których działają społeczni inspektorzy. Spada też liczba kontroli inspekcji pracy inspirowanych skargami zakładowych inspektorów. W pierwszym półroczu tego roku takich przypadków było tylko 18, a w ubiegłym roku 36.
Marcin Wojewódka - radca prawny z Wojewódka i Wspólnicy Kancelaria Prawa Pracy
Przepisy ustawy o społecznej inspekcji pracy są dosyć nieprecyzyjne i pozwalają na dowolne interpretacje w zakresie liczebności tej służby. Ustawodawca przewiduje możliwość wyboru kilku różnych rodzajów społecznych inspektorów pracy, określając tylko lakonicznie, że organizacja społecznej inspekcji pracy powinna być dostosowana do wewnętrznej struktury organizacyjnej pracodawcy. Takie przepisy w zestawieniu ze szczególną ochroną trwałości stosunku pracy inspektorów prowadzą niekiedy do sytuacji, w której związki zawodowe potrafią mnożyć liczbę społecznych inspektorów, czasami niezasadnie. Znany jest przypadek dużej firmy o skomplikowanej strukturze organizacyjnej, w której związki zawodowe przeprowadziły wybory społecznych inspektorów pracy nie tylko we wszystkich oddziałach, ale także na każdej zmianie. W ten sposób potroiły ich liczbę.
Masz pytanie, wyślij e-mail do autora t.zalewski@rp.pl