W ubiegłym tygodniu po kilkunastu miesiącach negocjacji związki zawodowe i organizacje pracodawców podpisały wspólną deklarację partnerów społecznych dotyczącą nękania i przemocy w miejscu pracy. Jest więc szansa na ograniczenie agresji ze strony klientów, petentów czy pacjentów.

– Problemem jest efektywność oceny ryzyka zawodowego. Strona związkowa wskazywała, że w praktyce np. stres czy narażenie na przemoc, w tym przemoc werbalną ze strony osób trzecich nie są brane przez pracodawcę pod uwagę, gdy dokonuje oceny ryzyka zawodowego – mówi Barbara Surdykowska, ekspert NSZZ „Solidarność".

56 proc. pracownic codziennie albo bardzo często spotyka się z agresją klientów

Dola kasjera

O tym, że problem przemocy i nękania w pracy nie jest wydumany, świadczą wyniki anonimowej ankiety, jaką przeprowadziła lubelska inspekcja pracy wśród 167 kasjerek hipermarketów znanych sieci działających na jej terenie. Wynika z niej, że ponad połowa codziennie lub bardzo często ma do czynienia z nieprzyjemnym zachowaniem klientów. Zdecydowana większość badanych kasjerek, bo 80 proc., jest obiektem złości czy nieprzyjemnych uwag, poganiania, krzyków, obraźliwych ataków, 4 proc. zadeklarowało, że padło ofiarą przemocy fizycznej. Ponadto zdarzały się pojedyncze groźby pozbawienia pracy i śmierci.

Czy pomoże inspekcja

– Formalnie inspekcja pracy nie ma wpływu na relacje między pracownikiem a klientem firmy – mówi Anna Kucharska, psycholog OIP w Lublinie. – Jednak jest to element tzw. warunków pracy i chcemy w ten sposób zwróć uwagę pracodawców na sytuację pracowników kasowych. Chcieliśmy mieć informację, czy pracodawcy i przełożeni reagują na problem agresji w miejscu pracy. Nasza ankieta pokazuje, że pracodawcy nie pozostają obojętni na trudne sytuacje, z którymi borykają się pracownicy pracujący przy kasach. 2/3 ankietowanych zadeklarowało, że ma wsparcie przełożonych, nadal jednak duża grupa musi liczyć tylko na siebie. Wyniki ankiety wysłaliśmy do pracodawców i mamy nadzieję, że podejmą oni działania chroniące pracowników przed negatywnymi skutkami przemocy, agresji w środowisku pracy.

23 proc. kasjerek nie może liczyć na pomoc szefa

– Z pewnością kasjerki nie są jedyną grupą narażoną na agresję, przemoc, krzyk w miejscu wykonywania obowiązków. Do grup zawodowych, w których występuje to ryzyko, można z pewnością zaliczyć służbę zdrowia, transport publiczny, szkolnictwo, administrację, handel i usługi – wylicza Dorota Merecz z Instytutu Medycyny Pracy. – Nie ma jednego zespołu chorobowego, który byłby skutkiem narażenia na przemoc i agresję w miejscu pracy. Generalnie można powiedzieć, że rodzą one duży stres, a ten może negatywnie wpływać na funkcjonowanie organizmu.

Pracodawcy nadal bardzo rzadko próbują coś z tym zrobić, reagują dopiero, gdy dojdzie do jakiejś tragedii. Na szczęście są także pozytywne przykłady pracodawców, np. łódzkie MPT, które prowadzi szkolenia pracowników, wprowadza procedury na wypadek kontaktu z agresywnym pasażerem. Zdecydowanie takie akcje przynoszą potem korzyść w postaci wyższej wydajności i jakości pracy.

– Pracownicy mniej chorują, nie odchodzą z pracy, poprawia się także wizerunek firmy – dodaje Dorota Merecz.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

t.zalewski@rp.pl

 

Zobacz serwis:

Mobbing, molestowanie, dyskryminacja