Konieczność zmian w przepisach dotyczących reprezentatywności organizacji związków zgłaszają pracodawcy, eksperci i sami działacze związkowi. Dyskusję na ten temat zorganizowali Pracodawcy RP.
Pracodawcy pokazali, że jest wiele firm, zwłaszcza dużych, gdzie działa kilkadziesiąt związków, z których nawet kilkanaście ma status reprezentatywnych. W takich warunkach bardzo trudno jest prowadzić dialog, bo do sukcesu rozmów np. o układzie zbiorowym pracy potrzebna jest zgoda wszystkich reprezentatywnych.
Rekordzistą jest KGHM Polska Miedź, w której działa 48 związków, w tym 18 reprezentatywnych.
– Kilka lat pracowaliśmy nad branżowym układem dla hutnictwa. W rozmowach brało udział pięć reprezentatywnych związków. W finale jeden z naszych partnerów odmówił podpisania układu bez podania przyczyn. Teraz ten układ traktujemy jako dokument wzorcowy, który jest przenoszony do poszczególnych zakładów. Może lepiej by było, gdyby o przyjęciu układu decydowała większość biorących udział w rozmowach organizacji – sugerował Andrzej Węglarz, przewodniczący związku Pracodawców Przemysłu Hutniczego.
Jest propozycja, by załoga wybierała jeden związek, który będzie ją reprezentował
W dyskusji zwracano uwagę, że niereprezentatywne, liczące po kilku członków organizacje mają w praktyce uprawnienia niewiele inne niż duże związki. Problem ten bardzo dobrze widać na przykładzie ustawy o sporach zbiorowych. Zgodnie z nią każdy związek może wejść w spór, wzywać do strajku i zajmować się jego organizacją.
– Zanim więc zacznie się dyskusja nad reprezentatywnością i jej kryteriami, należałoby wyraźnie określić prawa związków reprezentatywnych i tych małych. Być może trzeba wprowadzić rozwiązanie, zgodnie z którym związki niereprezentatywne będą miały ograniczoną działalność tylko do spraw indywidualnych, a prawo do występowania w sprawach zbiorowego prawa pracy będzie zarezerwowane dla reprezentatywnych – mówił Tomasz Kuydowicz ze Związku Pracodawców Polska Miedź.
Potrzebę zmian w zasadach reprezentatywności dostrzegała już kilka lat temu Komisja Kodyfikacyjna Prawa Pracy. W projekcie zbiorowego prawa pracy znalazła się propozycja, by na szczeblu zakładu reprezentatywną organizacją była tylko ta, która w referendum przeprowadzonym wśród załogi zdobyła największe poparcie. – Dzięki temu pracodawca na kilkuletnią kadencję miałby rzeczywistego partnera z silnym mandatem do mówienia w imieniu załogi i zgłaszania jej postulatów – mówił prof. Jerzy Wratny.
Padały jednak głosy, że referendum mógłby wygrać najbardziej populistyczny związek, wysuwający i forsujący niebezpieczne dla pracodawcy hasła.
– Już teraz bywa, że jedna mała, ale radykalna organizacja psuje dialog i blokuje poważne rozmowy. Trudno sobie wyobrazić, że mogłaby zyskać wpływ na rozmowy na kilka lat – zwracał uwagę Andrzej Węglarz.
Pojawiają się pomysły podniesienia do 25 proc. odsetka członków załogi należących do związku, by ten mógł być uznany za reprezentatywny. Teraz wynosi on 10 proc.
W czasie dyskusji związkowcy podkreślali, że reprezentatywność to także problem pracodawców, którzy mają być stroną rozmów ze związkiem, a tak naprawdę nie dysponują mandatem do rozmów. Dotyczy to zwłaszcza zakładów wchodzących w skład holdingów spółek składających się z wielu firm, co do których decyzje zapadają na wyższych szczeblach niż poziom zakładu.