Prawie 1,2 mln osób w Polsce pracuje w więcej niż jednym miejscu – tak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego (za II kwartał 2010 r.). Stanowi to 7,3 proc. wszystkich zatrudnionych. Dla porównania – w całej Unii Europejskiej współczynnik ten wynosi zaledwie 3,8 proc.
Wykonywanie kilku prac deklarują głównie osoby z wykształceniem wyższym.
– Od stycznia do marca 2010 r. było to niemal 11 proc. wszystkich pracujących z dyplomem wyższej uczelni. Wśród pracujących w więcej niż jednym miejscu większość stanowią mężczyźni (63,7proc.) – mówi Gabriela Jabłońska, specjalista ds. rynku pracy Sedlak&Sedlak.
Według danych GUS dodatkową pracę najczęściej podejmują rolnicy i nauczyciele. Dorabiają także osoby zatrudnione w opiece zdrowotnej i pomocy społecznej oraz przedstawiciele wolnych zawodów.
– Dopóki pracownik dobrze wykonuje swoje obowiązki i potrafi to pogodzić z rzetelną pracą w innym miejscu, problemu nie ma. Gorzej, jeżeli podejmujący drugie zatrudnienie przeceni swoje możliwości – komentuje Piotr Rogowiecki, ekspert Pracodawców RP.
Umowa o pracę nie może zakazywać podjęcia dodatkowego zatrudnienia. Jest to możliwe jedynie, gdy działalność miałaby być konkurencyjna wobec pracodawcy i zagrażałaby jego interesom. W innym przypadku zakaz jest nieskuteczny i można go zignorować. Możliwe jest jednak zwolnienie pracownika, jeśli z powodu dodatkowego zajęcia zaniedbuje swoje obowiązki.
Zatrudniający nie może także wymagać, by pracownik informował go o podjęciu pracy po godzinach. Wyjątki od zasady wolności zatrudnienia mogą być natomiast wprowadzone przez ustawę. Na przykład kierowcy ciężarówek mogą prowadzić pojazd maksymalnie przez dziewięć godzin na dobę. Tylko dwa razy w tygodniu wolno przedłużyć im pracę do dziesięciu godzin. Zakaz podejmowania dodatkowego zatrudnienia dotyczy także takich grup zawodowych jak sędziowie czy prokuratorzy.
Do Państwowej Inspekcji Pracy nie wpływają skargi na pracodawców zakazujących podejmowania dodatkowego zatrudnienia.
Również zatrudniający nie narzekają na dorabiających pracowników. Najczęściej po prostu nie wiedzą, że ich pracownicy po godzinie 16 idą do drugiej pracy.
[ramka][b]Czytaj także:[/b]
[link=http://www.rp.pl/artykul/565432.html]Podwładny na wyłączność - tylko wyjątkowo[/link] [/ramka]