[b] Firma uzyskała zgodę zakładowej organizacji związkowej na wprowadzenie indywidualnych rozkładów czasu pracy i wydłużenie okresów rozliczeniowych do sześciu miesięcy. Na tyle pozwolił jej związek zgodnie z [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=320785]ustawą z 1 lipca 2009 r. o łagodzeniu skutków kryzysu ekonomicznego dla pracowników i przedsiębiorców (DzU nr 125, poz. 1035; dalej ustawa antykryzysowa)[/link]. Pracę niektórych robotników kadrowa zaplanowała w harmonogramach tak, że kolejną dniówkę zaczynają przed upływem 11 godzin od zakończenia poprzedniej. Czy w takiej sytuacji mamy do czynienia z nadgodzinami?[/b]

Ustawa antykryzysowa pozwala, po zdobyciu zgody związku lub załogi, na odgórne ustalanie rozkładów czasu pracy (nawet bez akceptacji zainteresowanego pracownika) i wydłużanie okresów rozliczeniowych do 12 miesięcy. Dzięki temu łatwiej rozłożymy pracę podwładnych, wydłużając ją w niektórych okresach i rekompensując ten wysiłek krótszą pracą bądź dniami wolnymi w innym czasie. Jest dopuszczalne nawet wyznaczanie jednej osobie kolejnych zadań w tej samej dobie roboczej, co nie powoduje powstania nadgodzin.

[b]Ale uwaga! Ustawa antykryzysowa zabrania naruszania w tych okolicznościach norm odpoczynku: minimum 11-godzinnego dobowego i 35-godzinnego tygodniowego.[/b]

Jeśli więc pracodawca łamie te limity i to już na etapie układania obowiązków załogi w grafikach, bez wątpienia w grę wchodzą godziny nadliczbowe. Za każdą z nim szef musi:

- zapłacić normalne wynagrodzenie i

- uiścić dodatek 50- lub 100-procentowy albo oddać wolne w wymiarze jeden do jednego (ile nadgodzin, tyle wolnego) na wniosek zatrudnionego, a z inicjatywy pracodawcy w wymiarze o połowę zwiększonym w stosunku do liczby nadgodzin.

Dodatkowo, planując z góry godziny nadliczbowe w rozkładach czasu pracy, zakład dopuszcza się wykroczenia, za co grozi grzywna (art. 281 pkt 5 kodeksu pracy).

[i]Renata Majewska, ekspertka prawa pracy, właścicielka firmy szkoleniowej Biuro Kadr i Płac[/i]