Oczywista skądinąd prawda, że twórca twórcy nierówny, nie może prowadzić do zróżnicowania ich praw. A taką sytuację przewiduje uchwalona już przez Sejm ustawa, którą rozpatruje podczas obecnego posiedzenia Senat. Ochroną znacznie mniej intensywną otacza np. twórców nowej techniki niż nowej muzyki.
Chodzi o uchwaloną 16 marca nowelizację ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz innych ustaw. Sejm przyjął ją, by wypełnić istotną lukę w przepisach związanych z egzekwowaniem praw własności intelektualnej. Oraz - by wprowadzić dyrektywę UE z 2004 roku.
Ustawa ta jest ze wszech miar potrzebna. Sankcje za naruszenie własności intelektualnej długo były różne w różnych państwach Unii. Także u nas nie doszło jeszcze do pełnej harmonizacji prawa krajowego ze wspólnotowym. Brakuje choćby jednolitej regulacji sankcji za naruszenie takich praw. Powoduje to różnice w ryzyku związanym z produkcją pirackich albo podrobionych towarów w państwach członkowskich. Słusznie więc czynią autorzy ustawy, podkreślając, że zapewnienie równorzędnego poziomu ochrony praw własności intelektualnej we wszystkich państwach członkowskich UE to jeden z podstawowych warunków funkcjonowania wspólnego rynku.
Nowelizacja miała wprowadzić szczegółowe regulacje dotyczące postępowania cywilnego w razie naruszeń własności intelektualnej. Wymagało to jednolitych poprawek do ustaw: z 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych; z 2000 roku - Prawo własności przemysłowej; z 2001 roku o ochronie baz danych oraz z 2003 roku o ochronie prawnej odmian roślin. Nie do końca to się udało.
Dyrektywa tak samo traktuje każdą własność intelektualną. Przypomina, że obejmuje ona również własność przemysłową (czyli patenty, wzory użytkowe, a nawet znaki towarowe).
Jednak ustawa chroni twórców z różnych dziedzin ze zdecydowanie różną intensywnością, co niejako jest polską tradycją. Ta dysproporcja niepokoi niektórych ekspertów. Prof. Monika Czajkowska-Dąbrowska z UW od dłuższego czasu np. wytyka utrzymywanie niepokojącego rozdźwięku w intensywności ochrony. Bierze się on stąd, że kiedyś na resorcie opracowującym ustawę jedni twórcy wymusili przywileje, a inni nie.
Istnienie problemu, paradoksalnie, eksponowane jest przez przeciwników tego poglądu. W trakcie prac sejmowych nad ustawą prof. Jan Błeszyński przekonywał, że dysproporcja jest wskazana, gdyż uprawnieni z tytułu praw autorskich są bardziej narażeni na straty. Ocena ta może budzić wątpliwości. Kryje częsty stereotyp, że twórca dzieł sztuki kreuje wyższe wartości, a twórca wynalazków nie.
O ile jednak słabszą ochronę twórcy-inżyniera niż twórcy-artysty można zrozumieć, odwołując się do przeszłości i zaszłości, to trudno pojąć, dlaczego ustawa z tego roku osłabia ochronę ludzi twórczo inwestujących w rozwój i innowację.
Polska zawsze bardzo szanowała ludzi kultury. Tym się nawet wyróżniamy. Nie za dobrze umiała się chlubić wynalazcami. Nowe prawo nie powinno tej polskiej cechy petryfikować. Osłabia bowiem nasze pozycje wobec wyzwań nowoczesności. Ustawa ma się nijak do głoszonej przez rząd strategii wzrostu konkurencyjności polskiej gospodarki poprzez zwiększenie innowacji w Polsce, gdyż prowadzi do wyraźnego obniżenia ochrony owoców tych innowacji.
Z przepisami tymi nie zgadza się więc Senacka Komisja Nauki, Edukacji i Sportu. Cieszy się z tego Rafał Parczewski, dyrektor ProMarki.
- Celem implementowanej dyrektywy jest wzmocnienie środków ochrony dla wszystkich praw własności intelektualnej, my zaś zmierzaliśmy do zubożenia takiej ochrony -mówi.
Dyrektywę 2004/48/WE, którą wdrożyć ma nowelizacja, przyjęto, by poprawić ochronę wszystkich praw własności intelektualnej. Nie ma w niej żadnej podstawy do dywersyfikacji między prawami autorskimi a prawami własności przemysłowej. Mimo to nowelizacja zróżnicowała sposób ochrony praw autorskich i praw własności przemysłowej. Dyskryminuje to uprawnionych z tego drugiego tytułu i pozbawia niektórych istniejących obecnie środków ochrony. Wszystko to obniża standard ochrony.
Nowela nie przewiduje np. roszczenia o usunięcie skutków naruszenia praw własności przemysłowej. Paradoksalnie więc wyeliminowała z katalogu roszczeń jedno z podstawowych w systemie ochrony praw na dobrach niematerialnych. Obecnie ono przysługuje.
Implementacja dyrektywy nie może być okazją do zmian obniżających poziom ochrony. Nie może unicestwić już istniejących w naszym prawie środków ochrony praw własności przemysłowej.