Kontrola PIP pokazała, że do zerwania z haka klatki bezpieczeństwa, w której pracowało dwóch monterów lamp oświetleniowych, doszło z powodu użycia niefabrycznego systemu jej montowania. Taki amatorski system zawieszenia klatki był wcześniej wykorzystywany kilkanaście dni w różnych częściach budowy i nikt ze służb BHP nie zauważył nieprawidłowości. Na dodatek operator dźwigu przyjmował sygnały od przypadkowej osoby. Wcieliła się w rolę tzw. hakowego, który jest odpowiedzialny za bezpieczne zamocowanie ładunków.

Właśnie operatora dźwigu dotyczy powiadomienie PIP o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Trzy inne osoby dobrowolnie poddały się karze i sąd nałożył na nie grzywny w łącznej wysokości 13 tys. zł.

Z ustaleń inspekcji wynika, że pośrednią przyczyną wypadku było wiele nieprawidłowości związanych z formalnym dopuszczeniem dźwigu i klatki do eksploatacji. Chodzi m.in. o nieuzgodnienie instrukcji obsługi kosza i żurawia wieżowego z Urzędem Dozoru Technicznego. Gdyby to zrobiono, osoba odpowiedzialna za BHP byłaby świadoma, że hak dźwigu nie pasuje do zawieszenia klatki do prac na wysokości. Ponadto dźwig, z którego urwała się klatka, nie był dopuszczony do transportu ludzi.

Kontrola PIP wykazała, że zatrudnieni u podwykonawców wbrew deklaracjom nie mają wymaganych badań, szkoleń i uprawnień.

Klatka bezpieczeństwa, która spadła z pracownikami z wysokości 18 m, nie miała awaryjnego systemu zabezpieczenia. Przepisy BHP nie wymagają, aby urządzenia tego typu były obowiązkowo wyposażone w dodatkowy system chroniący przed upadkiem.

Tadeusz Jan Zając, główny inspektor pracy, zapowiedział, że do Ministerstwa Pracy trafi materiał postulujący odpowiednie zmiany w prawie.