W ostatnich dniach zawrotną popularność w sieci osiągnął filmik o psie-pająku. Niby niewinny żarcik, a jednak ludzie, którzy nieświadomie byli uczestnikami tego filmowego przedsięwzięcia, mogli przy okazji doznać uszczerbku na zdrowiu. Pod wpływem silnego stresu możliwy jest przecież nawet zawał serca...

Praca nie zabawa

Co byłoby jednak, gdyby tego typu dowcipniś zapragnął zabłysnąć w pracy jakimś okrutnym żartem i doszłoby do nieszczęścia? Kto ponosiłby za nie odpowiedzialność – rubaszny podwładny czy szef tolerujący jego zachowanie? Wszystko zależy od tego, czy żarcik byłby bezpośrednio związany z wykonywaniem obowiązków pracowniczych.

Co prawda za bezpieczeństwo swojego personelu w czasie pracy i na terenie zakładu odpowiada szef. Ta odpowiedzialność ma jednak granice. Jeśli więc na skutek dowcipu podwładnego niezwiązanego z wykonywaną przez niego pracą, inny pracownik zostałby poszkodowany, to za zdarzenie odpowiadałby i pracownik, i pracodawca.

Wylanie na podłogę śliskiego płynu – tak dla żartu – i zwichnięcie stawu skokowego przez kolegę zza biurka to wypadek przy pracy. To pracodawca poniesie finansowe konsekwencje niefrasobliwego zachowania. Poszkodowany wyląduje na zwolnieniu z prawem do 100 proc. zasiłku chorobowego z ubezpieczenia wypadkowego, nawet jeśli w firmie jest dopiero od tygodnia. Jego obowiązki będzie musiał przejąć ktoś inny. W przypadku bardziej skomplikowanych dolegliwości wymagających dłuższego leczenia, a później rehabilitacji niewykluczone, że trzeba będzie zatrudnić kogoś na zastępstwo. Wtedy firmie dochodzi konieczność sfinansowania kosztów badania wstępnego, przyuczenia do zadań itp. To wszystko oznacza dodatkowe, wymuszone wydatki po stronie szefa.

Może się zdarzyć i tak, że szef zapłaci za niedyspozycję dowcipnisia, który sam dozna uszczerbku przy okazji firmowego żartu. Jak wskazuje Sąd Najwyższy w wyroku z 8 lipca 2009 r. (I PK 37/09), pracodawca musi wypłacić podwładnemu odszkodowanie za wypadek przy pracy, nawet jeśli jest on częściowo spowodowany z jego winy (tzw. szkoda na osobie z art. 444 i 445 k.c.). W takim przypadku sprawca nie ponosi również odpowiedzialności za naprawienie szkody.

Regulaminowe wytyczne

Aby ustrzec się tego typu konsekwencji nieracjonalnego zachowania pracowników, warto wprowadzić odpowiednie procedury porządkowe. Można tak skonstruować regulamin pracy, aby jasne było, że w razie jakichkolwiek zawinionych przez pracownika nieostrożnych czy niestosownych działań lub zaniechań, powodujących straty materialne w firmowym sprzęcie lub uszczerbek na zdrowiu, odpowiada za nie ten, kto się takiego zachowania dopuścił.

Możliwość takiego postawienia sprawy pośrednio potwierdza orzecznictwo. SN w uchwale składu siedmiu sędziów z 12 czerwca 1976 r., stanowiącej zasadę prawną (III CZP 5/76) wyraził jednoznaczny pogląd, że art. 120 § 1 k.p. wyłącza, opartą na przepisach prawa cywilnego, odpowiedzialność pracownika wobec drugiego zatrudnionego za szkodę wyrządzoną z winy nieumyślnej przy wykonywaniu przez niego obowiązków pracowniczych. Jeśli więc podwładny wyrządzi szkodę z winy umyślnej albo w wyniku żartu niezwiązanego z jego obowiązkami pracowniczymi, nie wywinie się od bezpośrednio do niego kierowanej odpowiedzialności odszkodowawczej.

Na jednym wózku

Aby zmobilizować do przestrzegania określonych procedur nie tylko etatowców, ale też wszystkich współpracowników, warto, aby takie postanowienia o zakresie odpowiedzialności za ewentualne działania czy zaniechania wykonawców cywilnych znalazły się bezpośrednio w treści zawieranej umowy. W ten sposób łatwiej będzie zlecającemu udowodnić winę i dochodzić swych racji przed sądem.

Granice tolerancji

Oczywiście nawet najbardziej asekuracyjny szef nie zabezpieczy się przed odpowiedzialnością, jaką przewiduje kodeks pracy. Chodzi przede wszystkim o odpowiedzialność za szkodę wobec osób trzecich.

Zgodnie z art. 120 k.p. w razie wyrządzenia przez pracownika, przy wykonywaniu przez niego obowiązków służbowych, szkody osobie trzeciej, do jej naprawienia zobowiązany jest wyłącznie pracodawca. Na tej podstawie poszkodowany na skutek firmowego nieszczęścia pracownik czy współpracownik, a także klient czy kontrahent, mają prawo domagać się odszkodowania lub zadośćuczynienia za doznaną krzywdę bezpośrednio od pracodawcy. Zatrudniającemu lekkomyślny personel przysługuje zaś tylko roszczenie regresowe ograniczone do trzymiesięcznego wynagrodzenia.

Nierozważny etatowiec, narażający pracodawcę na straty, może z tego tytułu dorobić się kary porządkowej, np. za nieprzestrzeganie zasad BHP w firmie, zapracować na wypowiedzenie, a w razie karygodnego naruszenia dyscypliny pracy – nawet na zwolnienie dyscyplinarne.

Zdaniem eksperta

Patrycja ?Zawirska, radca prawny, kieruje Departamentem Prawa Pracy ?w K&L Gates Jamka sp.k.

Figiel może być przejawem mobbingu

Wskazane w artykule ryzyko odpowiedzialności może budzić u pracodawców uzasadniony niepokój. Trzeba jednak pamiętać, że warunkiem tej odpowiedzialności za czyny zatrudnionego jest wyrządzenie przez niego szkody przy wykonywaniu obowiązków pracowniczych. Oznacza to, że czynności kawalarza musiałyby pozostawać w normalnym, wewnątrzorganizacyjnym i funkcjonalnym związku przyczynowym z powierzonymi mu zadaniami. Gdy zaś etatowiec zdecyduje się na zrobienie głupiego dowcipu, warunki te zasadniczo nie będą spełnione. Tym samym to sprawca szkody odpowie za swoje nierozważne zachowanie (zob. wyroki SN z 5 maja 1998 r., I CKU 110/97; z 19 lutego 1976 r., III PR 21/76). Oczywiście, jak wskazano, nawet w takich sytuacjach firma może ponieść szkodę „rykoszetem", np. będąc zmuszona do ponoszenia kosztów wynagrodzenia chorobowego czy kosztów zastępstwa na czas nieobecności. Nie oznacza to jednak, że nieodpowiedzialny podwładny uniknie odpowiedzialności. Wciąż pozostanie przecież bezpośrednio zobowiązany do naprawienia szkody, której wysokości świadczenie chorobowe nie umniejsza. Co więcej, żart podwładnego może w ocenie pracodawcy stanowić podstawę do zwolnienia dyscyplinarnego. Pracownik, który przy okazji swojego wygłupu narażałby bezpieczeństwo swoje lub innych, łamie szereg podstawowych obowiązków pracowniczych: zasady bezpieczeństwa ?i higieny pracy (art. 211 k.p.), ustalony porządek pracy (art. 100 § 2 pkt 2 k.p.), a nawet zasady współżycia społecznego (art. 100 § 2 ?pkt 6 k.p.). Zawsze należy też sprawdzić, czy z pozoru niewinny figiel nie jest przejawem dyskryminacji, molestowania lub mobbingu. ?Każdy z tych przypadków także kwalifikuje danego pracownika? do zwolnienia (za wypowiedzeniem lub bez). Dla komfortu swojego ?i innych lepiej więc w pracy skupić się na obowiązkach, a żarty zarezerwować dla grupy dobrych znajomych.