Spadkobierca nie zawsze dowie się wszystkiego

Niedawno zmarł mój ojciec. Miał udziały w spółce z o.o. ?Nie mamy z mamą informacji, jak duże te udziały były. Próbowaliśmy dowiedzieć się czegoś w spółce, ale nam odmówiono. Jej przedstawiciele twierdzili, że nie ma pewności, że jesteśmy spadkobiercami. Jak mamy sobie poradzić? Czy potrzebne nam informacje możemy ustalić w inny sposób?

Tak.

Jest szansa, by ustalić w inny sposób wielkość udziałów, jakie posiadał zmarły. Prawdą jest, że przed przeprowadzeniem postępowania spadkowego i działu spadku zarząd spółki może odmówić informacji osobom, co do których ma wątpliwość, czy odziedziczyły udziały po zmarłym wspólniku. Co prawda zaskakujące jest to, że ma wątpliwości, iż spadkobiercami zmarłego mogą być jego żona i syn. Pomijając jednak źródło wątpliwości zarządu spółki, ma on prawo odmówić przejrzenia tzw. księgi udziałów. Taka księga powinna znajdować się w siedzibie każdej spółki z o.o. Wpisuje się do niej nazwisko i imię albo firmę (nazwę) i siedzibę każdego wspólnika, adres, liczbę ?i wartość nominalną jego udziałów. Wgląd do księgi mają, w myśl kodeksu spółek handlowych (art. 188 § 2), jedynie wspólnicy. Spadkobiercy już nie. Aby ci ostatni mogli do księgi zajrzeć, musi się na to zgodzić zarząd spółki. Skoro się nie zgodził, syn i żona zmarłego udziałowca nie muszą czekać na załatwienie wszystkich formalności spadkowych, by móc dowiedzieć się, ile zmarły miał udziałów ?w spółce. Powinni zajrzeć do akt rejestrowych spółki w Krajowym Rejestrze Sądowym. Dowiedzą się z nich, ile udziałów miał zmarły wspólnik. Z rejestru dowiedzą się też tego, czy zmarły np. nie sprzedał przed śmiercią swoich udziałów. Taka informacja przekazywana jest bowiem przez zarząd do rejestru. Musi on składać do sądu rejestrowego podpisaną przez wszystkich swoich członków aktualną listę wspólników z wymienieniem liczby i wartości nominalnej ich udziałów, wspólnik zaś, który chce sprzedać swoje udziały, musi wcześniej poinformować o tym spółkę.

Będąc w KRS, spadkobiercy zmarłego udziałowca powinni też zajrzeć do umowy spółki. Mogą się ?z niej dowiedzieć kolejnych ważnych z ich punktu widzenia informacji. Możliwe jest bowiem ograniczenie lub nawet całkowite wyłączenie wstąpienia do spółki spadkobierców na miejsce zmarłego wspólnika. Wtedy w umowie spółki powinny być opisane warunki spłaty spadkobierców, którzy nie zostaną udziałowcami. Umowa spółki może też – nie zabraniając przejęcia udziałów po zmarłym – wyłączyć lub ograniczyć ich podział między spadkobierców, jeśli spadkodawca miał więcej niż jeden udział. Te kwestie także reguluje umowa spółki.

WNIOSEK

Przed przeprowadzeniem postępowania spadkowego i działu spadku zarząd spółki może odmówić informacji osobom, co do których ma wątpliwość, czy odziedziczyły udziały po zmarłym wspólniku. W takiej sytuacji pozostaje  sprawdzenie akt rejestrowych spółki w Krajowym Rejestrze Sądowym.

Prezes nie może spóźnić się ?z wnioskiem

Spółka ma od dawna poważne kłopoty finansowe. Zarząd nie chce zgłaszać wniosku o ogłoszenie upadłości. Zastanawiam się, czy jeśli złożę taki wniosek sam, nawet niekompletny, będę chroniony przed odpowiedzialnością za długi spółki?

Niestety nie. Po pierwsze członek zarządu musi działać, nawet gdy pozostali nie chcą uznać, że spółka jest niewypłacalna.

Po drugie, musi złożyć kompletny wniosek (bez braków formalnych). Pozorne złożenie wniosku (z brakami) nie zwalnia z odpowiedzialności. Sąd Najwyższy stwierdził bowiem, że wobec takich osób sąd może orzec zakaz prowadzenia działalności gospodarczej na własny rachunek oraz pełnienia określonych funkcji. I to nawet jeśli zgłosiły wniosek w dwutygodniowym terminie, ale został on później prawomocnie zwrócony (postanowienie ?z 12 kwietnia 2006 r., III CSK 47/06 – prezes spółki trzykrotnie składał niekompletne wnioski, za każdym razem odrzucane).

Po trzecie wreszcie, wniosek musi być złożony na czas. Z art. 21 prawa upadłościowego i naprawczego wynika, że powinien zostać złożony w ciągu dwóch tygodni od wystąpienia przyczyny ogłoszenia upadłości. Obowiązek zgłoszenia wniosku ma każdy, kto ma prawo reprezentować dłużnika (w tym przypadku spółkę) sam lub łącznie ?z innymi osobami.

O konieczności złożenia wniosku decyduje obiektywny stan faktyczny (badany przez sąd), a nie osobiste przekonania zarządzających. Powinni oni jednak znać stan finansów prowadzonej firmy.

Niezgłoszenie wniosku na czas może niestety mieć nieprzyjemne konsekwencje dla menedżerów spółek. To dlatego że ponoszą odpowiedzialność za szkodę wyrządzoną wierzycielom wskutek niezłożenia wniosku w terminie. Grozi im też czasowa utrata możliwości zasiadania we władzach innych podmiotów gospodarczych, a nawet więzienie. ?W praktyce to, jakie sankcje dotkną menedżerów upadającej spółki, zależy od tego, jak bardzo zdeterminowani będą wierzyciele. Orzeczenie przez sąd zakazu prowadzenia działalności gospodarczej na własny rachunek, zasiadania w radach nadzorczych i zarządach czy pełnienia funkcji pełnomocnika zależy w dużej mierze od tego, jakie były rozmiary pokrzywdzenia wierzycieli.

Wykorzystywanym relatywnie często narzędziem zemsty wierzycieli na dłużnikach jest też art. 586 kodeksu spółek handlowych. Wynika z niego, że członkowie zarządów spółek ponoszą odpowiedzialność karną za brak zgłoszenia wniosku o upadłość (grozi im grzywna, ograniczenie wolności, ?a nawet rok więzienia). ?W tym wypadku nie trzeba wykazywać, że wierzyciele ponieśli szkodę z powodu zwłoki osoby zobowiązanej.

Poręczyciel płaci tak ?jak ten, który pożyczył

Mój przyjaciel prowadzi firmę. Poprosił mnie jakiś czas temu, abym mu poręczył pożyczkę, jaką zaciągał w banku. Zrobiłem to. Poręczyłem jednak tylko za połowę pożyczki. ?Po jakimś czasie przyjaciel przestał spłacać dług. Bank?domaga się teraz zapłaty ode mnie. Wiem, że mój przyjaciel ma pieniądze. Co mam zrobić? On zwyczajnie oszukuje.

Niestety ten, kto poręczy cudzy dług, odpowiada wobec banku i to nawet wtedy, gdy kredytobiorca go oszuka. To dlatego że poręczyciel zobowiązuje się względem wierzyciela do wykonania zobowiązania na wypadek, gdyby nie wykonał go dłużnik. Ponieważ czytelnik poręczył tylko za połowę pożyczki, odpowie jedynie za tę część. Innymi słowy: bank w przypadku braku spłaty przez dłużnika może się domagać zapłaty od czytelnika, ale jedynie tej części, za którą ten poręczył.

Jeśli kredytobiorca nie spłaca zobowiązań, a my wiemy, że ma pieniądze, niewiele możemy zdziałać. Nie mamy raczej szans, by powołać się np. na błąd i w ten sposób uniknąć odpowiedzialności (możliwość taką daje art. 84 kodeksu cywilnego). Sąd Najwyższy orzekł bowiem, że poręczyciel nie może uchylić się od skutków prawnych swego oświadczenia woli z powodu błędu wywołanego podstępnie przez dłużnika co do jego wypłacalności w dacie poręczenia (wyrok z 18 lutego 2005 r., V CK 474/04). To dlatego że odpowiedzialność poręczyciela oparta jest na zasadzie ryzyka. Gwarantuje on bankowi własnym majątkiem wypłacalność kredytobiorcy.

Dlatego zanim poręczymy komukolwiek – nawet niewielki – kredyt, miejmy zawsze na uwadze to, że być może przyjdzie nam go spłacać. Bez znaczenia jest to, że o poręczenie prosi znajomy. On też może przestać płacić.

WNIOSEK

Nawet, gdy kredytobiorca oszuka żyranta, ten i tak poniesie odpowiedzialność.

Ważna jest data popełnienia przestępstwa

Fiskus prowadzi wobec mnie postępowanie karnoskarbowe. Przestępstwo popełniłem w ubiegłym roku, ale kara będzie ustalana w tym. Od początku roku wzrosło minimalne wynagrodzenie za pracę, od którego obliczana jest wysokość kary. Czy to znaczy, że zapłacę więcej?

Nie.

Jeśli podatnik popełnił wykroczenie lub przestępstwo skarbowe w 2013 r., to nawet jeśli kara będzie wymierzona w 2014 r. – stosowane będzie minimalne wynagrodzenie z 2013 r. (czyli 1600 zł, nie obecne 1680 zł). Dopiero gdy czyn zostanie popełniony w bieżącym roku (czyli po 1 stycznia ?2014 r.), właściwa będzie kwota obecnie obowiązującego minimalnego wynagrodzenia (czyli 1680 zł). Sąd Najwyższy w wyroku z 5 maja 2010 r. (III KK 432/09) stwierdził, że przy określaniu stawki dziennej nie może być miarodajna wysokość minimalnego wynagrodzenia w dniu orzekania przez sąd, lecz jego wysokość w dniu popełnienia przypisanego oskarżonemu czynu. Podobnie orzekł SN w wyroku z 28 czerwca 2012 r. (III KK 397/11) oraz w orzeczeniu z 5 listopada 2008 r. (V KK 116/08). Stwierdził, że oczywiste jest, iż punkt wyjścia limitujący dolną granicę stawki dziennej grzywny orzekanej za przestępstwo skarbowe stanowi kwota minimalnego wynagrodzenia obowiązująca w czasie popełnienia przez oskarżonego czynu. „W wypadku czynu ciągłego czas ten wyznaczany jest z kolei datą ostatniego z podjętych przez oskarżonego działań składających się na przestępstwo kwalifikowane z art. 12 k.k. lub art. 6 § 2 k.k.s. W razie braku możliwości precyzyjnego określenia punktu czasowego stanowiącego końcowy moment działania sprawcy za czas popełnienia takiego przestępstwa, w rozumieniu art. 6 ?§ 1 k.k., traktować należy ostatni dzień ostatniego miesiąca roku, do którego oskarżony podejmował, składające się na czyn ciągły, jednostkowe działania" ?– czytamy w uzasadnieniu orzeczenia.

WNIOSEK

Przy określaniu stawki dziennej nie może być miarodajna wysokość minimalnego wynagrodzenia w dniu orzekania przez sąd, lecz stawka z dnia popełnienia przestępstwa.

Fachowiec nie zawsze dostanie pieniądze

Mam maleńką firmę. Zajmuję się pracami wykończeniowymi. Do tej pory udawało mi się wszystko zrobić w terminie. Teraz nie zdążyłem. Miałem skończyć remont łazienki w ciągu dwóch tygodni. Zrobiłem większość prac. Potem musiałem zacząć remont u innej klientki. Chciałem u poprzedniej skończyć prace w weekend. Nie zgodziła się. Stwierdziła, że ?z umowy wynika wyraźnie, iż prace powinny zostać wykonane do konkretnego dnia. Teraz nie chce mi zapłacić. Czy może?

Gdy fachowcy się spóźniają, klient może – bez wyznaczania dodatkowego terminu – od umowy odstąpić. Może odpowiednie oświadczenie wręczyć fachowcowi bezpośrednio, wyjaśniając mu przy okazji, co go do tego skłoniło, lub przesłać je pocztą. Klientka czytelnika powinna więc wezwać go do natychmiastowego dokończenia prac, ?a jeśli on tego nie zrobi, może odstąpić od umowy i zlecić dokończenie remontu łazienki komuś innemu. Co istotne, może to zrobić na koszt i ryzyko czytelnika, który prac do końca nie wykonał (to on pokryje całkowite wydatki związane ?z dalszymi pracami).

Klientka może też sprawdzić, czy już wykonane prace zostały zrealizowane prawidłowo. Gdy okaże się, że są wady, może je reklamować. Gdy ekipa nie usunie wad w terminie albo odmówi naprawy ze względu właśnie na zbyt wysokie koszty, dalsze uprawnienia zależą od tego, czy wady są istotne, czy nieistotne. Gdy wad usunąć się nie da albo gdy z okoliczności wynika, że fachowcy nie zdołają ich usunąć w określonym czasie, wolno od umowy odstąpić. Prawo takie przysługuje, gdy wady są istotne. Jeżeli wady nie są istotne, można zażądać obniżenia wynagrodzenia w odpowiednich proporcjach do uszczerbku. Bonifikata pieniężna będzie się także należała, gdy fachowcy nie usuną wad w wyznaczonym terminie.