Znaki towarowe należy oceniać z punktu widzenia ogólnego wrażenia. Elementy słowne są, co do zasady, bardziej odróżniające niż elementy graficzne.

Spory pomiędzy polskimi spółkami w zakresie znaków towarowych coraz częściej docierają do sądu UE. W marcu zapadł wyrok dotyczący konfliktu pomiędzy Fabryką Łożysk Tocznych – Kraśnik SA a Impexmetalem SA (T-571/10). Spółki popadły w konflikt związany ze znakami zawierającymi słowno-graficzny element „FŁT".

Znak zawierający ten akronim (skrót) wpisany w okrąg i ozdobiony rysunkiem jelenia na tle szkicu łożyska tocznego zgłosiła do rejestracji Fabryka Łożysk Tocznych z Kraśnika. Rejestracji takiego oznaczenia sprzeciwił się Impexmetal, któremu przysługuje prawo do wcześniejszego wspólnotowego znaku towarowego stanowiącego graficzne przedstawienie akronimu „FŁT" w kolorze czerwonym. Znaki zgłoszono dla towarów, które należy uznać za identyczne, tj. dla łożysk tocznych. Identyczność towarów nie była kwestionowana przez strony sporu.

Urząd do spraw Harmonizacji Rynku Wewnętrznego, czyli OHIM, odmówił rejestracji oznaczenia zgłoszonego przez fabrykę. W związku z tym Fabryka Łożysk Tocznych – Kraśnik wniosła skargę do Sądu UE.

Jeden zarzut

Skarżąca oparła swój środek odwoławczy na jednym tylko zarzucie. Wskazywała mianowicie, że OHIM popełnił błąd, uznając, że współistnienie znaków może prowadzić do ryzyka wprowadzania w błąd odbiorców na terytorium UE. Zgodnie z orzecznictwem z prawdopodobieństwem wprowadzania w błąd mamy do czynienia, jeżeli odbiorcy mogliby uznać, że dane towary lub usługi oznaczane znakami pochodzą z tego samego przedsiębiorstwa lub ewentualnie z przedsiębiorstw, które łączą gospodarcze więzy. Takie wprowadzenie w błąd jest możliwe, gdy znaki są identyczne lub podobne.

Wprowadzenie w błąd odbiorcy jest możliwe, gdy znaki towarowe są identyczne lub podobne

Tymczasem, jak podnosiła skarżąca, zgłoszony przez nią znak nie jest podobny do znaku Impexmetalu. Fabryka Łożysk Tocznych podniosła, że kolidujące oznaczenia łączą jedynie wielkie litery „F", „Ł" oraz „T", a nadto znak zgłoszony przez fabrykę zawiera wiele odróżniających elementów graficznych. Samo graficzne ujęcie skrótu „FŁT" w obu znakach jest również dalece odmienne. Znaki mogą, zdaniem skarżącej, zostać z łatwością rozróżnione choćby dzięki odmiennej kolorystyce.

Sąd był innego zdania

Jednak sąd UE nie podzielił tego stanowiska. Jego zdaniem pomimo tego, że znak należy oceniać z punktu widzenia ogólnego wrażenia, elementy słowne są co do zasady bardziej odróżniające niż elementy graficzne znaków towarowych. Przeciętny konsument odwołując się do znaku posługuje się jego słowną częścią, gdyż tylko element słowny można wymówić.

Ponadto litera „Ł", nieznana osobom nieposługującym się językiem polskim, będzie miała szczególne znaczenie – odbiorcy znaku zwrócą na nią baczną uwagę jako na element im obcy. Jest to ważkie w przypadku wspólnotowych znaków towarowych, które swym oddziaływaniem obejmują obszar zamieszkany przez wiele osób nieznających języka polskiego. Kształt liter pozostaje natomiast nie bez wpływu na wrażenie wywierane przez graficzną warstwę oznaczenia. Podsumowując, sąd UE doszedł do wniosku, że znaki będące przedmiotem sporu są podobne na płaszczyźnie fonetycznej oraz w pewnym stopniu na płaszczyźnie wizualnej.

Stwierdził, że oceny prawdopodobieństwa wprowadzania w błąd należy dokonywać z punktu widzenia właściwego kręgu odbiorców. Adresatami znaków towarowych objętych sporem są osoby wykazujące wyższy poziom uwagi aniżeli przeciętny konsument (są to wyspecjalizowani przedsiębiorcy korzystający w przemyśle z łożysk tocznych). Jednak skarżąca nie dostarczyła żadnych dowodów na to, że ten wyspecjalizowany krąg odbiorców kojarzy element „FŁT" z nią, a nie z Impexmetalem.

Sąd odmówił skuteczności argumentowi fabryki, że znak będzie utożsamiany z jej nazwą, ponieważ znak jest w istocie akronimem tej nazwy, dzięki czemu nabiera szczególnie odróżniającego charakteru. Podkreślił, że istnieje już wcześniejszy znak „FŁT". Jeżeli uwzględniono by szczególnie odróżniający charakter znaku zgłoszonego przez fabrykę, to taki sam charakter należałoby przypisać temu wcześniejszemu znakowi, z którym koliduje znak zgłoszony przez fabrykę.

Innymi słowy, znak szczególnie odróżniający kolidowałby z innym znakiem szczególnie odróżniającym. Dlatego ten argument jest dla sprawy nieistotny.

Skarżąca próbowała również odwoływać się do sytuacji na terytorium Polski, aby dowieść braku prawdopodobieństwa wprowadzania w błąd przez zgłoszony przez nią znak. Podniosła, że w Polsce oba znaki koegzystują ze sobą. Jednak, zdaniem sądu, skarżąca nie wykazała, że ta koegzystencja odbywała się w warunkach braku wprowadzania w błąd.

W związku z tym, że znaki należy uznać za podobne, a mimo to skarżąca nie przedstawiła dowodów braku wprowadzania odbiorców w błąd przez swoje oznaczenie, sąd UE oddalił skargę.

 

—Marta Wysokińska, radca prawny w kancelarii K&L Gates Jamka sp. k.