To tylko margines związanych z tym pismem błędów pracodawców. Poważniejsze dotyczą rejestrowania w nich umów okresowych. To zaś jest skutek nowelizacji kodeksu pracy z 5 stycznia 2011 (DzU nr 36, poz. 181, dalej nowelizacja) w art. 97 kodeksu pracy, dotyczącym tego podstawowego dla pracownika dokumentu poświadczającego jego karierę zawodową.

Osiem miesięcy obowiązywania tych zmienionych przepisów wcale ich nie uwiarygodniło. Są tak samo krytykowane jak przy ich wprowadzeniu, a pracodawcy uznają je za niepotrzebną legislacyjną twórczość. Nie przysłużyło się to poprawianiu prawa, a tylko przysparza niepotrzebnej pracy służbom kadrowym i urzędom, które muszą teraz interpretować te niezrozumiałe i wręcz niepotrzebne regulacje. Natomiast pracownicy dotknięci skutkami tego bubla nie są w stanie ukryć irytacji.

Świadectwo pracy to jedyny dokument, jaki pracodawca ma obowiązek wydać zatrudnionemu w związku z rozwiązaniem lub wygaśnięciem stosunku pracy. Potwierdza ono przebytą u niego drogę zawodową, a kolejnej firmie dostarcza niezbędnych informacji o podwładnym, m.in. o wykorzystanym urlopie wypoczynkowym w tym samym roku kalendarzowym.

Samo wypowiedzenie umowy o pracę nie rodzi jednak natychmiastowej konieczności wydania świadectwa. Trzeba to zrobić dopiero, gdy upłynie okres wymówienia. W czasie od wypowiedzenia do rzeczywistego rozstania mogą bowiem  zdarzyć się jeszcze takie okoliczności, które spowodują, że treść już wystawionego dokumentu nie odpowiadałaby faktom. Przykładowo zmieni się podstawa zakończenia współpracy z porozumienia stron na dyscyplinarne zwolnienie.

Jednak żadne okoliczności nie zwalniają szefa i nie usprawiedliwiają go, gdy dokument wyda później niż w momencie ustania zatrudnienia. Narzuca mu to art. 97 § 1 k.p. Zdanie drugie tego przepisu wprost zakazuje łączenia wydania świadectwa od tego, czy pracownik wypełnił wszystkie obowiązki i zwrócił udostępnione mu wcześniej dokumenty, urządzenia, odzież ochronną czy sprzęt.

Aby uniknąć wzajemnych roszczeń przy pożegnaniu, pracodawcy często stosują tzw. obiegówkę, czyli wewnętrzny dokument, z którym pracownik odwiedza poszczególne działy firmy i rozlicza się ze wszystkich papierów lub sprzętów przekazanych mu podczas zatrudnienia.

Podpisy osób uprawnionych sygnują, że zatrudniony nie ma żadnych długów wobec pracodawcy. Obiegówka pozostaje w aktach osobowych pracownika w firmie, a jej kserokopię otrzymuje zainteresowany. To także gwarancja dla niego, że za kilka tygodni czy miesięcy dawny szef nie wystąpi z roszczeniami związanymi z brakiem firmowych druków czy urządzeń.

Gdyby jednak przy rozwiązaniu stosunku pracy podwładny nie przedstawił wypełnionej i poświadczonej przez wszystkie wymagane departamenty obiegówki, szef nie ma ruchu i w dniu rozstania musi wydać mu świadectwo. Ma nawet taki obowiązek, gdyby pracownik nadal pozostawał w zatrudnieniu na podstawie kolejnych umów terminowych, a pisemnie zażądał tego dokumentu. Tak stanowi obowiązujący od 21 marca 2011 art. 97 § 13 k.p.

Szef nie ma tu zbyt dużo czasu na ociąganie. Wydaje je w ciągu siedmiu dni od złożenia wniosku przez podwładnego (patrz dalej).

Hamując udostępnienie zaświadczenia o zatrudnieniu, pracodawca naraża się na popełnienie wykroczenia przeciwko prawom pracownika z art. 282 § 1 pkt 3 k.p. A za to grozi mu grzywna od 1 tys. do 30 tys. zł.

Kodeks cywilny dla dawnych roszczeń

Jeśli po rozstaniu w firmie objawią się jakieś braki, które spowodował były pracownik, szef może wystąpić wobec niego z roszczeniami.

Robi to jednak na podstawie kodeksu cywilnego jak wobec każdego, kto bezprawnym działaniem wyrządził komuś szkodę (art. 415 k.c.).