Tak zapowiadają przedstawiciele Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS). Oznacza to, że gdy kontrolowany producent żywności odwoła się od decyzji wojewódzkiego inspektora do centrali w Warszawie, a potem do sądu administracyjnego (wojewódzkiego, a następnie NSA), to decyzja o nałożeniu na niego kary – jako nieostateczna – nie zostanie podana do publicznej wiadomości. Nowela [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=291292]ustawy o jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych (DzU z 2008 r. nr 214, poz. 1346[/link]) zakłada, że upublicznianie informacji o nierzetelnych producentach odbywałoby się w Internecie, na stronach wojewódzkich inspektorów (to oni bowiem kontrolują firmy i wydają dla nich decyzje administracyjne).

Od 18 grudnia 2008 r. nowelizacja przepisów dała inspektorom IJHARS większe możliwości karania kontrolowanych przedsiębiorców. Za wprowadzanie do obrotu żywności, która nie ma deklarowanej lub wymaganej przez przepisy jakości, grozić będzie firmie minimum 500 zł kary, ale sankcja może sięgnąć nawet pięciokrotności korzyści majątkowej, którą mógłby uzyskać producent. To jednak nie wszystko – fałszowanie żywności i wprowadzanie takich podrobionych produktów jest zagrożone sankcją finansową sięgającą nawet 10 proc. przychodu firmy.

– Przepisy nie wskazują, że powinno się brać pod uwagę jedynie przychód z produkcji żywności. Kara pieniężna może więc obciążyć przychód przedsiębiorcy z innych obszarów działania – ostrzegał firmy Paweł Jaczyński, ekspert z Głównego Inspektoratu IJHARS. Recydywistom do kar będą też doliczane kwoty sankcji nałożonych na nie przez ostatnie dwa lata.

Firmy produkujące żywność mają jednak wątpliwości, czy nakładane na nich kary będą szybko ujawniane i przez to zaszkodzą ich opinii. Dlatego Polska Federacja Producentów Żywności zorganizowała spotkanie z przedstawicielami IJHARS, aby wyjaśnić sporne kwestie.

– Pierwsze orzeczenia inspektorów mogą bowiem być kontrowersyjne – tłumaczył Andrzej Gantner, dyrektor generalny federacji. Duże wątpliwości budzi też w branży, czy kontrolerzy nie będą kwestionować fantazyjnych nazw: makaronu domowego, szynki babuni, kiełbasy piwnej itp.