Projekt ustawy o jawności życia publicznego przygotowany przez Mariusza Kamińskiego, koordynatora służb specjalnych, znacząco poszerza definicję osoby pełniącej funkcje publiczne. Za taką będzie uznany np. prezes spółki, w której Skarb Państwa czy samorząd ma więcej niż 20 proc. udziałów.
W efekcie nie będzie mógł on pełnić funkcji członka zarządu i rady nadzorczej innej spółki czy wykonywać innych odpłatnych zajęć – z wyjątkiem pracy naukowej i dydaktycznej. Obejmie go też zakaz posiadania więcej niż 10 proc. akcji lub udziałów, a nawet... zakaz prowadzenia działalności gospodarczej.
Zatem biznesmen będzie musiał uciekać z przedsięwzięć z udziałem kapitału publicznego. Jakkolwiek zrozumieć można intencje projektodawcy, aby osoby zarządzające spółkami z udziałem Skarbu Państwa zaangażowane były wyłącznie w tę działalność oraz nie pozostawały w sytuacji ewentualnego konfliktu interesów, proponowane rozwiązanie jest zbyt restrykcyjne. Przede wszystkim jednak negatywnie wpłynie na spółki o nieznacznym lub marginalnym z punktu widzenia państwa znaczeniu, a także na spółki prywatne, w których zaangażowanie Skarbu Państwa ma wymiar tylko kapitałowy lub podyktowane jest np. zaszłościami historycznymi.
Ta dbałość o jawność jest niestety poważną ingerencją państwa w wolność prowadzenia działalności gospodarczej, a temu trzeba powiedzieć wyraźne „nie". Dlatego wielu prawników ma nadzieję, że rząd pójdzie po rozum do głowy i zmieni zasady gry. Jest na to czas, bo projekt jeszcze nie trafił w szybkie tryby maszynki sejmowej.
—Jolanta Ojczyk, Marek Domagalski
W Monitorze Wolnej Przedsiębiorczości oceniamy gospodarcze działania rządu i pokazujemy bariery utrudniające funkcjonowanie firm. Dla czytelników, którzy na adres monitor@rp.pl napiszą, co ogranicza prowadzenie ich biznesu, mamy dwutygodniowy bezpłatny dostęp do e-wydania „Rzeczpospolitej".