Na koniec III kwartału w bazie Krajowego Rejestru Długów znajdowało się 4,64 mln niezapłaconych zobowiązań zarówno przez konsumentów, jak i przedsiębiorców. Ich wartość wynosiła w sumie 15,7 mld zł.
W porównaniu z II kw. można odnotować lekki wzrost zarówno liczby, jak i wartości nieterminowo regulowanych długów. Jednak jak podkreśla KRD, to porównanie stanu bazy danych z dni kończących II i III kwartał, gdyby wyciągnąć średnią z trzech miesięcy – szczególnego przyrostu niezapłaconych długów nie byłoby widać.
Jeszcze lepsze informacje płyną z drugiej największej w Polsce bazy dłużników – BIG InfoMonitor. Zadłużenie Polaków na koniec września wynosiło 39,03 mld zł, czyli o 2,64 proc. (ok. 820 mln zł) mniej niż na koniec czerwca. Zobowiązania te wynikają m.in. z niezapłaconych rachunków za energię elektryczną, gaz, usługi telekomunikacyjne, czynsz za mieszkanie, z tytułu alimentów, pożyczek, a także z niespłacanych kredytów hipotecznych i konsumpcyjnych.
To przełom, bo spadek zadłużenia odnotowano dopiero drugi raz w 6-letniej historii raportu. W ciągu ostatniego kwartału spadła też liczba tzw. klientów podwyższonego ryzyka (ci, którzy zalegają z płatnościami) o 10,4 tys. osób do 2,287 mln osób.
Pytanie, dlaczego złe długi Polaków przestały rosnąć? Na pewno po części jest to efekt zmian w portfelach wierzytelności banków. Właśnie w 2013 r. mija termin spłaty pięcioletnich kredytów konsumpcyjnych z 2008 r., które okazały się najbardziej problematyczne w obsłudze. Teraz pożyczki te są ostatecznie rozliczane, windykowane i zamykane. Kredyty w kolejnych latach były udzielane już na surowszych zasadach i konsumenci spłacają je znacznie lepiej.
Ale istotne jest, że poprawia się też kondycja finansowa i przedsiębiorców, i konsumentów. W samym II kw. zyski firm wzrosły o ok. 23 proc. w porównaniu z II kw. 2012, choć w I kw. przedsiębiorstwa zanotowały poważne straty.
Taka poprawa mogła mieć wpływ na ich potencjał do regulowania zobowiązań, co przełożyło się na poprawę sytuacji pod względem zatorów płatniczych. W lipcu KRD odnotował skokową wprost poprawę portfela należności polskich firm.
Podobnie może być w przypadku gospodarstw domowych. – Jeśli złe długi już nie rosną, to znaczy, że najgorsze w gospodarce, tzw. dołek koniunktury, mamy już za sobą. Zresztą od początku roku wynagrodzenia pracowników realnie rosną, w odróżnieniu od końcówki 2012 r. – zauważa Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego. W III kw. 2012 płace w gospodarce realnie spadły o 0,9 proc., w IV kw. wzrosły o 0,1 proc. Zupełnie inaczej zaczęliśmy 2013 r. – w I kw. płace wzrosły o 1,3 proc., a w II kw. – aż o 2,8 proc.
– Poza tym wydaje się, że Polacy nauczyli się zarządzać swoimi finansami w czasie zawirowań. Rok 2009 r. to był czas wielkiej niestabilności. Ludzie, którzy zaciągali kredyty w boomie, nie byli przygotowani na chude lata. Teraz, gdy niepewność sytuacji ekonomicznej się przeciąga, mamy już spore doświadczenie – dodaje Kurtek.
Adam Łącki | prezes Krajowego Rejestru Długów
Na razie dane dotyczące zaległych zobowiązań Polaków nie wskazują na to, aby sytuacja finansowa firm i gospodarstw domowych się pogorszyła. Musimy myśleć pozytywnie. Rząd prognozuje wzrost gospodarczy o 2 proc. w skali roku dla ostatniego kwartału 2013, a w I kw. przyszłego wzrost ma wynieść 3 proc. Nie grozi nam zatem recesja. To potwierdzają także wyniki z naszej bazy, która jest reprezentatywna dla wszystkich gałęzi gospodarki. Tempo wzrostu gospodarczego w skali 1,5–3 pkt proc. to wynik przyzwoity. Sytuacja gospodarcza Polski i pozostałych rynków wschodzących wygląda coraz lepiej. Dobre dane makro płynące z USA oraz Europy Zachodniej budzą uśpiony optymizm. Przeszliśmy bardzo trudny okres, przed nami szansa na lepszą końcówkę roku.